Drukuj
„Rozkładam ręce, rozsuwam uda, leżę bezbronna, jak Rozpuda” – śpiewa na swojej drugiej płycie Maria Peszek "Maria Awaria" to kilkanaście wysmakowanych kompozycji i porcja erotyki, jakiej próżno szukać na jakiejkolwiek innej polskiej płycie – ocenia Robert Sankowski. Dziś premiera płyty, a już w niedzielę 21 września artystka wystąpi na scenie Teatru Modrzejewskiej w Legnicy.


Trudno w przypadku "Marii Awarii" mówić tylko o albumie. Muzyce towarzyszy książka "Bezwstydnik", na którą złożyły się pisane przez Peszek felietony, teksty jej piosenek oraz zdjęcia. Dorzućmy do tego jeszcze umieszczony w internecie film - tylko na pozór wideoklip do piosenki "Ciało", a tak naprawdę cała etiuda uderzająca serią chwilami nieomal dokumentalnych, chwilami zupełnie surrealistycznych obrazów z rzadka przetkanych tylko fragmentami piosenki - i będziemy mieli pojęcie o rozmachu, z jakim Peszek myśli o nowym projekcie.

Do multimedialności zdążyła nas już przyzwyczaić. Jej debiutancki album "Miasto mania" wydany w 2005 roku też narodził się z czegoś więcej, niż potrzeba nagrania kilku piosenek. Tam na początku był spektakl, w którym aktorsko interpretowała utwory napisane dla niej przez klan Waglewskich. Dopiero sukces tego materiału pchnął ją do prezentacji tych samych kompozycji w formie koncertu.

Tym razem do współpracy Peszek zaprosiła Andrzeja Smolika - jednego z najbardziej wziętych na naszym rynku kompozytorów i producentów muzycznych. Wybór bezpieczny (czy jest jeszcze w tym kraju artysta, który ze Smolikiem nie nagrywał?), ale jednocześnie bardzo trafiony. W estetyce, w której lubi poruszać się Peszek, wysmakowane, stonowane brzmienia kreowane przez Smolika sprawdzają się idealnie.

Może i trochę szkoda, że na "Marii Awarii" nie ma piosenek tak elektryzujących jak znane z jej debiutu "Pieprzę cię miasto" czy "Nie mam czasu na seks". W zamian dostajemy muzykę operującą na innych emocjach - delikatnie chilloutową, chwilami bezpretensjonalnie jazzującą, balansującą gdzieś na pograniczu lounge, avant popu czy nawet easy listening. Nowe piosenki Peszek nie zapadają w pamięć już po pierwszym czy drugim przesłuchaniu. Raczej delikatnie snują się gdzieś w tyle głowy, prowokując do tego, by do nich wrócić. Klimatyczny, otwierający płytę "Miś", rozkołysany rytmem avantpopowy "Rosół", kokietująca brzmieniem gitary jakby żywcem wyjętej z lat 50. tytułowa "Maria Awaria", "Ciało" łączące country'owe brzmienie gitary z transowym rytmem czy w końcu bardzo ładne balladowe "Superglue" ozdobione dyskretnymi dźwiękami pianina i trąbek - utworów, które prowokują do muzycznych powrotów - jest tu sporo.

W te wysmakowane (poza kilkoma wyjątkami w rodzaju punkowo-surrealistycznego "Reksa") brzmienia opakowane zostały słowa, które zaskoczą niejednego słuchacza "Marii Awarii". Że tekst jest dla Peszek co najmniej tak samo ważny jak muzyka, wiadomo już od "Miasto manii". Tam - we współpracy z Piotrem Lachmannem - balansując gdzieś na pograniczu rymów częstochowskich i dziecięcych wyliczanek, odnajdując nowe znaczenia w pozornie oczywistych skojarzeniach stworzyła przewrotną i niebanalną poetykę, której jest wierna także na "Marii Awarii". Nie wszyscy ją kupili. Na forach internetowych można jeszcze znaleźć utyskiwania słuchaczy z czasów "Miasto manii", których od nagrań Peszek odpycha pozorna banalność i epatowanie językiem potocznym, czasem także wulgaryzmami.

Po "Marii Awarii" znów pewnie znajdą się tacy, którzy sięgną po te same argumenty. A zwłaszcza po ostatni z nich, bo "Maria Awaria" to bardzo erotyczna płyta. W nowych tekstach Peszek śmiało przekracza granicę, do której w polskiej muzyce rozrywkowej mało kto wcześniej odważył się nawet zbliżyć. Tą odwagą sprowokowała nawet gazetę "Fakt", która jeszcze przed premierą wydawnictwa zaatakowała ją za "album przesycony ordynarnymi odniesieniami do seksu". To chyba pierwszy sukces "Marii Awarii" - takie słowa w gazecie, która codziennie epatuje na przemian ludzkimi nieszczęściami i skandalami z życia gwiazd!

Tak już na poważnie - erotyka w tekstach Peszek obecna była zawsze. O ile jednak na "Miasto manii" śpiewała: "Nie mam czasu na seks/a tak bardzo chciałabym mieć", tak na "Marii Awarii" w otwierającym "Misiu" wyznaje: "Ciągnie mnie pod lód/twój arktyczny wzwód". "Maria Awaria" to seria bardzo mocnych tekstów, którym jednak - wbrew obawom fałszywych obrońców moralności - daleko od wulgarności. To czasem bezpośrednie, czasem wysublimowane obrazki ukazujące różne odcienie kobiecego (choć nie tylko, o czym świadczy przewrotny i trochę żartobliwy tekst "Miłości w systemie Dolby Surround") erotyzmu.

"Wierzę w ciała zmartwychwstanie/Poprzez czułość/przez kochanie" - deklaruje w "Ciele". - Rozkładam ręce/rozsuwam uda/leżę bezbronna/jak Rozpuda" - dorzuca w "Rozpudzie". "Są kobiety pistolety/i kobiety jak rakiety/chude, długie i wysokie/z wydepilowanym krokiem" - śpiewa w "Kobietach pistoletach". "Poliż mnie/I'm Polish/Możesz mnie posolić/albo wy...miętolić" - dorzuca w "Hujawiaku" - i trudno nie zauważyć, że w tym jej śpiewaniu o erotyce jest mnóstwo miejsca na humor, dystans i grę ze słuchaczem.

W tej samej naiwno-erotycznej konwencji potrafi być też liryczna. "Heh hej hej/Tyś mój klej/Superglue/I love you" - śpiewa w "Superglue". To chyba najważniejsza piosenka na płycie - przypominająca, że "Maria Awaria" to przecież tak naprawdę płyta o miłości.

(Robert Sankowski, „Awaria liryczna, Maria erotyczna”, Gazeta Wyborcza, 19.09.2008)



Od redaktora serwisu:


"Maria Awaria"
na scenie Teatru Modrzejewskiej w Legnicy
koncertowy recital Marii Peszek
niedziela 21 września 2008 r. godz. 20.00
bilet: 35 zł (w dniu koncertu 45 zł)

Koncert jest promocyjnym wstępem do drugiej edycji Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego „Miasto” w Legnicy (16-20.09.2009)