Zapierające dech w piersiach widowisko, która łączy przepych inscenizacyjny i scenograficzny z ogromną dynamiką i sporą dawką erotyki. „Marat-Sade. Męczeństwo i śmierć Jean Paul Marata przedstawione przez zespół aktorski przytułku w Charenton pod kierownictwem pana de Sade” w inscenizacji Lecha Raczaka to seria obrazów z koszmaru szaleńca – są równie przerażające, co pociągające. Wieczorne spektakle 6 i 7 marca dużej scenie legnickiego teatru.
Dramat Petera Weissa był teatralnym hitem lat 60-tych XX wieku. Grano go na całym świecie, od Berlina (światowa prapremiera w reż. Konrada Swinarskiego), po Nowy Jork (reż. Petera Brooka). W 1966 roku tę ostatnią wersję przedstawienia przerobiono na film (także w reżyserii Brooka), w którym zadebiutowała na ekranie późniejsza gwiazda brytyjskiego kina Glenda Jackson.
Rzecz rozgrywa się w roku 1808 w 14 lat po zamordowaniu Jeana Paula Marata, lekarza, filozofa, dziennikarza, ale przede wszystkim jednego z przywódców Rewolucji Francuskiej, zwolennika terroru i bezwzględnych metod sprawowania władzy. Akcja dzieje się w przytułku dla wariatów, bądź osób uznanych za takie, jako - politycznie bądź obyczajowo - niebezpieczne dla napoleońskiej Francji.
Najsłynniejszym pacjentem tego szalonego i przerażającego więzienia jest sławny pisarz, wolnomyśliciel i skandalista markiz de Sade, który – w ramach grupowej terapii – decyduje się wystawić siłami pensjonariuszy sztukę o okolicznościach śmierci Marata. Boski markiz będzie w niej reżyserem, dyrektor przytułku - cenzorem, szaleńcy i inni osadzeni - aktorami, a pielęgniarze - strażnikami, by całość nie wymknęła się spod kontroli.
Między tytułowymi postaciami toczyć się będzie wielki spór o wizerunek świata i metodę jego naprawy, spór pomiędzy rewolucją (Marat) zamieniającą się w krwawą łaźnię, po której liczba niezadowolonych i biednych nie maleje ani na jotę, a pesymizmem i eskapizmem (de Sade), który potępiając zastane urządzenie świata, nie widzi zarazem realnych możliwości jego zmiany.
Jednak nie sam temat, a teatr jest tu najważniejszy i wychodzi z tego sporu zwycięzcą. Reżyser Lech Raczak, scenograf Piotr Tetlak i cały zespół aktorski biorący udział w przedstawieniu, wysmażyli przedstawienie, które zatyka dech w piersiach. W efekcie, bez chwili na nudę, oglądamy sztukę mądrą (choć niełatwą w interpretacji), a do tego kapitalnie zainscenizowane, doskonale zagrane, fascynujące i trzymające w napięciu widowisko sceniczne, które śmiało czerpie inspiracje zarówno z malarstwa (od słynnej "Śmierci Marata" Davida, po "Wolność wiodącą lud na barykady" Delacroix'a), jak i z filmowego dorobku Louisa Bunuela ("Widmo Wolności", "Anioł zagłady").
„Marat, de Sade, to manekiny z muzeum figur woskowych. Więc nie rozmowa o przebrzmiałych ideach zachwyca w spektaklu Raczaka, lecz jego zmysłowość. Świetne kostiumy i wyrazistość postaci. Wrzące pod makijażem aktorów mięśnie i emocje. Dudnienie krwi, które słychać, podobnie jak oddechy widzów. Teatrzyk w przytułku szaleńców miał tylko odtworzyć scenę zamordowania Marata przez Karolinę Corday. W istocie każdy z bohaterów odbudowuje w nowej dla siebie sytuacji uczucia, namiętności, instynkty. Wybuchom furii towarzyszy tresura. Erotycznym ekstazom - zimny prysznic” – tak legnickie przedstawienie zrecenzował Leszek Pułka z Dziennika.
„To naprawdę przyzwoicie wystylizowana epoka napoleońska, bez aluzyjnej kontrabandy i politycznych zaczepek. Tym, co w spektaklu przemawia najsilniej, jest żywioł teatralności - uwalniany od razu z burzliwą energią, rozpanoszony od parteru widowni (z której wymontowano fotele) aż po kryształowy żyrandol na suficie” – oceniła Jolanta Kowalska w miesięczniku Teatr.
Jest coś zastanawiającego w teatralnej modzie na Rewolucję Francuską, która z przytupem wróciła na polskie sceny. „Marat-Sade” Raczaka nie jest przecież osamotniony, swoje inscenizacje tego dramatu zrealizowali ostatnio także Piotr Tomaszuk i Maja Kleczewska. Gdy dodać do tego bydgoską i wrocławską inscenizacje „Sprawy Dantona” to widać wyraźnie, że hasło „Liberté, égalité, fraternité” i metody walki o jego realizację na nowo inspirują artystów. Niestety, w 30 lat po narodzinach Solidarności, wyraźnie już tylko artystów…
Grzegorz Żurawiński
Teatr Modrzejewskiej w Legnicy
Peter Weiss
MARAT-SADE
"Męczeństwo i śmierć Jean Paul Marata przedstawione przez zespół aktorski przytułku w Charenton pod kierownictwem pana de Sade"
przekład: Andrzej Wirth
reżyseria: Lech Raczak
scenografia: Piotr Tetlak
kostiumy: Ewa Tetlak
muzyka: Katarzyna Klebba i Paweł Paluch
premiera: 10 maja 2008
GRAJ¡: Paweł Wolak - PAN DE SADE, Rafał Cieluch - MARAT, Anita Poddębniak - SIMONA EVRARD, Magda Skiba - KAROLINA CORDAY, Grzegorz Wojdon - DUPERRET, członek parlamentu, żyrondysta, Zbigniew Waleryś - JAKUB ROUX, były ksiądz, obecnie radykalny socjalista, Paweł Palcat, Małgorzata Urbańska, Katarzyna Dworak – ŚPIEWACY, Magda Biegańska, Łukasz Węgrzynowski – PACJENCI, Tadeusz Ratuszniak - WYWOŁYWACZ, Zuza Motorniuk- SIOSTRA ZAKONNA, Bogdan Grzeszczak - COULMIER, Gabriela Fabian - ŻONA COULMIERA, Robert Gulaczyk – PIELęGNIARZ.
statyści: Mariusz Sikorski (Pielęgniarz), Malwina Rusów (córka Coulmiera), Żaklina Małolepsza/Katarzyna Gawińska (Widmo Wolności); muzycy: Robert Kamalski (klarnet), Andrzej Janiga (fisharmonia), Amadeusz Naczyński (instrumenty perkusyjne), Bożena Rodzeń-Jarosz (wiolonczela)
wieczorne spektakle na dużej scenie w sobotę i niedzielę (6 i 7 marca) o godz. 19.00
przedstawienia przedpołudniowe w czwartek i piątek (4 i 5 marca) o godz. 11.00
bilet: 25 zł (ulgowy 15 zł)
rezerwacja telefoniczna: 76-72-33-505, elektroniczna: bilety©teatr.legnica.pl