Tysiące widzów i tyleż sprzedanych biletów. Rzesze dziennikarzy i krytyków teatralnych, wolontariusze. I Międzynarodowy Festiwal Teatralny spowodował, że wszyscy oni na kilka dni ulegli magii miasta i teatru – relację z legnickiej imprezy artystycznej zamieszcza Katarzyna Gudzyk w najnowszym wydaniu tygodnika Gazeta Piastowska.

Pierwsze projekty w naturalnych przestrzeniach miasta Jacek Głomb, dyrektor legnickiego teatru, realizował już przeszło dziesięć lat temu. W 1995 roku wystawił Pasję, której sceną był Ewangelicki Kościół Mariacki, później przyszedł czas Złego według Tyrmanda, Don Kichota nocą i wiele innych. Granie w „ruinach” stało się znakiem szczególnym Teatru Modrzejewskiej i jednocześnie świadomą wizją teatralną.

Z takiego myślenia o mieście i teatrze zrodziła się idea Festiwalu „Miasto”. 14 września (13 września – przyp. red.) ów artystyczny zamysł stał się faktem. Przez cztery kolejne dni Legnica buzowała twórczym fermentem. Prapremierowe spektakle inspirowane przestrzeniami miasta wystawiły teatry z Polski, Stanów Zjednoczonych, Rosji, Gruzji i Włoch.

Królowała różnorodność


Siedem prapremier wystawionych na zaimprowizowanych scenach sprawiło, że festiwal był prawdziwym spektaklem różnorodności. Przed widownią swoje podwoje otwarły obiekty na co dzień niedostępne dla legniczan i te, które już dobrze poznali. Każdy ze spektakli dostarczał innych wrażeń. Co najmniej trzy spośród nich okazały się prawdziwą rewelacją.

Na legnickiego Łemka biletów brakowało już na kilka dni przed premierą. Spektakl wystawiono w dawnym magazynie firmy Leg-Pol (pierwotnie teatr variètes) na Zakaczawiu. Zdegradowany obiekt był przestrzenią, w której widzowie poznali historię życia Oresta (tytułowy Łemko, w tej roli Zbigniew Waleryś). Opowieść o trudnej i nieoczywistej polsko-ukraińskiej przeszłości dla wielu widzów okazała się osobistą wyprawą w przeszłość.

- Moja babcia jest Ukrainką, a dziadek był Polakiem, ten spektakl w niesamowity sposób zobrazował mi ich doświadczenia, które znam tylko, a może na szczęście, z opowieści – mówi pani Katarzyna. – Wprawdzie to odrobinę inna historia, ale doświadczenia bardzo podobne. Były takie sceny, po których miałam dreszcze.

Powodzenie spektaklu zaowocowało trzecim, nadprogramowym przedstawieniem, ale pośród publiczności byli i tacy, których Łemko nie zachwycił. - Łemko miał kilka dobrych momentów, ale mógł być bardziej zwarty i mniej „przegadany” – stwierdza Alicja Mazurkiewicz. Poza tym z utęsknieniem czekam na spektakl, w którym legnicki teatr odejdzie od martyrologii, uwolni się od polskiej szarej rzeczywistości i bylejakości.

Zdecydowanie więcej spodziewano się po nowohuckim Krwawym weselu na motywach Krwawych godów Federico Garcia Lorci. Odniesienia do romskiej mitologii nie były oczywiste dla wszystkich. Spektakl przyjmował znamiona soap-opery, ale zachwycił partiami muzycznymi i wokalnymi w wykonaniu Adama Kozłowskiego i zespołu Kałe Jakha.

Jednym z bardziej zdumiewających projektów okazał się performance Action Tripodi zrealizowany w hali dawnej „Milany” przez włoski Stalker Teatro. - Action Tripodi jest raczej eksperymentem antropologicznym – wyjaśniał Gabriele Boccacini lider grupy z Turynu. – Jest próbą uchwycenia momentu, w którym natura przechodzi w architekturę. Chcemy powiedzieć o tym, jakie miejsce w tym procesie ma człowiek. W projekcie uczestniczą tancerze i statyści, także legniczanie. Podejmiemy też próby zaangażowania w spektakl widowni – dodał.

