W niedzielę 22 maja na Scenie na Nowym Świecie premiera „Kochanków z Werony” w reżyserii Jacka Głomba, ostatnia w tym sezonie teatralnym. Dziennikarzom zaprezentowano fragmenty spektaklu, który tragedię najsłynniejszych kochanków w historii przeniesie na włoską prowincję epoki narodzin faszyzmu, charlestona i obyczajowej rewolucji.
Niedzielna prezentacja przedstawienia (początek o 19.00) będzie premierą-bis, bowiem legnicki spektakl swoją prapremierę miał 6 maja w Gdańsku, gdzie był głównym punktem obchodzonych w tym mieście uroczyście i corocznie urodzin Williama Szekspira. Będzie to już szósta szekspirowska realizacja w legnickim teatrze w ostatnim 15.leciu i trzecia na Scenie na Nowym Świecie (po „Hamlecie” i „Otellu”).
- "Kochankowie z Werony" są bardzo radykalną i głęboką trawestacją szekspirowskiego "Romea i Julii". Przyczyną dla której czynimy tak daleko idące zmiany dramaturgiczne jest chęć usłyszenia w tym klasycznym dramacie jak najbardziej donośnego głosu Szekspira współczesnego. Akcję osadzamy w lokalnej społeczności, w której sąsiedzi stają się nagle wrogami. W prowincjonalnych realiach, którym bliżej do Prochowic lub Jawora niż do Warszawy. A dlaczego ponownie Szekspir? Bo nie ma wybitniejszego dramaturga na świecie, który był, jest i zawsze będzie grany – objaśniał na czwartkowej (19 maja) prezentacji prasowej fragmentów spektaklu reżyser Jacek Głomb (w najnowszej kamizelce z napisem „Niech żyje Szekspir”).
Bezsporne jest, że autor scenariusza Krzysztof Kopka dokonał nie tylko znaczących skrótów, ale i dopisał niektóre kwestie sięgając po inne sztuki angielskiego dramaturga. W legnickiej adaptacji Romeo (Rafał Cieluch) to już doświadczony mężczyzna, zaś Julia (Magda Skiba) także nie jest nastolatką, ale świadomą i wyzwoloną młodą kobietą.
- W naszej Weronie współistnieć będą obok siebie luksusowe domy schadzek i przeciągające pod ich oknami procesje religijne. Życie rodzinne przedstawicieli obu skłóconych obozów znajdzie się w fazie rozkładu: albo za sprawą otwartej i manifestowanej swobody obyczajowej albo - przeciwnie - pełnej hipokryzji i obłudy świętoszkowatości. Oba te nurty, szczepione ze sobą w klinczu sporu na śmierć i życie, staną się w konsekwencji równie nietolerancyjne i uciążliwe, nawet dla swych wyznawców. Tak je przynajmniej odbierają przedstawiciele młodego pokolenia obu domów - Romeo i Julia. Ich szaleńcza, zakazana miłość jest w równym stopniu tryumfem uczucia, co - nie w pełni nawet świadomym - buntem wobec podzielonego świata, jaki stworzyli ich ojcowie – tak powody przeniesienia akcji do Włoch lat 20. ubiegłego stulecia, czasów rewolucji obyczajowej, nowej muzyki i stylu życia, futurystycznych manifestów artystycznych, ale przede wszystkim okresu narodzin faszyzmu, tłumaczą twórcy legnickiego przedstawienia.
Ogromne znaczenie dla klimatu takiej adaptacji będą miały scenografia (Małgorzata Bulanda), która symbolicznie przeniesie nas na włoską prowincję, jak i oryginalna muzyka tamtych lat (w opracowaniu Bartka Straburzyńskiego). A także zapach kadzideł, które przeniosą widzów w świat palarni opium, ważne miejsce scenicznej akcji. Na placach wykreowanej Werony pojawią się także jej obywatele - w tej roli wystąpi grupa statystów, mieszkańców okolic legnickiego Nowego Światu. Debiutantami będzie także… dwoje aktorskich dzieci (Antek Galusiński i Majana Wolak).
Dodatkową ciekawostką zza kulis legnickiego spektaklu jest to, że odtwórcy ról słynnej pary kochanków, są życiowymi partnerami także poza sceną. – Tak zaciera się granica między życiem, a sztuką – zauważa ten, który zadecydował o takiej obsadzie.
Grzegorz Żurawiński