„Komedia obozowa” - tytuł brzmi dość przerażająco i gorzko. Ale to taki metaforyczny paradoks. Bo co może być śmiesznego w ludzkiej tragedii? Temat jakże trudny do przekazania został przedstawiony widzom w dośćniezwykłym wydaniu. O legnickim spektaklu pisze i zachęca do obejrzenia Joanna Zawadzka.



Prosta, ale świetnie przemyślana scenografia przenosi nas do Theresienstadt. Poznajemy życie więźniów w obozie koncentracyjnym, gdzie przetrzymywani byli żydowscy przedstawiciele elit kulturalnych, politycznych i naukowych. Wśród wszechogarniającego brudu, chorób i głodu widzimy tu życie zgoła inne niż moglibyśmy sobie wyobrażać. Więźniowie, próbując zachować resztki człowieczeństwa, uczestniczą w próbach kabaretu. Na przekór panującym warunkom i swojej tragicznej sytuacji próbują wykrzesać z siebie choć trochę uśmiechu. W czasie gdy odśpiewują i tańczą sceny kabaretowe wraca im wigor i chęć do życia, tak jakby na chwilę zapomnieli o dręczących ich chorobach i bólu. W tej sytuacji tragiczny wydźwięk mają liczone w tle kolejne zgładzone istnienia, po których zostaje tylko ulotny proch zamykany w kartonowych skrzynkach.

Przełomowym momentem staje się wizyta Czerwonego Krzyża, którego przedstawiciele oglądając odpowiednio przygotowane na ich wizytę miejsca i życie kulturalne w obozie błędnie ocenia ten drastyczny przystanek na dalszej drodze kaźni. Obóz w Theresienstadt staje się więc modelowym przykładem prowadzenia obozów koncentracyjnych. Idąc za ciosem władze obozu na rozkaz Fuhrera zarządzają nagranie filmu propagandowego o życiu w Theresienstadt.

Rola reżysera przypada Kurtowi Gerronowi (w tej roli Rafał Cieluch), który miał największe doświadczenie w tej materii. Nazwany został symbolicznie „Mojżeszem XX wieku”, który dzięki temu projektowi ma wyprowadzić siebie i pozostałych aktorów żywych za więzień mury. Wierząc w swoją misję stara się przekonać pozostałych więźniów, że pokazanie sfałszowanej rzeczywistości, a więc niejako gra po stronie swoich oprawców, przyniesie im wszystkim wolność.

Na początku mimo swojej charyzmy nie porywa więźniów-aktorów za sobą. Jak mówi, przewrotnie nie wykonują jego poleceń z czym, jako niezwykle perfekcyjny reżyser, sobie nie radzi. Kurt tak mocno wczuwa się w swoją rolę, że w poszukiwaniu tzw. „life motiv`ów” z życia obozowego filmuje rzeczy sfingowane i przekoloryzowane przekonując najpierw siebie, a później innych, że to jedyna i słuszna droga do odzyskania upragnionej wolności. Finał jest jednak tragiczny, jak i tragiczne w całym wydźwięku jest to smutne przedstawienie.

Mimo radosnych śpiewów i tańców oraz świetnej oprawy muzycznej na żywo, na których opiera swą fabułę cały spektakl, ostatnia scena jest tak mocna i tragiczna w wyrazie, że aż wbija w fotel. Legniccy aktorzy popisują się wspaniałym warsztatem i umiejętnościami wokalnymi.

Teatr Modrzejewskiej, Legnica; 4 stycznia, godz. 11 i 19; 5 i 6 stycznia, godz. 19

(Joanna Zawadzka, „Komedia z tragicznym finałem”, Konkrety.pl., 2.01.2013)