Spektakl „Gay Love Story” w reżyserii Anny Ilczuk powstał z zapisów rosyjskich czatów, na których toczyły się rozmowy homoseksualistów. Inspiracją do stworzenia sztuki był brak tolerancji i akceptacji dla takich osób. Dlatego nie została i chyba nigdy nie zostanie wystawiona w Rosji.

- W Rosji to temat tabu. Oni się ciągle ukrywają. Trzeba użyć ton wrażliwości żeby też nie wyśmiać tego, bo to by było przykre. Wrażliwość dla mojej postaci i dla moich kolegów grających w tym spektaklu, to było jedno z najtrudniejszych zadań – powiedział odtwórca jednej z ról Michał Wielewicki z wrocławskiego Teatru Ad Spectatores występującego gościnnie w Legnicy.

„Pięciu bohaterów spektaklu regularnie spotyka się na czacie, ponieważ tylko tam otwarcie mogą być gejami. Tu nikt nie odwraca głowy. Ich homoseksualizm jest całkowicie naturalny. Mają świadomość, że tylko tu, jeśli będą mieli taką potrzebę, mogą otwarcie mówić o sytuacjach ze swojego życia, których nie zrozumieją lub nawet nie będą próbowały zrozumieć osoby heteroseksualne. Bohaterowie wielokrotnie żartują sobie z siebie i swojej orientacji seksualnej. Młodsi czy starsi, mniej lub bardziej wykształceni. Mają odmienne charaktery, pełnią w społeczeństwie różne role i jak każdy człowiek pragną kochać i być kochanymi, akceptować i być akceptowanymi.

Chowają się za wulgaryzmami, eksponując seksualne oblicze swojej orientacji. Tak pragną ich widzieć ci, dla których geje są wyuzdaną mniejszością, na temat której niezręcznie jest wypowiadać się publicznie. Ogromnej części społeczeństwa bardzo łatwo przychodzi potępianie ludzi, o których tak naprawdę nie ma pojęcia. Spektakl „Gay Love Story” udowadnia jednak, że uczucie łączące dwu mężczyzn może być równie subtelne i piękne jak to znane z melodramatów, w których nie ma mowy o innej miłości jak ta, łącząca mężczyznę i kobietę” – tak o tym przedstawieniu pisała Adriana Cieciuch z Dziennika Teatralnego.

Wiadomo jednak, że nawet taka recenzja może nie przekonać widza do obejrzenia spektaklu. Choć – moim zdaniem - większość z pewnością przyciągnie z samej ciekawości -  co będzie się w niej działo, o czym i jak będzie opowiadać. Dlaczego tak jest? Bo – choć nie chcemy się do tego przyznać - bywamy nietolerancyjni i inaczej patrzymy na takich ludzi. A sztuka pokazuje jacy są naprawdę. W sumie nic ich nie różni od nas. Są takimi samymi ludźmi jak my, tylko… inaczej kochają.

Czy aktorzy nie bali się zagrać w tym spektaklu? Nie mieli obaw, że zostaną utożsamieni z postaciami? – takie pytania cisnęły się zapewne wielu widzom. Otóż, nie bali się. To było dla nich nowe wyzwanie aktorskie. -  Nie zastanawiałem się długo nad przyjęciem tej roli, a w sumie wcale – powiedział wrocławski aktor Michał Wielewicki.

Legnicka publiczność odebrała spektakl bardzo pozytywnie. Nie było żadnych głupich incydentów, widzowie śmiali się tylko wtedy, kiedy coś było zabawne, a nie z samych bohaterów. Na końcu aktor Marcin Chabowski odczytał ostatni list, który wysłał jeden z bohaterów do reżyserki spektaklu. Parę dni później zmarł na raka. To był jeden z najbardziej wzruszających momentów.

Owacje na stojąco, gorące brawa i…  czekolady dla każdego aktora od jednego z widzów. -Wręczam kwiaty pani Agacie Kucińskiej za debiut na legnickiej scenie. No i bombonierkę też! A tu macie po czekoladzie dla każdego z  naszych pedałków – śmiał się widz wręczający prezenty aktorom. Tak zakończyła się legnicka przygoda z „Gay Love Story”

„Gay Love Story” uświadamia wiele rzeczy. Pokazuje, że jesteśmy równi. To, że są mężczyźni, którzy kochają facetów nie oznacza, że są źli. Po prostu są ludźmi i mają prawo do miłości, namiętności i normalnego życia. Nigdy nie oceniaj książki tylko po okładce, gdy nie znasz jej zawartości. Warto o tym pamiętać. Gorąco polecam!

Gabrysia Drabik (TISZ)