Drukuj
We wrześniu cała Legnica będzie teatrem par excellence. Przygotowując ten eksperyment, miasto odwiedzili aktorzy z Polski, Rosji, Stanów Zjednoczonych, Gruzji i Włoch. O „Mieście" dobrych przestrzeni oraz o uczestnikach międzynarodowego festiwalu teatralnego pisze Roman Tomczak w najnowszym wydaniu Gościa Niedzielnego.



Dyrektor Teatru Modrzejewskiej w Legnicy Jacek Głomb twierdzi, że będzie to jedyne tego typu doświadczenie teatralne w Europie, a być może i na świecie. Na dowód, że podchodzi do całego projektu niezwykle poważnie, zademonstrował zebranym podczas konferencji prasowej dziennikarzom swoją nową kamizelkę.

– Zmiana kamizelki jest wyraźną zmianą mojej osobowości – mówił, dodając jednocześnie, że wszystkie miejsca na wrześniowe spektakle znaleziono w niespełna tydzień. – To dowód, że ten festiwal ma sens, bo prawdziwą miarą ludzkiej życzliwości jest chęć pracy w soboty – żartował Jacek Głomb.

Festiwal od kuchni,

Przez dwa dni (20-21.01.) kilkudziesięcioosobowa, wielojęzyczna grupa złożona z reżyserów, aktorów, scenarzystów, scenografów i dziennikarzy, dzielnie przemierzała Legnicę wszerz i wzdłuż, podążając śladem wytyczonym przez Jacka Głomba. A dyrektor Głomb prowadził raz poprzez labirynty znajomych i jasnych ulic, innym razem wąskimi przejściami ciemnych suteren pamiętających wiek XIX. W sumie odwiedzono dwanaście miejsc, w których za kilka miesięcy rozegrają się dramaty z prawdziwego zdarzenia, bo sceniczne.

– Sześć z dwunastu miejsc, które odwiedziliśmy, teatr już kiedyś zapełnił swoim życiem – informował podczas konferencji dyrektor Głomb. – Sześć to miejsca, gdzie teatru jeszcze nie było, ale będzie. Między innymi jest to bunkier atomowy przy ulicy Chojnowskiej – dodał.

Część odwiedzanych „przestrzeni” jest własnością prywatną. Część należy do miasta. Jeszcze inne są bezpańskie, lub za takie są uważane, bo właściciel nie chce się do nich przyznać. Są w różnym stanie: od nieźle zachowanych budynków pofabrycznych, do zdewastowanych ruin po halach sportowych i kinach. Aby zdążyć zaadoptować wszystkie miejsca tak, żeby mogły się w nich odbyć przedstawienia, należy je nie tylko uprzątnąć.

– Ważne, a być może najważniejsze, są względy bezpieczeństwa. Widzowie i aktorzy muszą mieć pewność, że hala, w której grają nie zawali się, nie spłonie, oraz że będą mogli w każdej chwili bezpiecznie się z niej ewakuować – mówi Mariola Borowiec, rzeczniczka prasowa Teatru Modrzejewskiej. Jednak, aby to wszystko zapewnić, potrzebne są pieniądze. Skąd? – Większość środków zapewnimy sami. Pozostałe postaramy się pozyskać od miasta i sponsorów – wyjaśnia Mariola Borowiec. Zagraniczne teatry nie zapłacą za adaptację ani grosza.

... od środka,

Spotkanie wielojęzycznych, wielonarodowych i wielokulturowych teatrów nie należy do rzadkości. Codziennie na całym świecie o te same sceniczne deski tupią aktorzy z różnych kontynentów. Codziennie reżyserzy rwą ze swych głów włosy jasne i ciemne nad wyczynami halabardników o różnym kolorze skóry. Jednak Legnica wyróżnia się wśród nich choćby tym, że tutaj przy jednym stole zasiedli Gruzini i Rosjanie. Ich kraje, oficjalnie, zerwały ze sobą stosunki dyplomatyczne. To chyba ważny passus w mieście, którego zaletą nie jest wyraźna tożsamość, ale raczej szlachetny jej brak. Skutek i przyczyna tego braku leżą w wielokulturowości tego miasta.

Mimo, że Legnica przez czterdzieści powojennych lat kojarzona była prawie wyłącznie z „Ruskimi” których tu mieszkały tysiące, to przedstawiciele „Teatr.doc” dowiedzieli się o tym fakcie z Internetu. – To niezwykłe, ale natrafiliśmy też na strony stowarzyszeń założonych przez ludzi, którzy tu się urodzili i wychowali – mówił Michaił Ugarow. Innego rodzaju były legnickie spostrzeżenia włoskiego „Stalker Teatro”, który – jak podkreślał jego przedstawiciel Stefano Bosko – znajduje w Legnicy niezwykłą okazję do obserwowania relacji nie tylko pomiędzy aktorem i widzem, ale także relacji pomiędzy samymi teatrami. Johna Blondella z Santa Barbara oczarowały natomiast „spaces” które zobaczył w Legnicy.

