Drukuj

Marsz Trzech Króli przeszedł ulicami Legnicy. Podobnie jak w wielu innych polskich miastach był wielką manifestacją religijnego banału i kiczu. Dlaczego tak wielu udaje, że tego nie widzi?



W słynnej i przytaczanej po wielokroć anegdocie Bóg miał ponoć powiedzieć Janowi Styce, malarzowi znanemu głównie z wielkich panoram o tematyce religijnej, historycznej i batalistycznej (m.in. z namalowanej wspólnie z Wojciechem Kossakiem i eksponowanej we Wrocławiu „Panoramy Racławickiej”) „ty nie maluj mnie na kolanach, ty mnie maluj dobrze”.

Bez względu na wątpliwą autentyczność tego żartu i wpisanych w tę opowieść postaci anegdota dobrze oddaje sytuację, jaką gołym okiem możemy obserwować w sposobach manifestowania religijności. Dominacja bezrefleksyjnego banału, uproszczenia, masowego kopiowania tandetnych wzorów i bezguścia jest porażająca. Bożonarodzeniowe szopki, jasełka i marsze przebierańców są tego jednym z wielu przykładów. Kicz we wszelkich przejawach stał się normą, jak te wielbłądy (w Polsce!), osiołki, złote korony i gwiazdy, które pojawiły się w święto Trzech Króli na ulicach polskich miast.

Jako obojętny religijnie agnostyk mógłbym rzecz skwitować krótko – nie mój cyrk, nie moje wielbłądy. Nie modlę się pod figurą, nie maszeruję w procesjach i pochodach. Nie należę też do licznej grupy moich rodaków, których określić można jako praktykujących, choć niewierzących, traktujących religijne reguły jak zakupy w hipermarkecie. Tacy z Bogiem na ustach sięgają tylko po to, na co mają ochotę. Kościelny i religijny kicz irytuje mnie dopiero wtedy, gdy staje się agresywny, gdy stara mi się wmówić, że jest dobrem i pięknem, gdy wylewając się z ekranu telewizora i łamów gazet jest bezkrytycznie powielany w masowej skali. Bez refleksji, bez sprzeciwu, a nawet bez wątpliwości.

Tymczasem… „Kicz jest kłamstwem - zasłania to, co chcę powiedzieć, czy raczej chcę ukryć. Z kiczem religijnym spotykamy się wchodząc niemal do każdego kościoła, kicz jest tam wręcz wszechobecny. Uniemożliwia on autentyczną relację religijną, albowiem przekazuje informację o tym, co święte, w formie zredukowanej, zakłamanej, błędnej. Kiczowaty komunikat religijny jest fałszywym komunikatem religijnym, a treści komunikowane przez banalną formę odbierane są jako banalne. Z tego względu wszystko, co pokazuje i przekazuje się w Kościele, powinno podnosić kondycję duchową człowieka. Powieszenie w kościele kiczowatego obrazu jest jak puszczenie wiernym Big Brothera. Przyjęcie przez niektórych duszpasterzy przekonania, że dla prostych ludzi wystarczające są kicze, uważam za fałsz i kiczowate doktrynerstwo” . Te zdania nie pochodzą ani z Urbana, ani z Palikota. To słowa dominikanina i filozofa religii Jana Andrzeja Kłoczowskiego. Niestety. To głos wołającego na puszczy.

Mam wrażenie, że jesteśmy tylko o krok, by 6 stycznia w kontrkulturowej paradzie maszerowali: Król Maciuś I, Król Lew i Królik Bugs. To w infantylnej wersji komiksowej. Może także królowie wśród asów wywiadu:  Kloss, Stirlitz i Bond w wydaniu popkulturowym. A w ramach parytetu także królowe: Madonna, Lady Gaga i Doda w modnym nurcie gender. Będzie równie kiczowato, ale wesoło i kolorowo.

Żuraw, 7 stycznia 2012 r.