Scena: Festiwal Miasto - nowy pomysł Jacka Głomba
- Szczegóły
Obejmując dyrekcję legnickiej sceny, Głomb musiał znaleźć sposób na tworzenie teatru w naznaczonym szczególną historią miejscu, w którym sztuka nie cieszyła się dotąd dużą popularnością. Zauważył, że Legnica jest miastem nielubianym i niedocenianym przez mieszkańców. Postanowił więc przy pomocy teatru odkryć przed nimi niezwykłość miejsca, w którym żyją, przyjrzeć się jego zagmatwanym dziejom tworzonym przez Niemców, Ukraińców, Cyganów, Łemków, Żydów, Polaków z Wilna, Lwowa, Grodna...
A skoro publiczność nie chciała przychodzić do teatru, teatr musiał wyjść jej naprzeciw. Rozpoczął więc trwającą do dziś podróż po zapomnianych, owianych złą sławą dzielnicach i nieodkrytych dotąd przestrzeniach. A tych w Legnicy nie brakuje. Dzięki teatrowi właśnie mieszkańcy mogli po raz pierwszy wejść do budynków, które przez wiele lat zajęte były przez stacjonujących w mieście Rosjan.
Teatr Modrzejewskiej działa w myśl zasady, że „praw dziwę historie należy opowiadać w prawdziwych miejscach". Tak powstały słynne legnickie inscenizacje: Pasji - w kościele ewangelickim, Złego - w starej hali fabrycznej, Koriolana - w koszarach pruskich, Hamleta, księcia Danii - w popadającym w ruinę domu kultury, czy głośnej Ballady o Zakaczawiu - w nieczynnym kinie „Kolejarz". W ten sposób zapomniany teatr stał się na nowo częścią miasta, a w krótkim czasie również jego wizytówką. Dziś zapraszany jest na festiwale odbywające się w różnych zakątkach Polski i doskonale znany wszystkim teatromanom.
Już na samym początku swojej działalności Jacek Głomb wyznaczył sobie i teatrowi jasne cele. Nie starał się podążać za panującymi w Polsce trendami, wpisywać w jakąś modną estetykę, czy robić spektakli o wielkich pretensjach intelektualnych. Zaczął tworzyć teatr na miarę rzeczywistości, w której funkcjonował. Od lat opowiada więc proste historie, których nieodłączną część stanowi lokalna tradycja. Nie tylko dopuścił do głosu mieszkańców, ale właśnie ten ich głos uznał za niezbędny dla legnickiej sceny. Jak sam mówi o swojej działalności: „Hasła nowe przestrzenie dla teatru nie rozumiem tylko jako realizacji projektów w innych niż scena miejscach. Równie ważna, jeśli nie ważniejsza, jest tutaj przestrzeń społeczna, czyli po prostu publiczność."
Ten sposób myślenia sytuuje się blisko dawnych teatrów alternatywnych. Głomb przyznaje się zresztą do czerpania inspiracji z tamtych doświadczeń. Można odnaleźć je nie tylko w potrzebie grania poza tradycyjnym układem sceny i widowni, w podejmowaniu politycznych czy społecznych tematów, ale także w poczuciu odpowiedzialności za widzów i za miejsce, w którym się tworzy. I oczywiście w silnym przekonaniu, że za pomocą teatru można zmieniać otaczającą rzeczywistość. Wszystko to nadaje scenie legnickiej niepowtarzalny, wyrazisty charakter.
Najnowszym przedsięwzięciem Teatru Modrzejewskiej było stworzenie festiwalu teatralnego na i tak już gęstej od nich mapie Polski. Jednak „Miasto" - bo tak nazywa się legnicki przegląd - jest zdarzeniem wyjątkowym. Przyświeca mu znana doskonale widzom idea tworzenia spektakli, dla których pierwszym impulsem będzie przestrzeń. Ryzyko przedsięwzięcia było ogromne, ponieważ jakość wprowadzonych do programu spektakli nie mogła być wcześniej zweryfikowana. Organizatorzy założyli bowiem, że wszystkie festiwalowe przedstawienia będą światowymi premierami. Zaprosili więc artystów z różnych krajów, aby kilka miesięcy wcześniej odwiedzili miasto, wybrali najciekawszą dla siebie przestrzeń, odnaleźli w niej inspiracje i stworzyli spektakle, które pokazane zostaną w Legnicy.
Dzięki temu kilka miejsc, w większości zaniedbanych i od lat popadających w ruinę, stało się na kilka wieczorów przestrzenią dla sztuki. Festiwalowe przedstawienia grane były między innymi w sowieckim bunkrze, w byłym Teatrze Letnim, w hali magazynowej, w sali dawnego teatru varietes, w zrujnowanym WDK, w kościele ewangelickim...
