Sobotnia (16 września) premiera „Otella” w realizacji legnickiego Teatru Modrzejewskiej była wydarzeniem osobliwym. Nieczęsto się zdarza, by pierwsze przestawienie w siedzibie teatru poprzedzone było nagrodami zdobytymi wcześniej na prestiżowym festiwalu. Nic dziwnego, że sobotniemu przedstawieniu towarzyszył nadkomplet publiczności. Legniccy artyści nie sprawili zawodu. Widowisko toczące się na pokładzie żaglowca w otoczeniu zrujnowanej sali widowiskowej byłego domu kultury było efektowne, nagrodzono je zasłużonymi brawami.



- Jest pewną przyjemnością oglądanie w teatrze, zresztą nie tylko w tym przedstawieniu, także w premierowym „Osobistym Jezusie” Wojcieszka (premiera odbyła się w Legnicy ledwie tydzień wcześniej! – przyp. red.), takich przedstawień, które opowiadają historie, fabuły. Takiego teatru, który nie szuka na siłę metafor, ani sensacji. Oczywiście, takie opowiadanie jest czasami uproszczone (tak jest w legnickim „Otellu” ), albo opowiada się je tak prosto, jak robi to Wojcieszek, ale jest to jednak wielka frajda. To po prostu powrót do źródeł teatru, który od zawsze był miejscem opowiadania historii, które mają śmieszyć lub wzruszać. Teatr Głomba od lat robi to bardzo świadomie i znakomicie operuje właściwymi mu środkami, nie udając przy tym innego teatru, niż jest nim w rzeczywistości.
Nie chciałbym nikogo z aktorów wyróżniać, bo jest wielką zaletą tego zespołu, że w Legnicy on po prostu jest, że tu właściwie każdy z aktorów może wymiennie zagrać rolę każdego kalibru. To, że Ewa Galusińska (Desdemona) i Przemysław Bluszcz (Otello) mają tu prowadzące role (bo tak napisano „Otella”) to jedno, ale ważniejsze jest, że one zyskują wiele dzięki bardzo stonowanej, ale jednocześnie silnie wspomagającej grze całego zespołu.
Zespołów teatralnych jest w Polsce coraz mniej, mimo że formalnie są w każdym teatrze… Rzecz w tym, że w Legnicy on naprawdę jest – powiedział chwilę po obejrzeniu premierowego przedstawienia Polskiemu Radiu Wrocław jeden z najbardziej znanych recenzentów i krytyków teatralnych Jacek Sieradzki.

Legnicki „Otello” w adaptacji Krzysztofa Kopki w całości dzieje się na portugalskim żaglowcu, który nagle zbacza z kursu, by płynąć w nieznane w poszukiwaniu legendarnych Wysp Szczęśliwych. Izolowana przestrzeń, w której rozgrywa się wielki dramat zazdrości prowadzącej do tragedii, zwielokrotnia emocje i uczucia. Efektowność scenografii i efekty oświetleniowe w połączeniu z prostą fabułą sprawiają, że oglądamy Szekspira w widowiskowo zredukowanej wersji będącej nadto osobliwą krzyżówką „Piartów z Karaibów” (klimaty przygodowo-marynistyczne) z „Dziewczyną z perłą” (estetyka odwołująca się do wielkiego holendersko-flamandzkiego malarstwa XVII wieku).

Sama fabuła jest nadzwyczaj prosta, da się opowiedzieć w kilku słowach. Oto bosman Jagon zawiedziony, że to nie on, a nowicjusz na morzu Kasjo, zostaje przez kapitana statku Otella awansowany na porucznika, knuje intrygę. Bezpodstawnie oskarża zatem Kasja o romans z żoną Otella , piękną Desdemoną. W Otella strzela piorun (demon) zazdrości, który całkowicie zatruwa jego umysł. I chociaż Jagon czuje, że się zagalopował, że tragedia wisi w powietrzu, to jednak brnie w intrygę. Boi się bowiem zemsty Otella, gdyby na jaw wyszło, że insynuacja była bezzasadna. Efekt jest tragiczny -Otello dusi kochającą go i wierną mu żonę, a gdy orientuje się, że padł ofiarą intrygi - popełnia samobójstwo, rzucając się w morską otchłań.
A statek płynie dalej... Cóż, jak mówi służąca Desdemony i wierna jej w nieszczęściu Emilia: „Świat to nie błahostka. To spory mieszek, na mały grzeszek”.

- Pewne sceny na statku, zwłaszcza gdy uderzają w niego fale sztormu, są zagrane tak rewelacyjnie, że można… nabawić się morskiej choroby – żartowali niektórzy z premierowych widzów. Inni podkreślali malarskość niektórych ze scen przedstawienia.
Dodajmy do tego graną na żywo klimatyczną i wielce ilustracyjną (wiatr, świsty lin, trzaski masztów…) muzykę „Kormoranów”, a będzie jasne, że mamy do czynienia z widowiskiem, w którym nie tyle poszczególne role, ale inscenizowana całość jest najważniejsza. W teatrze Jacka Głomba to już standard, w przypadku „Otella” - w wydaniu kostiumowym.
Prostota spektaklu może mieć znaczenie, gdy w październiku zespół Teatru Modrzejewskiej wyjedzie z „Otellem” w artystyczną podróż do USA (osiem przedstawień w: Santa Barbara, Los Angeles i Chicago).

**********************************************************************************

Na X Międzynarodowym Festiwalu Szekspirowskim w Gdańsku (sierpień 2006) legnicki „Otello” zdobył dwie z pięciu nagród regulaminowych: za najlepszą reżyserię (Jacek Głomb) i za najlepszą rolę kobiecą (Ewa Galusińska – Desdemona).



Wiliam Szekspir „Otello”

adaptacja: Krzysztof Kopka
reżyseria: Jacek Głomb
asystent reżysera: Przemysław Bluszcz
scenografia: Małgorzata Bulanda
ruch sceniczny: Leszek Badyl
muzyka: Kormorany


Grają:

Przemysław Bluszcz (Otello, kapitan statku „Speranza”)
Rafał Cieluch (Jagon, jego oficer)
Paweł Palcat (Kasjo, pasażer, później porucznik na statku)
Bogdan Grzeszczak (Lodowico, kapelan wyprawy)
Gracjano (sternik)
Tadeusz Ratuszniak (Rodrygo, marynarz)
Paweł Wolak (Montano, marynarz)
Lech Wołczyk (Marynarz)
Małgorzata Urbańska (Emilia, marynarz, później służąca Desdemony)
Magda Skiba (Viola, prostytutka)
Ewa Galusińska (Desdemona, córka bankiera sponsora wyprawy)
Katarzyna Dworak (Bianka, jej służąca)
Justyna Pawlicka (Mniszka)
Anita Poddębniak (Przeklęta)