Drukuj
Przedstawienie jest pozytywnym zwrotem w stronę oszczędności środków teatralnego wyrazu i rezygnacji z ideologicznych wynurzeń. Nie tłumaczy ono ciężkich i zawiłych egzystencjalnych paradoksów życia, a jednak jest nam bliskie.

W czasach, w których widz teatralny przywykł do inscenizacji  uwikłanych w głębokie sieci znaczeń, ciężkich od usilnej próby oryginalności i blichtru omamiającego zmysły, „Cyrano de Bergerac” w Teatrze Modrzejewskiej w Legnicy, odgradza się od tak przyjętego porządku rzeczy. Stanowi czytelną historię niebanalnej miłości, która zadziwia subtelnością wyrazu i porusza nietuzinkową formą.

Inscenizacja znanego tekstu XIX wiecznej komedii Rostanda, to ciekawy zabieg, który stawia rozterki, problemy i pytania współczesnego nam mężczyzny usidlonego uczuciami, w kontekście historycznym i ponadczasowym. Tłem staje się tu sceneria XVII wiecznej Francji czasów  „płaszcza i szpady”. Kostiumy i rekwizyty nie są jednak tylko dodatkiem, stanowią subtelne nawiązanie do tradycji. Próbują raczej sugestywnie ukierunkować tory wyobraźni, niż przenieść nas do minionych czasów. Jest to chwyt atrakcyjny i funkcjonalny. Pozwala bowiem na swoisty dialog tradycji ze współczesnością.

Zachowany w oryginale tekst nie stawia przedstawienia w patetycznym świetle świec minionych epok. Nie razi anachronizmem. Poezja jest tu najzwyczajniejszym środkiem wyrazu, który już od pierwszych chwil wpasowuje się w wydźwięk sztuki i harmonizuje z nią. Udaje się to bez problemu głównie dzięki odtwórcy de Bergeraca (Paweł Wolak). Aktor posługuje się słowem poetyckim z niesamowitą swobodą i zręcznością.

Przedstawienie inicjuje metateatralna scena, w której tytułowy bohater przerywa próbę spektaklu, stanowiącego wizję uwspółcześnioną i obfitującą w symbole. Ową scenę można by czytać jako komentującą całą historię próbę zarysowania estetyki współczesnego teatru. Jej  symboliczny i symultaniczny charakter przesądza o takim właśnie skojarzeniu. Nie podoba się ona jednak reżyserowi - Cyrano de Bergerac wchodzi na scenę i przerywa ją by w zamian przedstawić własną opowieść…

Jest to opowieść o uczuciu zwyczajnego człowieka, współczesnego nam mężczyzny, który nie mówi o swej miłości w sposób patetyczny i banalny. W ogóle o niej nie mówi. Odnosi się raczej wrażenie, że to miłość mówi za niego, w każdym momencie, gdy w polu widzenia pojawia się Roksana. Wielbi ją niemal jak ideał ze snu. Ukochana jest po części wytworem wyobraźni i rzeczywistą kobietą. Niemożliwe do spełnienia uczucie, które żywi do kuzynki, usidla go i więzi. Ale to nie miłość, tylko jego kompleks – długi nos, staje się motorem tragicznych w konsekwencji zdarzeń, które to komedia omyłek nam serwuje.

Kompensacją uczuć Cyrano i ujściem dla nich stają się emocjonalne, liryczne listy, które pisze do ukochanej w imieniu przystojnego Christiana de Nevillette (Paweł Palcat). Roksana nie zdając sobie sprawy ze straszliwej pomyłki, zatraca się w miłości do fałszywego autora listów i jego rzekomo wrażliwej duszy, dla której przykrywką jest równie piękne ciało. Rozwój tego uczucia obserwujemy na twarzach czterech odtwórczyń bohaterki (Katarzyna Dworak, Magda Biegańska, Gabriela Fabian, Małgorzata Urbańska), które pojawiając się kolejno, dzielą fabułę przedstawienia na cztery etapy. Każda dźwiga własny bagaż doświadczeń, piętno minionego czasu oraz obraz miłości, który ewoluuje wraz z następstwem wypadków.

Akcja przedstawienia, jak przystało na historię awanturniczą, jest wartka i szybka. Jedynie sceny liryczne spowalniają grę, jednak nie wytrącają z napięcia. Ruch sceniczny wykorzystuje niemal całą przestrzeń sceny i widowni. W kolejnych częściach przedstawienia postaci poruszają się po balkonach, na balustradach, między fotelami widzów. Dzięki temu całość przeistacza się w dynamiczną i pełną spontaniczności grę, którą aktorzy grają również z perspektywy  publiczności.

Przedstawienie jest pozytywnym zwrotem w stronę oszczędności środków teatralnego wyrazu i rezygnacji z ideologicznych wynurzeń. Nie tłumaczy ono ciężkich i zawiłych egzystencjalnych paradoksów życia, a jednak jest nam bliskie. Mówi o problemie nieszczęśliwej miłości, który – wydawać by się mogło – może dziś istnieć tylko jako przebrzmiały, oklepany i infantylny.  Sceny liryczne, mimo iż silnie emocjonalnie, nie rażą trywialnością i rzeczywiście wzruszają, a charakter miłości wcale nie jest jednoznaczny. Uczucie przejawia się pod różnymi postaciami: idealizowana miłość Cyrano, ślepa miłość Roksany i Christiana, ich związek zbudowany na kłamstwie. Wszystkie padają ofiarą prawdy, która w ostatecznym boju wygrywa i dokonuje surowej rewizji.

Cyrano de Bergerac w Teatrze Modrzejewskiej w Legnicy jest wiarygodny i przekonuje do swojej historii. Przedstawienie, które bohater prowadzi od początku jako reżyser, wieńczy słowami aktora, mówiąc o sobie nieco prześmiewczo i ironicznie: „(…) Cyrano de Bergerac, który dobrze to wyliczył, że był wszystkim i był niczym…”    

Marcin Ból, Fundacja Teatr Nie-Taki