To jasny spektakl, trochę śmieszny, trochę gorzki, a nawet dramatyczny, trochę karykaturalny i socjologiczny. Dobrze się go ogląda, choć nie ma on żadnej czytelnej fabuły. Posłuchajcie tych bab. Mają siłę i to sprawi, że widownia Sceny na Piekarach długo będzie pełna – kobieco-zespołowe „Mamatango” ocenia Krzysztof Kucharski.

Za dużo, naprawdę, rozpisywano się o teatralnym problemie na Piekarach. Z wielkiej burzy - mały deszcz. Z wielkiej zimy - mały śnieg. Spektakl  został uratowany, co jest ewidentną zasługą skołowanych w ostatniej chwili - aktorek. O premierze „Mamatango” na legnickiej Scenie na Piekarach pisze Ludwik Gadzicki.

Udem sięgać do gwiazd, to nie grzech. Nie jest grzechem głośno się śmiać. Żywiołowo reagować, tak jak Paweł Palcat. Całym swoim jestestwem, ogniem krwi i żywiołem grzesznego ciała, które razem z lśniącymi kozaczkami wznosi na wyżyny swoich marzeń, upragnionych spełnień i możliwości. Tymi słowy pornodram „Roxxy 2 Hot” recenzuje Ludwik Gadzicki.

Zamieszanie związane z wycofaniem się Anny McCracken z reżyserii "Mamatango" zeszło podczas premiery w legnickim Teatrze Modrzejewskiej na drugi plan - spektakl, dokończony przez zespół realizatorów, obroniły kreacje aktorskie i autentyczne historie legniczan stanowiące podstawę scenariusza. Recenzuje Magda Piekarska.

Publiczność usłyszała całe spektrum radości i trosk współczesnych kobiet, od zwierzeń zaniedbanej przez męża kobiety po pięćdziesiątce po niepochlebne opinie na temat kobiet luksusowych. I można wywnioskować z pewnością jedno: kobietę ciężko zrozumieć i sklasyfikować - tak o premierze na legnickiej Scenie na Piekarach pisze Piotr Materzok.

W walentynkowy wieczór na Scenie na Piekarach odbyła się premiera międzynarodowego projektu „Mamatango”. Śmiało można stwierdzić, że spektakl obroniły legnickie aktorki. Pisze i ocenia Aleksandra Lesiak.

Przedstawienie jest bardzo plastyczne. Wiele obrazów na długo zapada w pamięć, zarówno poprze walory estetyczne, jak i swą wymowę symboliczną. Cały zespół stworzył tu jednolitą, barwna kreację, która w trakcie spektaklu ogrania wyobraźnię publiczności. O legnickim spektaklu „Marat – Sade” w reżyserii Lecha Raczaka pisze Paulina Chrzan.

Układ nerwowy zostaje poddany poważnej próbie. Ostatecznie ważny jest jednak bilans emocji, który w przedstawieniach Jacka Głomba zazwyczaj przechyla się w stronę uczuć ciepłych i pozytywnych. A widz po wyjściu z teatralnej sali zastanawia się  – dlaczego ma tak pogodny nastrój, skoro Paweł nie żyje, Druzylla została sama, a Rufus dalej będzie prześladował chrześcijan? O „Szawle” Roberta Urbańskiego w reżyserii Jacka Głomba wystawionym na legnickiej Scenie na Piekarach pisze Katarzyna Knychalska.



"Marat-Sade. Męczeństwo i śmierć Jean Paul Marata przedstawione przez zespół aktorski przytułku w Charenton pod kierownictwem pana de Sade" Petera Weissa to widowisko rozbuchane inscenizacyjnie i bardzo efektowne plastycznie oraz muzycznie.  Sztuka wyreżyserowana przez Lecha Raczaka grana będzie w sobotę i niedzielę 12 i 13 grudnia na dużej scenie legnickiego Teatru Modrzejewskiej.

Dwóch reżyserów, dwa języki, ale i dwa teatralne światy na scenie. Legnicki „Cyrano de Bergerac” jest próbą zanurzenia klasycznego dramatu we współczesnych konwencjach teatralnych, tak, by przemówił do dzisiejszego widza i nie stracił przy tym romantycznego uroku. Recenzja Katarzyny Knychalskiej.