Program „Miasta" dał widzom szansę przyjrzenia się działalności legnickiego teatru z różnych stron. Festiwalowi towarzyszyła premiera antologii zatytułowanej „Dramaty Modrzejewskiej”, na którą złożyły się teksty pisane specjalnie na zamówienie legnickiego teatru. W ten sposób scena - znana przede wszystkim z etykietki teatru grającego w miejscach nieteatralnych - kieruje naszą uwagę ku treściom swoich spektakli, ku tematom, problemom, zagadnieniom będącym w centrum zainteresowania związanych z nią twórców.
Na antologię złożyło się osiem bardzo różnorodnych tekstów, które połączyło miejsce prapremiery. To w większości raczej scenariusze teatralne niż dramaty. W przypadku niektórych z nich trudno wyobrazić sobie, aby sięgnęli po nie inni twórcy. Stanowią jednak bardzo ciekawe dopełnienie obrazu legnickiego teatru - pokazują jak z jego perspektywy wygląda współczesna Polska.
Część z nich podejmuje próbę przekrojowego spojrzenia na nasz kraj i społeczeństwo - zostaje ono zamknięte w murach współczesnego szpitala (Szpital Polonia Pawła Kamzy), w autokarze wiozącym pielgrzymów (Wesele raz jeszcze, czyli Pielgrzymi Marka Pruchniewskiego w adaptacji Pawła Kamzy), czy też ujęte w metaforę cyrku, jak w Placu Wolności Lecha Raczaka. Nie mogło tu również zabraknąć obrazu polskiego blokowiska i historii osiedlowego outsidera Bogusia z Made in Poland, najgłośniejszego dramatu Przemysława Wojcieszka i chyba najbardziej spektakularnego z legnickich przedstawień.
Antologia jest podsumowaniem dotychczasowych dokonań autorów związanych z Teatrem Modrzejewskiej, jednak nie zamyka tradycji dramatów pisanych na zamówienie. Na festiwalu swoją premierę miał Łemko w reżyserii Jacka Głomba; scenariusz napisał Robert Urbański. Spektakl zrealizowany w sali dawnego teatru varietes jest kolejną próbą spojrzenia w głąb legnickiej historii i tradycji. Został osnuty wokół dziejów starego Łemka Oresta przesiedlonego na wieś w okolice Legnicy. Przywiązany do własnej tradycji, postanowił nigdy się jej wyrzekać. Przed śmiercią postawił sobie jeszcze jeden cel: zdecydował, że opowie o przeszłości dzieciom, które wcześniej nie chciały go słuchać. Przedstawienie stało się teatralną lekcją lokalnego folkloru i dolnośląskiej historii. Ujawnił się w nim wyraźnie legnicki „charakter pisma". Uwagę przykuwało maksymalne wykorzystanie przestrzeni. Tu każda drabina, dziura w sklepieniu, czy zniszczona ściana grały swoje role i stanowiły nieodłączną część spektaklu, który niewątpliwie w innym mieście, w odmiennym otoczeniu wybrzmi zupełnie inaczej.
A jak poradzili sobie z nietypowymi przestrzeniami zaproszeni artyści? Kilka zespołów nie odnalazło się zupełnie w formule festiwalu. Żadnego dialogu z przestrzenią nie podjęła gruzińska grupa Teatraluri Sardapi, która zaprezentowała Przemianę na podstawie opowiadania Kafki. Całe przedstawienie zostało oparte na jednym, co prawda ciekawym pomyśle aktorskim, jednak wyeksploatowanym do granic.
Teatr Łaźnia Nowa zagrał w posowieckim bunkrze Krwawe wesele, oparte na motywach z dramatu Federica Garcii Lorki. Miejsce, w którym rozgrywało się widowisko, wypełniły rozciągnięte między podłogą a sufitem pasy półprzezroczystego materiału, ozdabianego co rusz wielobarwnymi projekcjami. W głębi autentyczny zespół cygański Kale Jakha akompaniował miłosnej historii i scenicznym zdarzeniom. Jednak w przeciwieństwie do legnickiego spektaklu, przedstawienie Bartosza Szydłowskiego nie straciłoby wiele, gdyby zagrane zostało w przestrzeni innego typu. Zresztą zaraz po premierze legnickiej odbyły się jego pokazy w krakowskiej siedzibie teatru.
Na opanowanie miejsca znalazła sposób grupa Stalker Teatro z Turynu, realizując spektakl Action Tripodi. Włoscy artyści zaprosili do współpracy kilkunastu legniczan, by wraz z nimi tańcem, ruchem, światłem, z użyciem drewnianych konstrukcji okiełznać wielką przestrzeń hali magazynowej byłej „Milany". Do udziału w akcji wciągali także publiczność. Jednak zbyt długie widowisko po pewnym czasie zaczęło nużyć swoją przewidywalnością i monotonią.
