Rzadko bywam na Zakaczawiu, bo i czego tam na co dzień szukać? W mordę można dostać w Legnicy w wielu miejscach, więc nawet jeśli odczułbym taką potrzebę, to pofatygowałbym się gdzie indziej. Powód prozaiczny: Zakaczawie mam za daleko.

Po wałbrzyskim „Balkonie” i wrocławskiej „Sprawie Dantona” na afiszu w Legnicy pojawiła się kolejna sztuka, w której francuska rewolucja jest pretekstem do zadawania pytań na temat teraźniejszości. „Marat-Sade” w reżyserii Lecha Raczaka to kolejny sukces legnickiej sceny – wrażenia po sobotniej premierze opisuje Krzysztof Kucharski.

Wielki spór cynicznego skandalisty z egocentrycznym idealistą, antyspołecznego indywidualisty z politycznym przywódcą, zwolennika nieograniczonej wolności z piewcą rewolucyjnego terroru czyli spór „boskiego markiza” de Sade z „przyjacielem ludu” Maratem w legnickiej inscenizacji sztuki Petera Weissa zakończył się zwycięstwem… teatru! Brawa i komentarze po sobotniej premierze były świadectwem ogromnego zespołowego sukcesu: reżysera, scenografa i aktorów.

Dobry tekst, dobry pomysł oraz ciekawe rozwiązania sceniczne. Przedstawienie przeszyte ściegiem autentyzmu. Nie ma w nim postaci ani sytuacji jednoznacznie dobrych lub złych. Trochę ironii i groteski, która jak najbardziej może żyć w tym przedstawieniu. To historia, która wzrusza. Bywa, iż łzy same cisną się do oczu, nie sposób ich powstrzymać – pisze Monika Nawrocka.

Twórcy legnickich "Dziadów" sadzają swoich gości tuż przy scenie, jakby zapraszali ich do stołu. Jest w tym zamyśle coś symbolicznego: przedstawienie Lecha Raczaka to prawdziwa teatralna uczta. O spektaklu Teatru im. Modrzejewskiej w Legnicy, pokazanym dwukrotnie gościnnie w Poznaniu pisze Marta Kazimierska.

Raczak wspólnie z Maciejem Rębaczem oczyścili dramat Mickiewicza z niepotrzebnych poetyzmów, z miałkich i nużących tyrad. Kazali mówić aktorom soczystą prozą, zwyczajnie, tak jak rozmawiają zwyczajni ludzie w tramwaju, na ulicy, przy wódce, jak mówią niektórzy młodzi księżą, politycy…  - o legnickich „Dziadach” na gościnnych występach w Poznaniu pisze Stefan Drajewski.

W klubie M25 na ulicy Mińskiej Teatr Na Woli pokazał kolejny spektakl z cyklu "Modrzejewska wraca do Warszawy" z Teatru im. Modrzejewskiej z Legnicy. "Szaweł" Roberta Urbańskiego w reżyserii Jacka Głomba to wrzucona we współczesne realia opowieść o Pawle z Tarsu. Ten mocny i poruszający spektakl wciąga widzów już od pierwszej sceny – pisze Remigiusz Grzela w swoim blogu „Z Kafką przy kawce”.



„Modrzejewska wraca do Warszawy” to nazwa projektu artystycznych prezentacji spektakli legnickiego teatru, które - od października ubiegłego roku - stołecznej publiczności proponuje warszawski Teatr Na Woli. Tym razem (w niedzielę 16 marca) Teatr Modrzejewskiej zaprezentuje „Szawła” Roberta Urbańskiego w reżyserii Jacka Głomba. To opowieść o Pawle z Tarsu, która unika patosu. Opowieść o człowieku, który zmienił siebie i stara się zmienić świat. Niezwykła historia Apostoła Narodów - współczesna, mocna, przejmująca.



Pomysł był ryzykowny - wystawić "Dziady" w scenerii współczesnego blokowiska. Lech Raczak z zespołem Teatru Modrzejewskiej w Legnicy uchwycili dziki energetyczny rytm obrzędu, nie gubiąc sensu arcydzieła Mickiewicza. Nerwowy puls scenicznych działań nie pozwala na chwilę dekoncentracji – tak o legnickim spektaklu oglądanym w warszawskiej zajezdni autobusowej pisze Jacek Wakar.

Artystom teatru z Legnicy udała się rzecz niezwykła. Pokazali, że wałkowany na wszystkie strony dramat Mickiewicza nadal ma siłę rażenia. Panie i Panowie, "Dziady" powstały z martwych! Nie było przydługich guseł, ani nużących aktorskich tyrad. Były za to ciary na plecach – przedstawienie pokazane na Scenie na Świebodzkim ocenia Mariola Szczyrba.