Drukuj
Stereotypowo-knedlikowo, przaśnie-wojskowo i idyllicznie-historycznie. Kto tak lubi w kinie - będzie zadowolony. Więc do kina marsz! Na ekrany kin wszedł właśnie film okrzyknięty najlepszą polską komedią, spadkobiercą „Jak rozpętałem II wojnę światową” i „Czterech pancernych” razem wziętych. Weryfikacja reklamowych sloganów trochę boli, ale sądząc po rechotach na sali - film może się podobać – pisze recenzent Dziennika Wschodniego.

Historia odsyła nas w lato 1968 roku kiedy wojska Układu Warszawskiego dokonały inwazji na Czechosłowację. Tragiczne ówczesne wydarzenia w filmie debiutanta Jacka Głomba śledzimy przez pryzmat groteskowej historyjki. Polityka tu w ogóle nie istnieje. Są za to przygody załogi polskiego czołgu Biedroneczka, weterana II wojny światowej, który bierze udział w inwazji ale gubi się za Czechosłowacką granicą.

Załoga Biedroneczki złożona z bufonowatego dowódcy i lebiegowatych podwładnych (kobieciarz - były kochanek szefowej jednostki, były student i oferma o złotym sercu) lądują dość brutalnie w małym przygranicznym miasteczku i muszą stawić czoła historycznej roli najeźdźcy i wroga.

Film jest komedią więc widz ma się bawić i zbytnio nie używać szarych komórek. Prościutka fabuła, czołgi poruszające się z prędkością pojazdów z gry komputerowej, dowcipy z koszar i obowiązkowo koszarowy język w wykonaniu Zbigniewa Zamachowskiego i Tomasza Kota. Są też zwyczajowo (ale bez przesady) okrutni przełożeni, są wojskowe mowy-bełkoty politycznie poprawne, są Ruscy czyli wojskowi z bratniej armii, jest czeskie miasteczko z stereotypowym zestawem mieszkańców: właścicielka gospody w zajeździe i jej atrakcyjna córka, atrakcyjna przyjaciółka córki, przechodzący na emeryturę zawiadowca stacji, kolejarz, mechanik samochodowy, młody inteligent z Pragi, młody prowincjusz będący bratem przyjaciółki córki, głuchoniema kelnerka itp.

No i jest godzina i 45 minut zupełnie bezrefleksyjnej wizyty w kinie na filmie łatwym, miłym i przyjemnym. Zaryzykuję określenie przyjemnym, bo atutem tego filmu są aktorzy. Maciej Stuhr, Joanna Gonschorek, Tomasz Kot, Zbigniew Zapasiewicz, Przemysław Bluszcz i czescy: Jirzi Menzel, Eva Holoubova, Boleslav Polivka.

Osobiście wolę jak kurwami rzuca Borys Szyc u Żuławskiego/Masłowskiej a nie Zamachowski u Głomba, ale cóż, ludzie są różni. Na „Operację Dunaj” pójdą tłumy i wyjdą zachwycone. I o to w chodzeniu do kina chodzi.

(agdy, „Operacja Dunaj, reż. Jacek Głomb, www.dziennikwschodni.pl, 17.08.2009)