Drukuj
Filmowa „Operacja Dunaj” opowiada o polskim udziale w najeździe „zaprzyjaźnionych” armii do Czechosłowacji przedstawiając ją w groteskowym stylu. Temat ten był dotąd pobocznym motywem kilku czeskich filmów, tym razem jednak staje się przewodnim tematem polsko-czeskiej produkcji, którą zrealizowali głównie polscy twórcy: scenariusz Jacek Kondracki i Robert Urbański, zdjęcia Jacek Petrycki, reżyseria Jacek Głomb. Analizuje i recenzuje Jan Jaro¹.

Vpád „spøátelených“ armád do Èeskoslovenska se dosud vyskytoval jako jeden z poboèných motivù (Bájeèná léta pod psa, Pelí¹ky) a teprve v souèasnosti dochází k jeho pový¹ení na ústøední téma. Experimentální polohu vyzkou¹el Jan Nìmec ve snímku Holka Ferrari Dino, tragikomické ladìní zvolil Vladimír Drha v Anglických jahodách. Nyní pøichází polsko-èeská fra¹ka Operace Dunaj, pøevá¾nì ov¹em nachystaná polskými tvùrci (scénáø Jacek Kondracki, Robert Urbański, kamera Jacek Petrycki. re¾ie Jacek Głomb). Zpodobnìní èeského prostøedí pak nepochybnì ovlivòuje umìlecká supervize Jiøího Menzela, jen¾ si navíc zahrál jednu z hlavních rolí.

Operace Dunaj zachycuje polskou úèast v invazi a vnímá ji jako krajnì groteskní, a to jak v prùbìhu samém, tak ve vykreslení jednotlivých postav, zvlá¹tì pak dùstojnických. Nadsázkou prozrazuje i ta skuteènost, ¾e ta¾ení se úèastní i památný, nicménì staøièký, a tudí¾ poruchový tank, pamatující je¹tì druhou svìtovou válku. Není divu, ¾e nejprve se opozdí za hlavním vojem, pak ztratí spojení a nakonec nabourá do hospody v kterémsi èeském mìsteèku. Místní hosté nejprve nevìøí vlastním oèím, ale pozvolna se s také vydì¹enými vetøelci sbli¾ují, aby posléze zjistili, ¾e jejich spoleèným nepøítelem jsou vlastnì Rusové...

Autoøi mo¾ná zamý¹leli porovnat národní mentality, snad chtìli upozornit na vzájemné pevnì zakotvené pøedsudky, ale bohu¾el toto zakotvení je velice mìlké, vlastnì se mihne jen v nìkolika dialozích. Potvrzuje to, i scénárista Jacek Kondracki, kdy¾ v jednom rozhovoru (Kino 7-8/2009) pøipou¹tí, ¾e zejména „èeské výjevy“ byly dodateènì domý¹leny, scénáø je ve výsledné podobì neobsahoval. Zaèínající re¾isér Głomb, dosud se vìnující divadlu, svou pùvodní profesi nezapøel a jeho strnulý inscenaèní i vypravìèský pøístup, málo akcentující svébytnost filmového vyjadøování, to jen stvrzuje.

Film se rozpadá do dvou nesourodých rovin. Na jedné stranì pøeva¾uje afektovaná situaèní komedie, do ní¾ je posunuta rovina polské armády (v této souvislosti se nemohu zbránit srovnání s témìø toto¾ným pojetím èeské okupaèní komedie Stùj, nebo se netrefím). Na druhé se prosazuje ve verbálním opracování hrabalovská, melancholií prosycená èást èeská, témìø výhradnì omezená na hospodské prostøedí. Jeho osazenstvo témìø symbolicky zastupuje rozvrstvení èeské spoleènosti od alibistického opatrnictví („obrodný“ komunista Jaroslava Du¹ka) pøes skeptické, historickou zku¹eností pouèené náhledy (Jiøí Menzel, Rudolf Hru¹ínský, Bolek Polívka, Eva Holubová) a¾ k nesmlouvavému, by» ponìkud dìtinskému radikalismu nejmlad¹ích (Martha Issová).

Pol¹tí vojáci (Maciej Stuhr, Zbigniew Zamachowski, Tomasz Kot...) jsou vylíèeni jako pøevá¾nì naivní, prostodu¹e nad¹ení svým neèekaným posláním, do poslední chvíle vìøí, ¾e jedou zachraòovat spøátelený lid pøed nìmeckou imperiální hrozbou – a dlouho nemohou pochopit, ¾e je èeské obyvatelstvo nijak nevítá, dokonce jim nadává do okupantù. Tak¾e nutné sblí¾ení nezajistí smìnné nabídky, o které Poláci zprvu sna¾í, nýbr¾ nìkolikanásobné milostné sblí¾ení s èeskými dìvèaty, která pohlední chlapíci jednodu¹e okouzlí, pøípadnì shodná záliba v chovatelství holubù.

Z trapnosti, kterou zobrazení polské armády (pota¾mo posádky jednoho tanku a zvlá¹tì pak prùzkumné motocyklové výpravy) vyvolává, se vymyká jen nìkolik nápaditìj¹ích scén – tøeba ta, kdy rázná hostinská (Eva Holubová) Polákùm ¹kodolibì pøedlo¾í osma¾ené látkové povleky, které hladovìjící ne¹»astníci chtìli vymìnit za jídlo, pøípadnì fotografie osádky, která svou figurální kompozicí odkazuje na proslulý polský seriál Ètyøi z tanku a pes. (Je to ov¹em pøipomínka trochu samoúèelná, pomrkávající jen na souèasné publikum, proto¾e tento seriál se u nás zaèal vysílat a¾ od podzimu 1970, tak¾e v osudných srpnových dnech o dva roky døíve jej èe¹tí hrdinové rozhodnì znát nemohli.)

