Milicyjny tropiciel Cywil, policyjni komisarze Rex i Alex to najbardziej znani psi detektywi i wielkie gwiazdy telewizyjnego ekranu. W legnickiej inscenizacji „Zabijania Gomułki” Jacek Głomb zaryzykował i wprowadził do sztuki żywe zwierzę, potężnego owczarka środkowoazjatyckiego. Śnieżka towarzyszy na scenie komendantowi MO Jeremiaszowi granemu przez Pawła Palcata.


Lista filmowych psich gwiazdorów jest zresztą dłuższa, by wspomnieć jeszcze pancernego Szarika, czy Sabę z filmowych adaptacji „W pustyni i w puszczy”. Między filmem, a teatrem jest jednak jedna wielka i wręcz zasadnicza różnica. W granym dla publiczności przedstawieniu nie można krzyknąć - stop! Nie można przystąpić do powtarzania sceny i kręcenia dubla.

Ryzyko zatem było i wcale nie minęło, mimo kilku spektakli, które już zagrano. Nie obniża go nawet fakt, że Śnieżka ma dublerkę. Mamba to jej psia siostra z tego samego miotu. Trzyletnie suki, choć bliźniaczo podobne, mają jednak krańcowo odmienne usposobienia, które dobrze oddają ich imiona. Nic zatem dziwnego, że na scenie pojawia się ta o imieniu i manierach bajkowej królewny.

Decydując się na wprowadzenie żywego zwierzęcia na scenę (we wcześniejszej o sześć lat zielonogórskiej inscenizacji „Zabijania Gomułki” takiego motywu nie było) reżyser Jacek Głomb szukał dużego i groźnie wyglądającego psa, ale łagodnego i dobrze ułożonego. Znalazł dzięki wsparciu legnickiego związku kynologicznego, który polecił teatrowi zwierzaki znane jako medalistów psich wystaw. Ich właściciele i opiekunowie Ewa Horoszkiewicz i Marek Orliński podjęli nietypowe wyzwanie, rezygnując z należnych im honorariów.

Reakcje zwierzęcia na obce mu i nietypowe sceniczne otoczenie oraz obecność publiczności była jednak niewiadomą. Podczas prób poprzedzających premierę było zatem nerwowo. – Bałem się. Wystarczyły jednak dwie próby i kawałki aromatycznej kiełbasy, które na wszelki wypadek mam w kieszeniach. Okazało się, że Śnieżka jest przemiła – wspomina Paweł Palcat, a amatorski film nakręcony podczas jednej z prób w klubie aktorskim potwierdza, że pies wyraźnie polubił aktora.

Pojawienie się na scenie aktora w milicyjnym mundurze (rzecz dzieje się w roku 1963) z najprawdziwszym psem na smyczy jest sporą niespodzianką dla publiczności. Tym większą, że zmoczony wcześniej ciepłą wodą pies, z wrodzonym sobie nawykiem, otrząsa się z wody a delikatny prysznic dociera do bliżej usadzonych widzów. Scena, w której milicyjny komendant bezradnie spogląda na psa, jak na swojego przełożonego, który mógłby poradzić mu w kłopotliwej sytuacji, ma w sobie spory ładunek komizmu.

- Śnieżka nie zna scenariusza i to ona rządzi na scenie. Ja muszę dostosować się do jej reakcji i zachowań i być gotowy na improwizację. Pewne warianty z góry sobie przygotowałem – dodaje aktor.

Śnieżka i Mamba to środkowoazjatyckie owczarki, rasa licząca 5 tysięcy lat i pochodząca ze stepów Uzbekistanu i Tadżykistanu. - To psy obronne, doskonali stróże stad hodowlanych i posesji, ale przy tym niezastąpione w opiece i zabawie z dziećmi – zapewniają właściciele. – Moim zdaniem to najinteligentniejsze psy na świecie – mówi pani Ewa. – Ich psi dziadek to zwycięzca światowej wystawy psów rasowych w Amsterdamie w 2002 roku – dorzuca z dumą pan Marek.

Właściciele zdają sobie sprawę, że sukces spektaklu może spowodować konieczność ich wspólnej z psami artystycznej podróży po Polsce. – Psy to lubią. A my? Cóż, jakoś się dostosujemy – zapewniają. – I proszę dodać, że szukamy dla nich odpowiedniego kawalera. To już dorosłe panienki i czas na szczenięta, których jeszcze nie miały.

Grzegorz Żurawiński