Drukuj
- Wchodzimy w nieznane dla nas miejsca i robimy teatr - mówi maszynista Mieczysław Gracz. - Taka praca. - To, że Festiwal się odbędzie to także wielka zasługa panów z działu technicznego - chwali współpracowników Małgorzata Bulanda, scenograf Teatru im. Modrzejewskiej. - Nie mam słów uznania dla ich ciężkiej pracy – o niezwyczajnych scenach legnickiego festiwalu „Miasto” pisze Zygmunt Mułek.

Jest ich pięciu. Od rana do wieczora robią teatr "ruinach". Hala przy ul. Jagiellońskiej. Przed dwunastu laty stała się sławna, bo grany był tu spektakl "Zły:" Wspaniałe miejsce dla gonitw samochodowych, strzelanin. Potem były tu jeszcze dyskoteki, wystawy. A teraz od dłuższego czasu jest zamknięta na cztery spusty. Mietek z kolegami rozwiesili wielkie dekoracje. - Cały czas człowiek musi kombinować, żeby wszystko grało - dodaje Mietek. - A czas nas goni.

Dzięki festiwalowi ta zapomniana hala odżyje. Podobnie jak inne legnickie miejsca. W poradzieckim kompleksie wojskowym na teatr pracownicy przerabiają wielki bunkier. Był tu ośrodek łączności. Czy to miejsce, gdy zgasną światła po spektaklu także zostanie zapomniane? Właściciel kompleksu planuje stworzyć tutaj ośrodek wypoczynkowo-rekreacyjny. A w bunkrze urządzić salę balową.

Kolejnym wyzwaniem było przygotowanie zrujnowanej sali dawnego teatru Variete na Zakaczawiu. Czy gdy opadnie kurtyna, drzwi znowu zostaną zamknięte na cztery spusty. Są plany by ożywić to miejsce, ale potrzeba na to dużych pieniędzy.

Legnica to jeden wielki teatr. Sztuki grane są w kościele, na dziedzińcu zamku, halach fabrycznych. - Te wszystkie przestrzenie są zimne i wilgotne - mówi Małgorzata Bulanda. - Trzeba je solidnie wysprzątać, zabezpieczyć, aby nikomu nic na głowę nie spadło. Ale mają one taką siłę wyrazu jakiej nie ma w teatrze z pluszowymi siedzeniami.  Środki inscenizacyjne są też bogatsze. Można tutaj swobodniej operować światłem, dymem i ogniem.

(Zygmunt Mułek, „Sceny w ruinach”, Panorama Legnicka, 11.09.2007)