Czy można bezkarnie odrzucić miłość, której jest się sprawcą, obiektem i ofiarą? Czy sutanna może stać się dla księdza więzieniem?  Odpowiedzi  w sztuce „Zanim chłodem powieje dzień”, najnowszej w legnickim repertuarze. To propozycja na weekend w teatrze.


W dramacie „Zanim chłodem powieje dzień” Paweł Kamza, niczym francuski romantyk Alfred de Musset, przekonuje, że nie igra się z miłością, a brak odpowiedzialności za własne czyny i przesadna miłość własna może być przyczyną bólu i nieszczęść zarówno jednostek, jak i osób im bliskich.

Paweł Kamza podjął się niełatwego zadania pójścia pod prąd silnie rwącej rzeki, jaką są kolejne medialne doniesienia o pedofilii wśród księży. Z wielką intelektualną uczciwością stawia przed nami problem odpowiedzialności w transgresyjnej miłości, a zatem takiej, która przekracza granice obowiązujących norm społecznych i akceptowalnych zachowań.

Czy można być zakochanym ze wzajemnością kapłanem? Jakie skutki niesie ze sobą schizofreniczna sytuacja, w której sutanna staje się więzieniem? Czy można dla tzw. świętego spokoju i bez katastrofalnych skutków zaprzeczyć samemu sobie i odrzucić miłość, której było się sprawcą? O tym właśnie jest ta sztuka, która jest także wnikliwą obserwacją obyczajową z życia polskiej prowincji, a zatem świata, w którym wszyscy wiedzą o sobie wszystko, są skazani na siebie i życie w realiach, w których współistnieją wielkie uczucia, niespełnione marzenia, ale też drobne i większe świństewka.

Ksiądz Maciej (Mateusz Krzyk), niespełniona nadzieja matki (Gabriela Fabian) na objęcie schedy po ojcu lekarzu, nieortodoksyjny kapłan, gitarzysta i lider wiejskiego zespołu muzycznego grającego sacrometalfolk, miota się między służbą Bogu, a miłością do Aliny (świetna, dramatyczna rola Magdy Skiby, nareszcie na miarę talentu, który ujawniła jako zmysłowa Karolina Corday w „Marat/Sade” Lecha Raczaka). Problem w tym, że źródło tej obopólnej fascynacji tkwi w odległej przeszłości, gdy młody kleryk rozkochał w sobie dziewczynkę zaniedbywaną przez matkę (Joanna Gonschorek) i ojca pijaka.

Ta miłość nie wygasła, mimo że Alina ma już męża (Bartosz Bulanda), prymitywnego wiejskiego macho, dupka i pijaka, z którym ma dwójkę dzieci. Sprowokowana przez zazdrosną i głupią koleżankę Anitę (Magda Biegańska) składa doniesienie na księdza, że była molestowana w przeszłości. „Suka szczuje” usłyszymy ze sceny w protestsongu granym i śpiewanym przez jej koleżanki (Katarzyna Dworak –bas, Magda Drab – skrzypce). To nie może się dobrze skończyć. Nie igra się z miłością…

Spektakl Pawła Kamzy (miłośnika fotografii) nieprzypadkowo jest jak album z ożywionymi fotografiami, a kolejne jego sceny, jak przewracane kartki tego albumu, co reżyser bardzo wyraziście podkreśla świetlnymi i dźwiękowymi akcentami-przerywnikami, które są jak trzask migawki i błysk flesza aparatu fotograficznego.

Spektakle na legnickiej Scenie Gadzickiego w sobotę i niedzielę (13 i 14 grudnia) o godz. 19.00. Bilet 25 zł (ulgowy 15 zł).

Grzegorz Żurawiński