31 stycznia odbyła się sesja Rady Miejskiej Legnicy, podczas której radna PiS Joanna Śliwińska-Łokaj zaproponowała obcięcie miejskiej dotacji dofinansowującej Teatr Modrzejewskiej. O sprawie szerzej pisały portale tulegnica.pl, 24legnica.pl czy Gazeta Piastowska, która wczoraj opublikowała kolejną część swoich rozważań. Pisze Adam Kowalczyk.

Po trzecie i Po czwarte z pedagogizacyjnej publikacji o radnej Joannie to zresztą równie interesujące elementy jak poprzednio komentowane tutaj Po drugie. Także dotyczą teatru i formułują podobnie śmiałe treści. W kilku brawurowych figurach językowych. Wartych zauważenia.

Porównywanie Modrzejewskiej z Szaniawskim, jak się zdaje – nie jest trafione. Szaniawski z Wałbrzycha pod kreską, a Modrzejewska z Legnicy do przodu o prawie pół miliona.
Cóż – teatr wałbrzyski ma w sąsiedztwie Filharmonię Sudecką – niemal naprzeciwko, więc konkurencja jest ostra. W obszarze kultury.

Takiej THM nie ma w mieście Legnicy.
Żadnej nie ma.
Chociaż notoryczny brak młodzieży na widowni każe domyślać się, że istnieje jakiś ukryty atraktor, który odciąga legnicką młódź. Atraktor jest jednym z podstawowych pojęć używanych w teorii chaosu – tak to sobie cytujemy Wikipedię.
Chaos, hm.
Filharmonia idzie całą naprzód pełną parą i ma w repertuarze naprawdę ciekawe propozycje, energicznego dyrygenta i znakomitych muzyków. Płyty wydaje. A i często zaprasza fantastycznych gości – świetnych dyrygentów, instrumentalistów, śpiewaków. Warto wybrać się i posłuchać.
To tylko godzina drogi z Legnicy.
Jeśli Szaniawski podobnie do Modrzejewskiej usiłuje naprawiać świat, nie dziw, że ludność wybiera Sudecką i woli słuchać muzyki na bardzo dobrym poziomie zamiast śledzić mgliste wizje naprawiaczy.

Stąd może straty.
Odważne zestawienie, jakie proponuje się ponadto: teatru i sali weselnej – po to, aby wyprowadzić z niego skojarzenia owej weselnej sali z chałturą, zaś teatru z kulturą – jest niesymetryczne mocno.
Wątpliwe zresztą, czy Teatr im. Heleny Modrzejewskiej życzyłby sobie być używany do tego rodzaju zestawień.

Mocno nerwowe zagranie.
Ciekawe, czy autor owego porównania równie odważnie potrafiłby na żywca podczas imprezy głośno wyrazić taki osąd przed weselnikami czy innym biesiadującym zgromadzeniem. Chałtura.
To niemal jak porównywanie dziennikarskich odkryć Krzysztofa Kąkolewskiego z tekstami jednego prowincjonalnego dziennikarza podniecającego się domniemanymi politycznymi inspiracjami innego pismaka z konkurencji.
Średnie.

Legnicki teatr…

…skutecznie rywalizuje o ministerialne granty i gra przy pełnej sali, nie idąc przy tym na repertuarowe kompromisy.
Powyższe zdanie kończy się – może niezamierzoną, lecz wyraźną oceną repertuaru Szaniawskiego – repertuarowe kompromisy.
Niekorzystną.
To równie odważne jak stwierdzenie o chałturze uprawianej w sali weselnej.
Brawo!
Jest jeszcze jedno zadziwiające coś w poszturchiwaniu radnej Joanny.
Po wyliczance winien i ma oraz salwą tych czterystudwudziestusześciutysięcydziewięćdziesięciupieciuzłotychitrzydziestupieciugroszy
(426 095,35) zysku teatru

– co ma zalśnić jak wieniec wawrzynu – starania nie najgorzej radzącej sobie na nieco innym rynku radnej Joanny nazywane są tak, jakby powinna się czegoś wstydzić: I w odróżnieniu od biznesu Joanny Śliwińskiej-Łokaj kojarzy się ze sztuką, a nie chałturą.
Robienie pieniędzy jest biznesem – niezależnie od tego czy urządza się wesela czy robi kulturę.
W związku z czym czasami pojawiają się wielkie słowa o wartości naddanej.

Tak mówią ci, co robią w kulturze.
Mówi się wszakże i tak: at the end of the day, the music business is still a business.
Podobnie można by o teatrze.
Można też ściągać podatki od publicznych szaletów. Pecunia non olet – to dość stary biznesowy slogan (ok. 70 roku n. e.).
Nie wiadomo więc dokładnie – dobrze to – czy niedobrze robić biznes?
Jak nasi robić biznes to dobrze, jak inni – to niedobrze?
A jeszcze w związku z działalnością teatrów właśnie, tak à propos grantów, pojawiło się w publicystyce Magdaleny Drab (gdzie słyszeliśmy to nazwisko?) fajne i trafne pojęcie grantoza.
Nie jest, zdaje się, użyte jako nazwa zjawiska dobrze robiącego teatrowi.
C’nie?

Kiedy…

…więc trochę dokładniej wczytać się w tę publicznie wykonaną reprymendę udzieloną radnej Joannie, odczuwa się lekkie zakłopotanie.
Tyle publicystycznych ewolucji i wysiłków ku przestrodze! Jakby naruszono jakieś tabu albo zdemolowano świątynię. Co najmniej.
Alarm jak nie wiadomo co!
Idzie ojciec, służba cała,
patrzą, a tu…
… ledwie takie sobie swobodne dywagowanie radnej Joanny.

(@kt: Adam Kowalczyk odnosi się do tekstu Piotra Kanikowskiego opublikowanego w 24legnica.pl 01.02.2022 „Moje trzy grosze. Czego nie wie radna Joanna”  – dostęp TUTAJ).

(Adam Kowalczyk, „Piąte przez dziesiąte”, http://www.gazetapiastowska.pl/, 06.02.2022)