Drukuj
Od trzech lat Stowarzyszenie Przyjaciół Teatru Modrzejewskiej próbuje nakłonić legniczan do pozostawienia po sobie pamiątek dla przyszłych pokoleń mieszkańców miasta. Z mizernym skutkiem. Liczba złożonych depozytów, które umieszczone zostaną w specjalnym pojemniku i uroczyście zakopane w centrum Legnicy, jest trzykrotnie mniejsza, niż pojemność „Skrzyni czasu”. O sprawie pisze Zygmunt Mułek.

Najsłynniejsza legnicka skrzynia stoi od trzech lat na drugim piętrze legnickiego ratusza. Wymyślił ją prezydent Tadeusz Krzakowski. Pomysł prosty i chwytający za serce. Legniczanie mieli włożyć do tej skrzyni czasu swoje pamiątki: zdjęcia, listy, wiersze, dokumenty rodzinne czy własne prace artystyczne.

Skrzynię zakopie się na skwerze przed pomnikiem Jana Pawła II i gdy minie wiek, odkopie z powrotem. Żyjący wówczas legniczanie odkryją na nowo swoich przodków. A raczej to, co pozostawili po sobie.

– Nie wszystko się w życiu udaje – kiwa głową JanHila, prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Teatru Modrzejewskiej. – Zwłaszcza w Legnicy. Prezes Hila ma już dość tej skrzyni. Nie daje mu ona spokoju, a to dlatego, że od trzech lat nie może jej zakopać dla potomnych.

Było tak. Gdy prezydent wpadł na pomysł przypomnienia o rządzonej przez siebie Legnicy i mieszkańcach miasta, zaproponował, by zrealizowały ten pomysł tutejsze stowarzyszenia. Jan Hila niewiele się zastanawiał i natychmiast podjął się dzieła. Wykonanie skrzyni zlecił legnickiej firmie Hefra, producentowi ekskluzywnych srebrnych sztućców i pater.

Majstrowie do budowy skrzyni czasu wybrali najlepsze materiały – nierdzewną stal z dodatkami chromu, niklu i tytanu. Swoją usługę wycenili na 7 tysięcy 300 zł. Zagwarantowali, że przez sto lat rdza jej nie zeżre. Mało tego, może nawet lecieć w kosmos i nic jej się nie stanie.

Oficjalnie prezydent Krzakowski zaprezentował skrzynię legniczanom w październiku 2005 r. w kinie Ognisko. – Pozostawmy w tej skrzyni testament legniczan naszym prawnukom – zachęcał prezydent. Odzew jednak, jak się okazało, był raczej mizerny. W skrzyni bowiem może się zmieścić 500 teczek z pamiątkami dla potomnych. Za to trzeba zapłacić 30 zł. Aby koszty się zwróciły, legniczanie powinni wykupić 300 teczek.

– Sprzedaliśmy tylko 180 –wylicza Jan Hila. – Ja do swojej teczki włożyłem pamiątki rodzinne o moim dziadku, który był w I Kadrowej Józefa Piłsudskiego, a później został rozstrzelany w Miednoje. A także list mojej córki do św. Mikołaja.

Ten list i pozostałe pamiątki nie zostały zakopane, bo było ich tak mało, że terminy ciągle przesuwano. Miało być dwa lata temu w pierwszą rocznicę śmierci Jana Pawła II. Kolejny termin został przesunięty o rok, akurat by wypadło na 10. rocznicę wizyty Ojca Świętego w Legnicy. A skrzynia jak stała w magistracie, tak stoi.

– W tym roku, jesienią, na pewno ją zakopiemy – obiecuje po raz kolejny Hila. – Jest jeszcze szansa, aby wykupić teczkę i pozostawić po sobie ślad.

(Zygmunt Mułek, „Legnicka skrzynia prawie zakopana”, Polska Gazeta Wrocławska, 8.07.2008)