Theresienstadt, Theresienstadt, getto Twych marzeń, najlepsze od lat – tak śpiewali legniccy aktorzy podczas  „Komedii obozowej” Roya Kifta w reżyserii Łukasza Czuja. Premiera spektaklu odbyła się 30 września na Scenie im. Gadzickiego. To historia o życiu ludzi, dokładniej, jego końcu. Obrazuje w dosyć silnie sparodiowany  sposób przebieg lat 40. XX wieku. Pisze Alicja Swedura.



Kurt Gerron to niemiecki reżyser, przebywający wtenczas w obozie koncentracyjnym. Nadzoruje on pracą tamtejszego kabaretu, działającego pod nazwą Karuzela. Jako, że jest dobry w swoim fachu, szybko zostaje wyłoniony spośród więźniów i przydzielony do nakręcenia filmu „promującego” getto. Kurt staje przed dylematem. Zgodzić się i żyć nadzieją, że zdoła wyjść żywy z obozu, czy pozostając honorowym, skazać się na pewną śmierć? To trudny wybór, ponieważ gra toczy się o życie.

Adekwatna do akcji przedstawienia scenografia, pozwala przenieść się 70 lat wstecz, do obozu Terezin. W środkowej części sceny stoją kolejno ułożone ławki, co przywodzi na myśl klasę dawnej, ubogiej szkoły. Po bokach pną się ku górze półki, na których stoją pudełka, a każdemu jest przyporządkowane jedno nazwisko, bowiem w każdym z nich są prochy człowieka. Zawieszone wokół brudne narzuty spełniają rolę tła. Kolory idealnie ze sobą współgrają, odzwierciedlają  ponury nastrój opowieści. Przeważa szarość, czerń, wszystkie te kolory, za sprawą których łatwiej jest poczuć ducha ukazanej historii. W tylnej części sali, na „balkonie” stoją muzycy, zaopatrzeni w cały wachlarz instrumentów.

Akcja jest dynamiczna. Miejsce wydarzeń ciągle się zmienia. Niektórzy aktorzy mają na sobie typowe więzienne ubrania, inni te, które udało im się zachować. Stare, brudne, mało elegancie szmaty. W tamtym momencie nie ma większego znaczenia, czy jest to urzędnik, zwykły obywatel czy chociażby szanowany niegdyś reżyser. Ma to uświadomić, że niezależnie od pozycji, statusu, czy stanowiska, każdy mógł znaleźć się w tym piekle.

Spektaklowi towarzyszy doborowa muzyka. Buduje ona nastrój odpowiedni do danej chwili, stwarza magiczną atmosferę. Słyszalne są m.in. dźwięki perkusji, gitary, akordeonu i klarnetu. Rolę wokalistów odgrywają sami aktorzy. Starannie  przygotowane teksty pozwalają rozumieć przesłanie, które niesie sztuka. Ach, jak przyjemnie być mieszkańcem kraju, Honduras właśnie to mój kraj – to tylko jeden z przykładów tekstu piosenki (śpiewanej przez aktorkę Zuzę Motorniuk), w którym wyczuwalny jest komizm. Linia muzyczna daje o sobie znać niemalże przy każdym wątku. Już po pierwszych słowach piosenki można przekonać się o talencie nie tylko aktorskim, ale i wokalnym artystów. Dzięki temu tekst jest prostszy do przyswojenia dla słuchacza.

Na deskach legnickiego teatru widzieliśmy już wiele zaskakujących dzieł, jednak to zasługuje na szczególne wyróżnienie. Kolejny raz artyści dali popis i dowód swojego świetnego warsztatu aktorskiego. Liczne monologi Rafała Cielucha, wcielającego się w głównego bohatera sztuki, obfitujące w emocje, są z pewnością trudne do odegrania. To wielkie wyzwanie. Mimo, że nie był on świadkiem tamtejszych wydarzeń, nie był w takim obozie, jak Terezin i prawdopodobnie nigdy nie spotkał na swojej drodze takich przeszkód, z jakimi przyszło walczyć Kurtowi, to świetnie wczuł się w rolę, potrafił unaocznić uczucia bohatera. „Komedia obozowa” przedstawia prawdę o przeszłości, ale w przekazie opiera się ona głównie na parodii. Cel jest jasny – widz powinien oddzielić prawdę od komizmu. Sceny muzyczne, w których aktorzy śpiewają o obozie w samych superlatywach, są tego idealnym przykładem.

Spektakl Łukasza Czuja jest dla każdego. Każdy odbiera go na indywidualny sposób. Jedni wychodzą z sali z uśmiechem na twarzy, stwierdzając, że to dobra komedia. Drudzy, pogrążeni w zadumie, zastanawiają się nad przeszłością i nad tym, co nie jest im znane.  Oby więcej takich spektakli, nasz teatr spisał się na szóstkę.

Komedia obozowa
, reż. Łukasz Czuj, Teatr im. H. Modrzejewskiej w Legnicy, premiera: 30.09.2012r.

(Alicja Swedura, „Rajskie getto pod dachem teatru”, Raban, grudzień 2012)