Na legnickim festiwalu nie mogło zabraknąć natomiast znanego z niekonwencjonalnych spektakli Teatru Usta Usta. Jego twórcy nieczęsto sięgają po teksty dramatyczne, tym razem jednak zainspirowali się dramatem Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk Katarzyna Medycejska i na jego podstawie stworzyli przedstawienie Bóg/Honor/Ojczyzna. Marcin Liber, który z każdym sezonem odkrywa coraz ciekawsze przestrzenie Poznania, swój legnicki spektakl umieścił we wnętrzu najstarszego w mieście kościoła Najświętszej Marii Panny. W protestanckiej świątyni widzowie - siedzący w tradycyjnie ustawionych rzędach kościelnych ławek - stali się świadkami i uczestnikami sądu nad księżną Katarzyną Medycejską. Powstał dopracowany w najmniejszym szczególe, widowiskowy, monumentalny spektakl ze świetną rolą Teresy Kwiatkowskiej.
Najbardziej oczekiwanym wydarzeniem festiwalu była premiera przedstawienia 1612 zrealizowanego wspólnie przez moskiewski Teatr.doc i wrocławską grupę Ad Spectatores. Spektakl wyreżyserowany został przez Michaiła Ugarowa, Rusłana Malikowa i Krzysztofa Kopkę.
Teatr.doc jest doskonale znanym polskiej publiczności radykalnym zespołem, owianym zasłużoną legendą. Przyświeca mu bliska również legnickim twórcom idea związania teatru z toczącym się wokół życiem. Dlatego też tworząc spektakle wykorzystuje osławioną technikę verba-tim. Znany jest z odważnych przedstawień, takich jak Nord-Ost. Dzień czterdziesty pierwszy, który bez cenzury zrelacjonował wydarzenia z Teatru na Dubrowce, czy Wrzesien.doc, będący wstrząsającym obrazem skomplikowanych czeczeńsko-rosyjskich relacji. Scenariusz tego - prezentowanego również w Polsce - spektaklu powstał w oparciu o rosyjskie i czeczeńskie wypowiedzi znalezione na forach internetowych.
W swoim legnickim przedstawieniu twórcy zajęli się natomiast problemem stosunków polsko-rosyjskich. W tym celu zabrali widzów w czasy wielkiej smuty. Tytułowy rok 1612, jedna z najbardziej przekłamywanych dat rosyjsko-polskiej historii, ostatnio znowu wzbudza kontrowersje - czwartego listopada od dwóch lat obchodzony jest w Rosji Dzień Jedności Narodowej.
Spektakl prezentowany był w hali byłych zakładów dziewiarskich „Hanka", na niewielkiej kwadratowej przestrzeni z dwóch stron ograniczonej widownią. Zagrany został częściowo po polsku, częściowo po rosyjsku. Ujęte w groteskową formę przedstawienie ukazało stosunki polsko-rosyjskie, którymi rządzą kompleksy, absurdalne stereotypy i pielęgnowane od lat wzajemne uprzedzenia. Obok Maryli Mniszkówny, Dymitra Samozwańca, hetmana Żółkiewskiego na scenie pojawili się handlarze, żołnierze, prostytutki... Wszyscy dopuszczeni zostali do głosu. Polscy i rosyjscy artyści skonfrontowali ze sobą różnorodne opinie, wykluczające się racje, przez każdą ze stron uważane za jedynie słuszne. Udowodnili, że potrafią uważnie słuchać dochodzących z każdej strony głosów i pozwalają im wybrzmieć na scenie. Reszta należy już do widza.
Międzynarodowy Festiwal Teatralny „Miasto" był niewątpliwie przedsięwzięciem niezwykle odważnym. Jednak mimo kilku udanych przedstawień, pozostawił po sobie niedosyt, poczucie trochę zaprzepaszczonego, świetnego pomysłu. Oczekiwaliśmy przecież, że słynne legnickie przestrzenie staną się integralną częścią festiwalowych spektakli, że uczestniczący w nich widz nie będzie odwracał wzroku od scenicznych zdarzeń, aby kontemplować niesamowitość miejsca, w którym się znalazł. A było różnie.
Podczas pierwszej edycji festiwalu nie do końca udało się zrealizować wyrażoną przez Jacka Głomba, główną ideę przyświecającą organizatorom: „nie chodzi o efekciarskie granie w ruinach, o coraz częściej dziś naśladowane wychodzenie poza budynek teatru, ale o świadomy wybór miejsca do realizacji spektaklu, w którym opowiadana historia będzie nierozerwalnie złączona z przestrzenią". Pierwsza edycja nie była mocnym wejściem na festiwalowy rynek. Część zaproszonych zespołów nie potraktowała dość poważnie formuły festiwalu lub gra z niekonwencjonalną przestrzenią nie stanowiła ich mocnej strony. Cztery festiwalowe dni wystarczyły, by zauroczyć się Legnicą, jej niepowtarzalną atmosferą i teatralnym potencjałem. Być może za dwa lata zachwycą nas tak również spektakle...
(Paulina Skorupska, „Teatr wychodzi w przestrzeń miasta”, Scena nr 5/2007)