Drukuj

Żądamy prawdy. Chwała bohaterom. Precz z komuną!  Takie hasła towarzyszyły legnickiej manifestacji w drugą rocznicę smoleńskiej katastrofy. Na szczęście ten kompromitujący miasto i rozum pochód błaznów był nieliczny.

Gdy rozum śpi, budzą się upiory. Taką nazwę nosi osiemnastowieczna akwaforta hiszpańskiego malarza Francisca Goi. Ten słynny obraz przedstawia autoportret artysty i jego sprzeciw, ale też bezsilność, wobec szalejącej wówczas w Europie Inkwizycji, której ofiarami padali artyści i naukowcy. Głowa artysty spoczywa na biurku, na którym leżą porzucona kartka papieru i pióro. Wokół kłębią się groźne czarne upiory - sowy i nietoperze.

W rocznicę tragedii smoleńskiej w Legnicy upiory budzono pod pomnikiem papieża. Był nawet apel poległych. Nieprawdopodobne, ale prawdziwe. Dzięki temu wiem już, że ofiary katastrofy lotniczej nie leciały wcale na okrągłą rocznicę zbrodni katyńskiej, ale na tragicznie zakończoną wyprawę bojową. Paradoksalnie jest w tym ziarno prawdy, bo cały ten lot, którego w ogóle nie powinno być, był przecież elementem polsko-polskiej batalii, którą dwa lata temu toczono na rosyjskiej ziemi. Wojny prezydenta z premierem.

Było też coś ważniejszego, o czym dziś mało kto już pamięta. Katyńska manifestacja miała być efektownym propagandowo startem batalii o prezydencką reelekcję, na którą sprawujący tę funkcję miał minimalne szanse. To z tego powodu na pokładzie prezydenckiego samolotu znalazło się tak wiele ważnych postaci polskiej polityki. W tym lewicowy konkurent do prezydentury Jerzy Szmajdziński, który jeszcze trzy dni przed tragedią zamierzał feralną sobotę spędzić w Legnicy.

Jest częścią polskiej tradycji czczenie ofiar i niemądre przeciwstawianie ich żywym. Stąd zapewne legniccy demonstranci spod znaków PiS i Gazety Polskiej nieśli transparent „Chwała bohaterom”. Jakim bohaterom? – pytam. Nazwiska proszę! Czy chodzi o organizatorów tego skandalicznego lotu z prezydenckiej kancelarii? Może chwała należy się niedoszkolonym i podatnym na presję sytuacji pilotom, którzy postanowili wykonać zadanie nie zważając na ryzyko dla siebie i pasażerów?

W tym monstrualnym zakłamaniu jest jednak logika i konsekwencja. Skoro o ofiarach mówi się, że poległy, to jest już jasne jak słońce, że śmierć poniosły z ręki wroga. Najpewniej w zabójczym zamachu, którego kolejną wersję będzie mogła eksploatować Gazeta Polska. Z ogromną korzyścią dla siebie. To jedyny polski tygodnik, któremu nakład po tragedii smoleńskiej podskoczył  – uwaga! uwaga! – o 150 procent.  Nie od dziś wiadomo, że nic nie sprzedaje się tak dobrze, jak kit i bzdura. Zamach (rozpylona mgła, pułapka helowa, zamach elektromagnetyczny, bomby na pokładzie – do wyboru)  to jest coś! Banalna do bólu i żałosna dla państwa polskiego prawda o katastrofie, to przy tym zwykła nuda, której nie da się dobrze sprzedać.

Dalej też jest konsekwentnie. Skoro pasażerowie tupolewa polegli we wrażym zamachu, to oczywistą oczywistością jest, że byli bohaterami jedynej prawdziwej Polski perfidnie „zdradzonymi o świcie” przez gorszą jej część, która dziś dzierży władzę. Ten fragment „Przesłania Pana Cogito” Zbigniewa Herberta robi zawrotną karierę, bo używa go namiętnie lider „żądających prawdy”. Nic to, że jest to totalna manipulacja wierszem. Nic to, że już rok temu przeciwko temu nadużyciu protestowała wdowa po poecie.  „Ja sobie nie życzę, żeby jego twórczość wciągać w rozgrywki polityczne, bo to są rozgrywki polityczne. Ja nie popieram pana Kaczyńskiego. Ja protestuję. To, co oni myślą, mnie nie obchodzi. Ten wiersz nie był napisany dla pana Kaczyńskiego. Ten wiersz był napisany w zupełnie innych warunkach i dotyczy nie tylko Polski, tylko w ogóle jakiegokolwiek innego kraju, w którym panuje ucisk i nieposzanowanie obywateli” – mówiła Katarzyna Herbert w Radiu Zet.

Kto by się jednak przejmował takimi duperelami. „Zdradzeni o świcie” – przecież to brzmi! I tylko o to chodzi w tej bezpardonowej wojnie o władzę w kraju, w którym poezję czyta garstka pięknoduchów. Przecież tylko oni wiedzą, że cytat o zdradzonych ma w wierszu Herberta swój ciąg dalszy: „strzeż się jednak dumy niepotrzebnej, oglądaj w lustrze swą błazeńską twarz”. To, co widziałem w Legnicy, to jednak nie tylko błazenada. Trzeba wyjątkowej perfidii godnej średniowiecznej Inkwizycji, by kłamać jak z nut, pod transparentem „Żądamy prawdy”.  I co tam jeszcze? Acha. Precz z komuną!

Żuraw, 11 kwietnia 2012 r.