Drukuj

Koniec świata… - powtarzał Ryszard Popiołek z serialu „Dom”, gdy coś nie mieściło się w głowie sympatycznego ciecia. Plotkarski Pudelek zaatakował Wyborczą. Do tego celnie i boleśnie. Koniec świata.

Jak wiadomo ten popularny serwis żyje z plotek i podglądania celebrytów. Dlatego szczęka mi opadła, gdy na jego stronie przeczytałem tekst, który jest jedną z najciekawszych, mądrych i przenikliwych analiz wydarzeń i powodów, które na ulice polskich miast wyprowadziły niedawno tysiące ludzi. Głównie młodych i bardzo młodych. Tekst ważny, choć pełen temperamentu i zasadnej wściekłości.

Jeszcze ciekawsze było to, że nieznany mi autor Pudelka dostrzegł wyraźnie, że największe polskie media zachowują się wobec protestujących co najmniej dwuznacznie. Najczęściej jednak z lekceważeniem połączonym z arogancją. Zachowują się jak media władzy. Więcej nawet. Jako ważna część składowa systemu jej sprawowania i uzasadniania. Udają zatem albo naprawdę nie rozumieją powodów oburzenia, które manifestowano w związku z ACTA.

„Komentarze w tzw. poważnych mediach na ten temat są już tak naiwne, stronnicze albo najczęściej mijające się z istotą problemu, że postanowiliśmy napisać o tym kilka słów. Pudelek starał się być zawsze odtrutką na to mydło lejące się z ekranów. Na te uśmiechy zadowolonych z siebie, plastikowych ludzi spijających sobie z ust komplementy. Nie dziwimy się Waszemu ciągłemu oburzeniu w komentarzach - polskie media całkowicie zawiodły. Wydaje się, że niektórzy polscy dziennikarze, a zwłaszcza "celebryci" są już tak oderwani od realiów, w jakich żyją młodzi ludzie urodzeni po 1980, 1985 czy 1990 roku, że ich argumenty są dla tego pokolenia kompletnie z kosmosu”.

Nie ma rady. Muszę i chcę cytować dalej. „Nikt nie mówi głośno - co jest prawdziwym powodem protestów i wkurwienia, które wszystkich tak nagle dziwi: internetowe "piractwo" na własny użytek to dziś jedyny sposób dla milionów młodych Polaków, żeby żyć choć w przybliżeniu podobnie jak ich znajomi z zachodniej Europy. Żeby mieć dostęp do kultury, do rozrywki, żeby móc obejrzeć z dziewczyną film na komputerze”.

„Jeżeli ktoś tego nie rozumie, to nie rozumie, w jak biednym kraju wciąż żyje. I nie rozumie, jak oderwani od tej biedy są ludzie o znanych twarzach. Nie rozumie, kto go tak naprawdę ogląda w telewizji, w jakim bloku i pokoju mieszka. Życie wygląda pięknie z modnej winiarni w Konstancinie, albo znad sałatki za 45 złotych na placu Trzech Krzyży. A jak wygląda z okien bloków w mniejszych polskich miastach?”.

Czytam to i przecieram oczy. Znam przecież te argumenty. Mało tego. W pełni się z nimi identyfikuję. Kłapałem już o tym („Zima wasza, wiosna…?”).

Reakcja na pudełkowe ujadanie była natychmiastowa. Do internetowego  boju ruszyły gwiazdy Gazety Wyborczej. Nie inaczej: Paweł Wroński i Adam Leszczyński. Ten drugi, by wesprzeć pierwszego, bo Pudelek się odgryzł. Oba teksty są bardzo podobne. Pudelkową  publicystykę potraktowano z góry, a nawet z buta. Nie będzie przecież  jakiś plotkarski szmatławiec szczał na salonowe dywany.

„Zgadzam się. Pudelek jest odtrutką na "mydło". Zwłaszcza tekst "Genialne tyłki - oceń" pobudza wyobraźnię. Pudelek daje też dostęp do kultury. Obok jest filmik "Jak zaspokoić kobietę" i jeszcze z rozebranym panem, który "rozwesela kobiety". Boże, takie dobra kultury moglibyśmy bezpowrotnie utracić! Żal tylko, że po odmowie podpisania ACTA przez Niemcy, co zapewne kończy żywot tego dokumentu, Pudelek powróci do "opisywania d... Dody". A miał zadatki na medium naprawdę ważne” – kpi i wyśmiewa, wręcz szydzi na całego gwiazda GW. „Kochani koledzy i koleżanki z Pudelka. Lepiej, kiedy piszecie o gwiazdach, a nie o ACTA. Jest w tym mniej hipokryzji i kompleksów” – uzupełnia  dzień później redakcyjny kolega. Itd. Itp.

Ludzie, ludzie…! Zwariowałem. Albo świat oszalał. Wyborcza atakuje już nie „Rzepę”, Gazetę Polską ani Radio Maryja, ale idzie na bój z plotkarskim serwisem!  Musicie zobaczyć to na własne oczy. I przeczytać w całości, na którą nie ma tu miejsca. Wystarczą google. Naprawdę warto. Sami się wówczas przekonacie, kto jest pudelkiem i na czyjej smyczy. Przy okazji przekonacie się, jak potężną bronią  bywa dupa Dody. W dziennikarskich polemikach, rzecz jasna.

Żuraw, 15 lutego 2012 r.