Drukuj

Wigilia. Ostatni moment, by przemówić ludzkim głosem. Będzie o medialnym praniu mózgów czyli o planowanym przyszłorocznym skoku na miedziową kasę. W roli czarnego charakteru – ekipa Tuska. Reszta udaje zatroskanych.

Rząd wpisał do ustawy budżetowej, że od marca przyszłego roku zamierza pobierać podatek od wydobycia miedzi i srebra. Miedziowe lobby, które w przyszłym roku będzie zastanawiać się jak pożytecznie zagospodarować gigantyczne 11 miliardów zysku, zatrzęsło się z oburzenia. Sekundują mu w tym politycy i dziennikarze. O ile mogę zrozumieć tych pierwszych, bo każdy powód, by przyłożyć rządowi jest dobry, to postawa mediów jest zastanawiająca. Dobra. Powiem dosadnie. Najzwyczajniej głupia.

Czytam te bezkrytyczne i bezrefleksyjne relacje o „skoku na kasę”, „pętli zakładanej na szyi”, „dojeniu KGHM” i takie tam podobne i myślę: nie rozumieją, co piszą, czy – to bardzo prawdopodobne – nie chcą zrozumieć, bo tak wygodnie. Zawsze to lepiej płynąć z prądem. Postawa, byle się nie wychylać i nie narażać lokalnym baronom polityki i gospodarki, ma swoje uzasadnienie. Zatem kawa na ławę. Decyzję o wprowadzeniu podatku zależnego od wartości wydobytej przez KGHM miedzi i srebra uważam za słuszną i sprawiedliwą, chociaż… spóźnioną o – co najmniej – kilkanaście lat. Powiem więcej! Fakt, że taka danina na rzecz państwa nie była dotąd pobierana jak najgorzej świadczy o jakości kolejnych ekip rządowych. Świadczy też o sile miedziowego lobby i słabości polskiej demokracji.

Błagam, pomyślmy trochę. Oto prywatna firma (a taką od wielu już lat jest KGHM Polska Miedź, w której państwo ma ledwie 30 procent własności) eksploatuje z ogromnym zyskiem miedziowe złoże, które należy do państwa. Czerpie zatem gigantyczne dochody dla siebie i swoich właścicieli sięgając po dobro, które należy do wszystkich Polaków.  Nie tylko tych, którzy w niej pracują. Nie do akcjonariuszy. Także do Nowaka z Suwałk, Kowalskiego z Sanoka czy Malinowskiego ze Świnoujścia.  Powtórzę! Miedź i srebro zawarte w skałach między Lubinem i Głogowem nie jest własnością KGHM, ale wszystkich mieszkańców naszego kraju. Wszyscy zatem powinni czerpać korzyści z eksploatacji tego ogólnonarodowego skarbu. Także ze światowej koniunktury na te cenne metale.  Zwłaszcza, że mówimy o eksploatacji, a zatem o procesie, który jest nieodwracalny. Polskiej miedzi i srebra w naszej ziemi będzie już tylko ubywać.

Jako się rzekło nie dziwią mnie ataki polityków na tę mądrą, solidarną i sprawiedliwą decyzję. Nie po raz pierwszy polityczni gracze stają w obronie miedziowego lobby kosztem współobywateli, prawdziwych właścicieli miedzi i srebra. Cóż, lobby jest silne, a państwo… No, powiedzmy silne bardzo umiarkowanie. Gdy w połowie lat 90. ubiegłego wieku przystąpiło do prywatyzacji KGHM to także uległo. W efekcie pracownicy tej firmy przejęli w 15 procentach jej własność, choć Polską Miedź wybudowano za pieniądze wszystkich rodaków. Sprawiedliwość została brutalnie naruszona w imię tzw. spokoju społecznego i zgody na prywatyzację. Na taką, w wyniku której nauczyciel nie ma co marzyć o tym, by dostać na własność choćby… kredę do tablicy. Wykluczona z tak przeprowadzonej prywatyzacji była zresztą większość Polaków. Nie miał kto stanąć w ich obronie.

Zakończmy. Podatek od bezpowrotnie wyczerpującego się złoża jest jedynie spóźnionym o wiele lat powrotem do zasady solidarnego udziału w korzyściach, jakie dało nam odkrycie Wyżykowskiego i wielki wysiłek pokoleń Polaków, którzy sięgnęli po jego owoce. Tylko tyle i aż tyle. Reszta to gra sił i interesów. I trochę medialnego szumu. Wesołych świąt.

Żuraw, 24 grudnia 2011 r.