Drukuj
Dziura w suficie, przez którą prześwituje strych, antresola podparta deskami, niebrzydkie arkady na wprost wejścia, ale wnętrze nędzne. W takiej scenerii legnicki Teatr im. Modrzejewskiej zainaugurował w czwartek I Międzynarodowy Festiwal Teatralny Miasto. Relacja Magdaleny Talik z wortalu Kulturaonline.pl.

Impreza miała oczywiście swoje oficjalne otwarcie w macierzystym budynku Teatru im. Modrzejewskiej, ale to nie kurtyna i czerwony plusz ściągają do Legnicy fanów teatru. Magnesem są nietypowe przestrzenie, w jakich grana jest większość przedstawień. Stąd idea festiwalu Miasto, który, według Jacka Głomba, ma być nie tylko wydarzeniem artystycznym, ale i społecznym. - Chcemy tą imprezą ratować konkretne miejsca przed zniszczeniem - podkreślał w czwartek.
 
Jednym z nich jest sala byłego teatru variétés, w której odbyła się wczorajsza premiera "Łemka". W  latach 40. ubiegłego wieku wnętrze było wykorzystywane do walk bokserskich. - Jako młodzik chodziłem tam oglądać pojedynki - wspomina Bolesław Studzienny, legniczanin, który od wielu lat mieszka w Kanadzie i przyjechał specjalnie na spektakl.
 
Na festiwalowe spektakle widzów wożą specjalne autobusy. Kiedy kierowca zabłądzi, mieszkańcy chętnie pomogą. Sala na Kartuskiej (w której grany jest "Łemko") jest otoczona zaniedbanymi budynkami. Po zmroku lepiej się tu nie pokazywać, podobnie, jak na osławionym Zakaczawiu (zwanym dzielnicą cudów). Paradoksalnie jednak to mocno zapuszczone wnętrze, które było teatrem, salą walk, a nawet magazynem, świetnie sprawdza się w roli sceny. Jest surowo, chwilami przaśnie, do tego dochodzi zapach drewna i sypiący się z sufitu tynk. To nie jest bezpieczny fotel, w którym można się zapaść. Ma być autentycznie. I w dużej mierze jest.
 
Akcja "Łemka" opiera się na opowieści starego Łemka Oresta (Zbigniew Waleryś), który przed śmiercią opowiada swoim dzieciom historię rodziny. Jego potomstwo to typowi… Polacy, wewnętrznie skłóceni i bardziej zajęci walką o ewentualny spadek, niż budowaniem, być może po raz ostatni, głębszej więzi z ojcem. Nie czują się Łemkami, nie mówią po rusińsku, nie chodzą do cerkwi. Jedną z najlepszych scen spektaklu jest ta, kiedy syn przeklina swoje pochodzenie, bo przodkowie to "wsiowe niedorajdy", które wszędzie się za nim ciągną ze swoim brudem, tandetą i tępotą. Obok, słuchając tych obelg, kołyszą się wzorem chochołów Wyspiańskiego Łemkowie ze wsi Oresta.
 
Centralną postacią reżyserowanej przez Jacka Głomba sztuki jest jednak Orest, prosty, uczciwy człowiek, którego losy oglądamy na przestrzeni kilkudziesięciu lat (od wojny do czasów obecnych). Łemko jest zagubiony, kiedy trzeba kłamać. Ne chce oczerniać sąsiadów, bo pragnie żyć w zgodzie z samym sobą. Przez tę dobrotliwą niezaradność jego rodzina wciąż nie może się dorobić. Narzekającej często żonie Hańci (wspaniała Anita Poddębniak) odpowiada słowami Felicjana Dulskiego: - A dajcie wy mi, do cholery, spokój. Orest nie potrafi dać sobie rady ze zmianami, jakie zachodzą w społeczności łemkowskiej i które burzą odwieczny porządek.
 
A te zmiany to najpierw obecność okupantów-Niemców, potem ukraińskich powstańców z UPA, Rosjan i wreszcie polskiego wojska (świetne są zwłaszcza sceny, kiedy kolejne nacje przechodzą przez wioskę i próbują agitować Łemków). W końcu przymusowe wysiedlenie Łemków z terenów górskich, czyli znana z historii akcja "Wisła", i życie w socjalistycznej, komunistycznej i kapitalistycznej Polsce.
 
Ale "Łemko" to przede wszystkim historia prostego człowieka, który chciał normalnie żyć w nienormalnych czasach. Reżyserujący spektakl Jacek Głomb umiejętnie wykorzystał możliwości przestrzeni i po raz kolejny pokazał, że ma świetny zespół aktorski. Szkoda, że dostali do rąk tekst nierówny, bo napisanej przez Roberta Urbańskiego historii brak jednak dramatyzmu, a dialogi brzmią chwilami jak wypisy z podręcznika historii.

(Magdalena Talik, „Festiwal Miasto w Legnicy: Łemko na początek”, Kulturaonline.pl, 14.09.2007)