Drukuj

Na sto dni przed Euro 2012 graliśmy z Portugalią. Warty 130 milionów euro Ronaldo nie zrobił nam krzywdy. Legnicki prezydent też nic nie zrobił. Za to cztery lata udawał, że jest rozgrywającym.

Kopanie leżącego to marny powód do publicystycznej satysfakcji, ale - za klasykiem, który także był przecież prezydentem - nie chcem, ale muszem. No to przypominam. Wszystkie cytaty pochodzą z jednej dolnośląskiej gazety, która bardzo chciała, choć nie musiała. Wyrozumiale pomijam te najstarsze, by nie dobijać kolegów z branży, a przy tym nadmiernie nie podnosić ciśnienia ratuszowemu władcy.

„Legnica jest na dobrej drodze, by spełnić warunki UEFA dla miast, które chcą stać się bazą dla drużyn piłkarskich walczących w turnieju Euro 2012” (luty 2010). „Miasto spełnia warunki, by gościć narodową reprezentację piłkarską i liczymy na to, że zostanie to zauważone przez europejskie drużyny, wybierające się na Euro 2012 do Wrocławia” (lipiec 2011). „Występujemy do federacji piłkarskiej Rosji z ofertą goszczenia w czasie turnieju ich reprezentacji. Mamy odpowiedniej klasy hotele i nowoczesne zaplecze treningowe” (grudzień 2011). „W Legnicy na Euro 2012 powstanie strefa kibica” (styczeń 2012). „Legnica może być i wierzę, że będzie, świetnym zapleczem hotelowym i pobytowym dla kibiców” (luty 2012).

Wystarczy, bo w tym właśnie stylu minęły nam cztery lata, podczas których legniczanie karmieni byli obietnicami i relacjami z kolejnych konferencji prasowych.  Pozostało nam to co zawsze, czyli historyczne „Gorze się nam stało”, które wypowiedział ponoć nasz pobożny książę Henryk, na chwilę przed pozbawieniem go głowy.  By nie było, że tylko narzekam. Coś jednak mamy. Niedokończony stadion piłkarski bez oświetlenia , boiska treningowe nie wiadomo dla kogo i symboliczną (bo w praktyce stało się to dawno) likwidację lotniska. To osiągnięcia zdecydowanie warte… kolejnej konferencji prasowej.

Pomyślmy. W pobliskim Wrocławiu w czerwcu oprócz naszych grać będą Grecy, Rosjanie i Czesi (oni nawet wszystkie trzy mecze w naszej grupie). Wszystkie te nacje mają historyczne związki z Legnicą. Czeskiego lwa mamy nawet w herbie. Grecy przez wiele lat stanowili sporą grupę mieszkających u nas przesiedleńców, zaś Rosjanie… Tu nie trzeba wiele dodawać. Wiadomo – Mała Moskwa. Czy mamy jednak legnicką ofertę dla przyjezdnych kibiców tych drużyn? Turystyczną, hotelową, sportową, gastronomiczną, kulturalną? Nic mi o tym nie wiadomo.  Ogródki piwne w Rynku i okolicach to nie jest propozycja, dla której warto odwiedzić miasto nad Kaczawą. W obietnicę (kolejną z tak wielu) zorganizowania w Legnicy oficjalnej strefy kibica już jakoś nie wierzę.

Na szczęście dla kibiców nie wszyscy poprzestali na obietnicach. Najlepiej jest z tym, za co odpowiadały miasta, w których rozgrywane będą mecze. Wybudowano stadiony, drogi dojazdowe i obwodnice, zmodernizowano porty lotnicze, przygotowano hotele, remontowane są dworce kolejowe. Warszawa, Poznań, Gdańsk i Wrocław sporo skorzystały z tej okolicznościowej, trochę wymuszonej, ale za to wspartej z budżetu państwa modernizacji. Zdecydowanie gorzej jest z tym, za co odpowiadał rząd. Planowanej sieci autostrad nie będzie, szybkie koleje to nadal marzenie.

W wielu miastach hotelarze i restauratorzy już liczą zyski. Na czas piłkarskich rozgrywek ceny hoteli eksplodowały niczym supernowa na firmamencie. We Wrocławiu ze 175 do 1699 zł za nocleg, w Poznaniu ze 196 do 1803 zł, w Gdański z 235 do 1933 zł. Najtaniej jest w… Warszawie, średnio za nocleg 1138 zł (oto zalety dużej bazy i związanej z tym konkurencji). Bo Euro 2012 to nie tylko piłkarskie emocje. To wielki biznes.

Niestety. Tej szansy Legnica nie wykorzystała. Być może – wbrew nachalnej propagandzie - nawet przez chwilę jej nie miała. W czerwcu pozostanie nam zatem, jak w teatralnych „III Furiach”, które dzięki telewizji za chwilę pokażą w całej Polsce, siedzieć przed telewizorem i chóralnie ryczeć: „Polacy, nic się nie stało!”. Nikt nie jest przecież doskonały. Możemy też pocieszać się na sposób, który był patentem Kłapouchego z „Kubusia Puchatka”: koń ma cztery nogi, a potknie się. Właśnie tak osioł tłumaczył swoje niepowodzenia. Do Euro zostało nam 99 dni.

Żuraw, 1 marca 2012 r.