– Jestem pod ogromnym wrażeniem hal i magazynów, które widziałem. Chcę tu popracować, bo w Kalifornii nie znalazłbym podobnych miejsc – powiedział Blondell, dodając, że nade wszystko ceni sobie wyzwania, których siedlisko znalazł właśnie tutaj, w Legnicy.

... i od frontu

Dziewięć grup teatralnych z całego świata, w tym cztery z Polski, weźmie udział w projekcie teatralnym, o którym jego organizatorzy mówią, że „będzie pierwszym na świecie festiwalem teatralnym tego typu”. I Międzynarodowy Festiwal Teatralny „Miasto” ma się rozpocząć 13 września i przez kolejne trzy dni prezentować po dwie premiery festiwalowe. Głównymi celami przygotowywanego festiwalu jest upowszechnienie projektów artystycznych realizowanych poza terenem teatru, oraz – co nie jest bez znaczenia – przywrócenie do życia zaniedbanych obiektów w mieście.

– Ten festiwal robimy w określonym celu. Robimy go ku przyjaźni i ku porozumieniu. To będzie festiwal zupełnie nowych projektów – zapewniał dolnośląskich dziennikarzy Jacek Głomb. Także aspekt społecznej współpracy w ramach festiwalu bardzo często przewijał się podczas tych styczniowych dni, odmieniany w kilku językach i kilkunastu miejscach.
Uczestnicy tego spotkania w poszukiwaniu odpowiedniej przestrzeni dla swoich sztuk odwiedzili m. in. Teatr Letni w Parku Miejskim, Zakłady „Hanka”, byłą halę bokserską i starą salę gimnastyczną przy ul. Orzeszkowej, a także kilka innych hal i pawilonów przemysłowych. Żadna z zagranicznych ekip nie chciała zdradzić, jaka przestrzeń urbanistyczna zrobiła na nich największe wrażenie, i którą wybrali do swojego projektu. Wszystkiego dowiemy się we wrześniu.

(Roman Tomczak, „Miasto” dobrych przestrzeni, Gość Niedzielny, 4.02.2007)


Teatry, które wezmą udział w I Międzynarodowym Festiwalu teatralnym „Miasto”:

Teatr Modrzejewskiej (Legnica, Polska)
teatr.doc (Moskwa, Rosja)
Double Edge Theatre (Ashfield, USA)
Lit Moon Theatre Company (Santa Barbara, USA)
Ad Spectatores (Wrocław, Polska)
Teatr Piwnica (Tbilisi, Gruzja)
Stalker Teatro (Włochy)
Teatr Nowa Łaźnia (Kraków, Polska)
Usta Usta (Poznań, Polska)


Sonda

Teatr w ruinach – czy to was nie przeraża?

Jelena Mindadze
Nasz teatr jeszcze nigdy nie eksperymentował w tak zdecydowany sposób. Owszem, nie baliśmy się nigdy nowych wyzwań, nie przerażały nas projekty ambitne i przecieranie szlaków. Dlatego wychodziliśmy już poza teatr z naszymi przedstawieniami. Mimo to jest to nasz debiut jeśli chodzi o skalę takiego przedsięwzięcia i jego bardzo „miejski” charakter. Mnie bardziej przerażałoby, gdyby teatr w ogóle zrezygnował z zabawy w takie eksperymentowanie.

Jekaterina Mizmishvili
Przeciwnie. Widzę w tym wielki sens. Zresztą my z założenia jesteśmy teatrem, który nie dziwi się niczemu. Na tym polega sens naszej pracy, która jest naszą pasją. Nasz teatr wyrósł z takich w takich scenografiach i w takich przestrzeniach. Zresztą idea takiego teatru jest przyjmowana w Tbilisi bardzo naturalnie, powiedziałbym „lekko”, dlatego wielu aktorów gruzińskich ma swoje doświadczenia spoza prawdziwych, teatralnych desek.

Gabriele Boccaccini
To już trzydzieści lat, jak robimy tak zwany „teatr środowiskowy”. Ale nigdy nie dotyczył on tak dużego, tak rozległego projektu, którego bazą jest tak duże miasto. Jest to także projekt bardzo ważny z punktu widzenia polityki społecznej miasta. We Włoszech oznacza to bardzo często robienie czegoś na marginesie społecznym. Dlatego na pytanie czy mnie nie przeraża teatr w ruinach odpowiadam – nie, bo on wtedy najlepiej służy społeczeństwu.

Carlos Uriona
W Ashfield nie jeden raz eksperymentowaliśmy już z teatrem, który wychodzi poza rzędy foteli i wkracza w otaczające nas środowisko. Graliśmy nad rzekami, na łąkach, w górach. Ruiny starych budynków, to przecież także element tego środowiska. Tym piękniejszy, że dziś jest, a jutro go już może nie być. Dziś tu zagramy, ale to może ostatni raz? Te miejsca są jak istota teatru, który jest przecież jedna z najbardziej delikatnych, ulotnych sztuk.