- Kiedy się okazało, że to ja mam być Desdemoną poczułam się przywalona, jakby na mnie spadł niespodziewanie jakiś strasznie wielki ciężar. Pomyślałam sobie: "Czy dam radę?" – zwierza się Krzysztofowi Kucharskiemu, recenzentowi Słowa Polskiego-Gazety Wrocławskiej, aktorka Ewa Galusińska. Rozmowa publikowana jest w przeddzień legnickiej premiery "Otella" w Teatrze im. Modrzejewskiej w Legnicy (sobota 16.09 godz.20.00).
Dostała Pani nagrodę za rolę Desdemony na festiwalu szekspirowskim w Gdańsku. Przyrzekam, że nie będę Pani dusił.
- Nie każdy ma takie cechy charakteru, by kochać jak Otello.
Pokochała Pani tego zazdrośnika i mordercę?
- Desdemona bardzo kochała Otella. Była też przekonana o jego miłości.
Co było w tej roli najtrudniejsze?
- Najgorszy był strach i świadomość, że "Otella" grano już tysiące razy i Desdemonę grało tyleż aktorek. Bałam się porównań. W końcu odpowiedziałam sobie na pytanie: jaka jest różnica w emocjach ludzi na przestrzeni wieków? Nie ma i nie będzie żadnej! W podobny sposób odczuwają ból, przeżywają namiętności i miłość. To świat się zmienia wokół nas.
Pamięta Pani swoje emocje, gdy wieść gruchnęła, że zagra Pani Desdemonę?
- W sztukach teatralnych nie ma, niestety, samych głównych ról. Kiedy dowiedziałam się, że będzie "Otello", ucieszyłam się z przygody. Nie miało dla mnie znaczenia, czy zagram majtka pokładowego, czy zostanę uduszona. Ale kiedy się okazało, że to ja mam być Desdemoną... poczułam się przywalona, jakby na mnie spadł niespodziewanie jakiś strasznie wielki ciężar. Pomyślałam sobie: "Czy dam radę?".
Przecież na taką dużą rolę Pani czekała! Najpierw w szkole teatralnej, potem w teatrze.
- Szkoła jest pewnego rodzaju kloszem. Teatru zaczyna się aktor uczyć dopiero na scenie.
Po co są szkoły teatralne?
- Uczą pokory, szacunku do zawodu.
Co szkoła zabija?
- Napisze pan to małymi literkami? Osobowość.
Jak Pani trafiła do legnickiego teatru?
- Wysłałam swoje CV do Legnicy. Po trzech dniach zadzwonił do mnie dyrektor Jacek Głomb i zaprosił na rozmowę. Zaczęło się od występów gościnnych.
(Krzysztof Kucharski, "Desdemona się nie zmienia", Słowo Polskie Gazeta Wrocławska 15.09.2006)