Drukuj
Z festiwalu filmowego w Gdyni zarówno film Głomba „Operacja Dunaj”, jak i Afonia i pszczoły” Kolskiego wróciły bez nagród. Oba dolnośląskie filmy przeleciały przez festiwalowy ekran tak, jakby nie oglądali ich jurorzy, bo nawet nie dostały nagrody za końcowe napisy – pisze Krzysztof Kucharski w felietonie „Za moją miedzą o kiszeniu”.

No, nie jest to jakaś reprezentacyjna miedza, bo kisi ją lokalny szowinizm. A jak kisi, to nie zawsze ładnie pachnie. Nie podejrzewam, by wszyscy wiedzieli, że mieliśmy na filmowej fecie w Gdyni swoich reprezentantów. Myślę o Janie Jakubie Kolskim oraz jego "Afonii i pszczołach" i o obrazie wesołej wojenki w "Operacji Dunaj" Jacka Głomba.

Oba filmy przeleciały przez festiwalowy ekran tak, jakby nie oglądali ich jurorzy, bo nawet nie dostały nagrody za końcowe napisy. Nie chcę napisać, że Dolny Śląsk powinien obligatoryjnie dostawać nagrody, ale co się nam należy, to się nam należy. Z Kolskim nie rozmawiałem, ale z Głombem tak.

Ten drugi nagrody się nie spodziewał, ale przyjąłby każdą, która film by promowała. Teraz będę stwarzał spiskową teorię festiwalową. Wyjaśnię, dlaczego obaj twórcy nagród dostać nie mogli i być może nawet na nie zasługiwali. Jak widać, felietonista to jest przeważnie wredny facet, choć też szowinista i może nawet patriota. Nie musi to się wykluczać.

Głomb jest dyrektorem teatru w Legnicy, a w ubiegłym roku inny twórca o legnickich korzeniach Waldek Krzystek zgarnął Grand Prix za "Małą Moskwę". Legnica nie może więc się tak pchać z politycznymi tematami w artystycznym ujęciu. Wszyscy wiedzą, że "Operacja Dunaj" Głomba opowiadała o naszej agresji na Czechosłowację w ramach sąsiedzkiej "pomocy" Układu Warszawskiego dla małego kraju, który chciał się wychylić przed szereg. Na dodatek nakręcił to w formie komedii, a komedia w kraju naznaczonym martyrologią nie ma nawet cienia szansy.
 
Z Kolskim sytuacja jest jeszcze gorsza, bo zgarnął nagród tłum (także w Gdyni) za poprzedni film "Jasminum". Zasłużenie, bo film jest pyszny w kolsko-poetyckim stylu. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że artysta powinien dostawać za wszystko, co zrobi.

(Krzysztof Kucharski, „Za moją miedzą o kiszeniu”, Polska Gazeta Wrocławska, 22.09.2009)