Drukuj
Wzrosły szanse na sierpniowy start produkcji filmu fabularnego „Operacja DUNAJ” wg scenariusza Roberta Urbańskiego i Jacka Kondrackiego, a w reżyserii Jacka Głomba. Polski Instytut Sztuki Filmowej przyznał producentowi (Wytwórnia Filmów Dokumentalnych i Fabularnych w Warszawie) 2 mln zł dotacji do filmu, którego projekt uzyskał bardzo wysoką ocenę komisji rozpatrującej wnioski.

Konkurencja o pieniądze w trakcie drugiej sesji PISF była niezwykle ostra. Projekt WFDiF  i Jacka Głomba, który ubiegał się o dotację w kwocie 3mln 230 tys. zł (cała produkcja ma kosztować 6,5 mln zł), otrzymał jednak wysoką ocenę (78,25 pkt) i dotację w wysokości 2 mln zł.

Wyższą ocenę punktową (81,5 pkt) niż „Operacja DUNAJ” (i większe pieniądze, bo 4 mln zł) dostał tylko jeden ze zgłoszonych projektów  - „Grom” Wojciecha Smarzowskiego, polsko-rumuński film, który opowie historię legendarnej jednostki polskich sił specjalnych (duża produkcja za ponad 16 mln zł).

W trakcie tej samej sesji PISF o dotację dla swoich filmów ubiegali się skutecznie także: Juliusz Machulski (2 mln zł), Piotr Łazarkiewicz (1,5 mln zł), Olaf Lubaszenko (1 mln zł) i Mariusz Grzegorzek (1 mln zł). Do następnej sesji odłożono natomiast decyzje w sprawie niżej ocenionych projektów, m.in. Radosława Piwowarskiego i Magdaleny Piekorz.

Teatralna „Operacja DUNAJ” napisana przez Roberta Urbańskiego i wyreżyserowana przez Jacka Głomba swoją legnicką premierę miała 2 lata temu. To trochę liryczna, trochę komiczna, a częściowo utopijna historia polskich czołgistów, którzy podczas haniebnej inwazji na Czechosłowację w 1968 roku zagubili się w lesie. Temat wstydliwy i kompletnie pomijany w polskiej literaturze, filmie, dramacie…

Z powodu awarii, także bałaganu, ale przy okazji za sprawą czeskich kobiet polscy czołgiści szybko popadają w poważne kłopoty. Przy okazji przeżywają jednak moralne rozterki nad sensem inwazji. W końcu, gdzieś w czeskim lesie, dochodzi (może to jednak tylko sen?) do utopijnej rewolucji. Czeszki, polska prostytutka, rosyjska sanitariuszka i polscy czołgiści zakładają państwo porządnych ludzi.

Rewolucja pożera jednak szybko własne ideały, a w końcu zostaje spacyfikowana przez polską oficer do spraw politycznych. Zgodnie z historyczną prawdą, praska wiosna (czeski sen o wolności i demokracji w komunizmie) się kończy, polscy czołgiści wracają do domu, a Czesi do codziennego życia. Tak było w wersji teatralnej tej opowieści…

- W wersji filmowej czołg zamiast do lasu dosłownie wjedzie do małomiasteczkowego baru i tam toczyć się będą główne sceny filmu. Zmian w scenariuszu będzie jednak dużo więcej – zapowiada pomysłodawca filmowego projektu Jacek Głomb.

- Mimo drażliwej tematyki chciałbym, by w efekcie końcowym powstała komedia w najlepszym czeskim stylu. Jeśli produkcję wesprą także KGHM Polska Miedź oraz marszałek Dolnego Śląska – a takie aplikacje zostały złożone – to w sierpniu w Gryfowie Śląskim rozpoczniemy zdjęcia. Przypadek sprawia, że start tej produkcji przypadnie na okrągłą, bo 40. rocznicę inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację. Sam nie wiem, czy to dobrze, czy źle… - dodaje reżyser, dla którego będzie to debiut w fabule filmowej.