Okazało się, że Akcja Trypody to pomysł głęboko symboliczny. W spektaklu wykorzystano elementy multimediów, światła, ruchu oraz muzyki, ale efekt, choć ciekawy, nie był oszałamiający. Ujawnione zostały też różnie w mentalności obydwu nacji, szczególnie w scenach wymagających zaangażowania publiczności.

- Słyszałam rozmaite opinie na temat Action Tripodi. Osobiście obejrzałam ten projekt dwukrotnie i bardzo mi się podobał – mówi Barbara Mazurkiewicz, legniczanka. – Fenomenalny był spokój i energia, które odczuwało się przez cały czas, duże wrażenie zrobił na mnie fakt, że zostałam wprowadzona w spektakl przez aktora. W pozostałych projektach brakowało właśnie tego elementu.

Kontrowersje


Zupełnie inne poetyki wykorzystywały dwie niedzielne premiery. Zarówno Teatr doc. i Ad Spectatores oraz poznańska grupa ustausta/2xu szukały inspiracji w wydarzeniach historycznych. W Ewangelickim Kościele Mariackim widzowie obejrzeli jeden z najlepszych spektakli tegorocznego festiwalu. Bóg/Honor/Ojczyzna wystawiony przez Teatr ustausta/2xu podejmował kwestię wojen religijnych za panowania Katarzyny Medycejskiej.

Wchodząc do kościoła widzowie obserwowali ciała ułożone na dwunastu stopniach wiodących ku ołtarzowi. Przez dłuższą chwilę nie wiadomo, czy są to statyści czy może fantomy. Dopiero później ciała „ożywają” – staczają się w dół przy przejmujących dźwiękach organów. Wszyscy zgromadzeni są świadkami sądu ostatecznego, ale nieco dziwnego, kuriozalnego nawet. Bóg wziął urlop, a Jezus jest zniedołężniały, dlatego sąd jest ludzki… Oskarżoną zaś Katarzyna z Medyceuszy (świetna kreacja Teresy Kwiatkowskiej). Nie zabrakło w spektaklu scen wymownych, nawet obrazoburczych. Jedną z najlepszych i najbardziej wymownych była symultana szachowa rozegrana przez Kardynała i Reformistę.
 
Największe kontrowersje wzbudził jednak spektakl 1612 rosyjskiego Teatru doc. i wrocławskiego Ad Spectatores. Wartki ironiczny i utrzymany w konwencji telewizyjnego show miał prowokować i nie pozwalać na obojętność. Ta sztuka udała się młodym aktorom. O spektaklu mówiono dużo już kilka minut po premierze. - Jestem oburzona – mówi krótko pani Teresa. - Spektakl przesycony wulgaryzmami, a w dodatku wywołujący śmiech publiczności w mało odpowiednich momentach. To niedopuszczalne, aby śmiać się z kanibalizmu i innych traumatycznych doświadczeń rosyjskiego narodu.

Ważkie decyzje

Choć opinie publiczności były naprawdę wielorakie, przyznać trzeba, że przez cztery dni Legnica żyła festiwalem. O jego sukcesie może świadczyć liczba około 2 tys. widzów, którzy wykupili bilety lub karnety na festiwalowe projekty.

Jednak festiwal nie był tylko zamierzeniem artystycznym. Równie ważna była jego idea społeczna. Przypomnijmy, że Teatr Modrzejewskiej stara się przywracać Legnicy zdegradowane obiekty. Od kilku miesięcy trwają rozmowy o możliwości utworzenia na Zakaczawiu Centrum Edukacji Dzieci i Młodzieży. Jak się wydaje festiwal spowodował przełom w tej sprawie.

W trakcie oficjalnego zakończenia I Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego „Miasto” Tadeusz Krakowski, prezydent Legnicy zdeklarował, że podejmie decyzję o zmianie przeznaczenia obiektu na Zakaczawiu. Oznacza to, że wedle wszelkiego prawdopodobieństwa w dzielnicy powstanie pierwsze od dawna centrum kultury.

Wiadomo również, że festiwal powróci do Legnicy za dwa lata. Możliwym jest też, że widzowie będą mieli okazję obejrzeć, niektóre z projektów prezentowanych w tej edycji.

(Katarzyna I. Gudzyk, „MIASTO: Sukces nie tylko artystyczny”, Gazeta Piastowska, 20.09.2007)