Drukuj
Rezygnacja z martyrologii i cierpiętniczych wizji na rzecz groteski, owszem, przyciąga widza. Wolimy śmiać się z tego, co nas boli. Szkoda tylko, że polska ekipa filmowa postawiła na prosty przekaz, szablonowość i schematyczną komedię. O prawdziwej i filmowej “Operacji Dunaj” pisze Joanna Oreł (debiut publicystyczny).

Operacja “Dunaj” - tak nazwano interwencję wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji. Jednostki Ludowego Wojska Polskiego wkroczyły na terytorium sąsiada w nocy z 20 na 21 sierpnia 1968 roku. Czy z tego może powstać dobry film?

“Operacja Dunaj” w reżyserii Jacka Głomba, to próba opowiedzenia gorzkiej historii XX wieku przy pomocy tego, co śmieszy i oburza swoją prostotą. Premiera polsko-czeskiej komedii odbyła się 12 sierpnia (premiera 4 sierpnia, w kinach od 14 sierpnia – przyp. red. serwisu) tydzień przed rocznicą sowieckiej operacji wojskowej. Filmowym punktem wyjścia stał się epizod zagubionego, polskiego czołgu. Politycznym punktem wyjścia był dubczekowski socjalizm z ludzką twarzą. Jak reżyser godzi błahostki z historycznymi faktami?

Załoga T-34, zwanego “Biedroneczką” gubi się gdzieś w okolicach Złotoryi (w filmie czołg gubi się w Czechach – przyp. red. serwisu). Zrazu pojawia się knajpa, Czeszki i kufel piwa. Załoga polskiego czołgu zapomina o swoich obowiązkach i oddaje się wielkiej biesiadzie. Miało być o polsko-czeskiej historii, a wyszło po naszemu, czyli rozważnie, przymilnie i strategicznie. Jesteśmy takim akuratnym narodem, że bierzemy się za próbę pogodzenia historycznych faktów, a kończymy na czeskiej gospodzie.

Czasy wielkich polskich reżyserów minęły, a wielkie komedie wojenne wraz z nimi. Przez 104 minuty wysłuchujemy oklepanych dowcipów, i naciąganych dialogów. Film aż razi szablonowością, biorąc pod uwagę całkiem niezłą obsadę aktorską. Ekipa z Polski to m.in.; Stuhr, Zamachowski, Kot, wspierani przez czeską śmietankę filmową; Jiri Menzela, Jaroslava Duseka i Jana Budara.

Głomb szukał odpowiedzi na to co się stało z polskim czołgiem, wydał na to 8 milionów i zrujnował swój debiut kinowy. Rezygnacja z martyrologii i cierpiętniczych wizji na rzecz groteski, owszem, przyciąga widza. Wolimy śmiać się z tego, co nas boli. Szkoda tylko, że polska ekipa filmowa postawiła na prosty przekaz, szablonowość i schematyczną komedię.

I jeszcze jedno, “Operacja Dunaj” nie daje wytłumaczenia historycznych faktów. Film jest obojętny wobec nich. Zbieżność dat i miejsc to jedyne co łączy produkcję kinową i wydarzenia z 1968.

(Joanna Oreł, “Praska wiosna w kinach i w kalendarzu”, www.wiadomości24.pl, 20.08.2009)