Pierwszą filmową próbę reżyserską Głomb ma jednak za sobą, a to za sprawą telewizyjnej wersji „Wschodów i Zachodów Miasta” zrealizowanych w 2005 roku dla Teatru TVP.

Grzegorz Żurawiński




O teatralnej wersji "Operacji DUNAJ" pisano m.in.:


”Wartością samą w sobie "Operacji Dunaj" jest podjęcie trudnego tematu. Może po wyjściu z tego spektaklu młodzi ludzie zajrzą do literatury poświęconej praskiej wiośnie i interwencji, w której brało udział polskie wojsko? Warto też obejrzeć sztukę Urbańskiego choćby ze względu na legnickich aktorów. Większość z nich wypadła tradycyjnie, czyli bardzo dobrze. Warto obejrzeć ten spektakl również dla ciekawej scenografii Małgorzaty Bulandy oraz muzyki niezawodnego Bartka Straburzyńskiego”.
(Paweł Jantura, Konkrety)

„Mało jest pomysłów, które otwierałyby tyle możliwości: mamy tu kawałek tragicznej historii XX wieku, mamy marzenie o wolności, rozjechane gąsienicami czołgów na placu Wacława, mamy pacyfistyczną satyrę na wojnę w stylu Szwejka, mamy wreszcie parodię przygodowego kina wojennego w stylu "Czterech pancernych". A wszystko to w realiach z Haszka, Hrabala i Havla, na lekkiej bani, z butelkami pienistego piwa Prazdroj i dziewczynami, które bohatersko zarażają okupanta francą (fakt autentyczny!). Czy może być lepszy pomysł na polsko-czeską komedię?”
(Roman Pawłowski, Gazeta Wyborcza)

”Dobry jest pomysł rozegrania sztuki w konwencji czeskiego filmu, w rytm pogodnego walczyka na tubę i banjo - w przestrzeni obleczonej wojskowym materiałem w kolorze moro oraz siatką maskującą. Komizm wzmaga karuzela przypadkowych spotkań. W lesie zagubiła się profesorka entomologii (Małgorzata Urbańska), flirtująca uroczo z majorem-pacyfistą (Janusz Chabior). Czeska matka z synem przygotowując się do obrony kraju używa cukiereczków, które przyprawią wojaków o żołądkowe dolegliwości. Heroiczne postawy rodzą się nawet wśród dziewcząt lekkich obyczajów obmyślających strategię pokonania polskiej armii syfilisem. Legnicki zespół świetnie czuje się w zabawnych dialogach, a żarty bywają niegłupie. Powoli ballada o absurdach ludzkiego losu przeradza się w obraz polskiego chamstwa, buty i głupoty”.
(Jacek Cieślak, Rzeczpospolita)

„Pomysł fantastyczny: opowiedzieć o niesławnym najeździe Układu Warszawskiego na dubczekowską Czechosłowację. Ale nie w tonie demaskacyjnym, a z humorem a`la czeski film. Odheroizować przy okazji jeden z mitów pop historii poprzez ukazanie następców Janka Kosa i jego załogi, już bez psa: czterech ćwoków w zagubionym czołgu prujących przez podkarkonoskie lasy prosto na NRD, co ani chybi grozi trzecią wojną”.
(Jacek Sieradzki, Przekrój)

”Autentyczności opowiadanej historii dodaje używanie przez aktorów języków odpowiadających narodowości granych postaci. Mimo że podejmowany temat jest bardzo poważny i wstydliwy dla nas Polaków, to podany jest w sposób bardzo dowcipny. Do tego prezentowany humor jest na przyzwoitym poziomie. "Operacja Dunaj" to kawał lekcji historii podanej w atrakcyjnej formie. Myślę jednak, że śmiech nie przysłania wymiaru tragicznych wydarzeń”.
(Piotr Bogdański , Wiadomości Wałbrzyskie)