Také obraz èeské komunity, shromá¾dìné v hospodì, vzbuzuje rozpaky: plo¹e a staticky naèrtnuté figurky setrvávají v planém dohadování, jak pøi dávných pøástkách si líèí rùzné bizarní protire¾imní zá¾itky. Pøíbìhu chybí dramaticky úèinnìj¹í dìní, pokud tím nemyslíme srá¾ku cyklisty s tankem. Schází bli¾¹í vhled do rozpolo¾ení lidí náhle uvìznìných ve zdemolované hospodì: aèkoli je re¾isér zachycuje v rozkmitu od ustra¹enì zdvi¾ených rukou pøes pohrdavé chování vùèi vetøelcùm a¾ k finálnímu sblí¾ení s nimi, výsledek ze v¹eho nejvíc pøipomíná nudnì ¾vatlavou televizní estrádu. Je¹tì¾e je aspoò zachována jazyková autenticita, ka¾dá z postav mluví svou rodnou øeèí...

(Jan Jaro¹, „Pol¹tí tankisté dojedou zajisté...”, www.dokina.tiscali.cz, 20.07.2009)



Jan Jaro¹, „Polscy czołgiści na pewno dojadą…”


tłumaczenie Marleny Mokrzanowskiej:

Atak „zaprzyjaźnionych” wojsk na Czechosłowację do tej pory nasuwał się jako jeden z pobocznych motywów (Bájeèná léta pod psa, Pelí¹ky – tytuły czeskich filmów), dopiero teraz awansuje na temat centralny. Eksperymentalną postawę wypróbował Jan Nìmec w obrazie Holka Ferrari Dino, tragikomiczną strunę poruszył Vladimír Drha v Anglických Jahodach (Angielskie truskawki). Teraz mamy do czynienia z polsko-czeską farsą Operacja Dunaj, przygotowaną jednak w większości przez polskich twórców (scenariusz Jacek Kondracki, Robert Urbański, zdjęcia Jacek Petrycki, reżyseria Jacek Głomb). Na przybliżenie czeskiej atmosfery niewątpliwie wpływa artystyczny nadzór Jiøího Menzela, który to w dodatku zagrał w filmie jedną z głównych ról.

Operacja Dunaj podchwytuje polskie uczestnictwo w inwazji i odbiera ją jako skrajnie groteskową w samym jej przebiegu jak i nakreśleniu poszczególnych postaci z osobna, zwłaszcza tych głównych. Zbieg okoliczności sprawia, że w wyprawie uczestniczy niezapomniany, choć stareńki i awaryjny czołg, pamiętający zapewne II Wojnę Światową. Nie dziwi zatem, że najpierw nie nadąża za wojskiem, później straci z nim łączność, by w ostateczności wtarabanić się do gospody, w którymś z czeskich miasteczek. Miejscowi najpierw nie wierzą własnym oczom, ale powoli zbliżają się do intruzów, aby w końcu stwierdzić, że ich wspólnym wrogiem są właściwie Rosjanie...

Autorzy zapewne zamierzali porównać narodowe mentalności, może chcieli zwrócić uwagę na wzajemne mocno zakotwiczone uprzedzenia, ale niestety to zakotwiczenie jest bardzo powierzchowne, właściwie przejawia się jedynie w kilku dialogach. Potwierdza to także scenarzysta Jacek Kondracki, w jednej z rozmów (Kino 7-8/2009) twierdząc, że zwłaszcza „czeskie sceny” były dodatkowo wymyślone, pierwotny scenariusz ich nie uwzględniał. Debiutujący filmowy reżyser Głomb, zajmujący się dotąd teatrem, nie zrezygnował ze swej pierwotnej profesji, a jego sztywne inscenizacyjne i narracyjne podejście, mało akcentujące swoistość filmowej wypowiedzi, tylko to potwierdza.

Film rozpada się na dwie różne (niespokrewnione) płaszczyzny. Z jednej strony przeważa afektowana (bufonowata) sytuacyjna komedia, na niej jest osadzona historia polskich żołnierzy (w związku z tym nie mogę wzbronić się przed porównaniem z niemal identycznym ujęciem w czeskiej okupacyjnej komedii Stùj, chyba że spudłowałem). Z drugiej (płaszczyzny) przebija się w warstwie werbalnej hrabalowska, nasączona melancholią część czeska, niemal wyłącznie ograniczona do atmosfery czeskiej gospody. Jej pracownicy symbolicznie obrazują rozwarstwienie czeskiego społeczeństwa od asekuranckiej ostrożności („nowonarodzony” komunista Jaroslava Du¹ka) poprzez sceptyczne, nabyte wraz z historycznymi doświadczeniami poglądy (Jiøí Menzel, Rudolf Hru¹ínský, Bolek Polívka, Eva Holubová) aż do nieukładnych, nawet dziecinnie radykalnych najmłodszych (Martha Issová).

Polscy żołnierze (Maciej Stuhr, Zbigniew Zamachowski, Tomasz Kot...) są opisani jako przeważnie naiwni, łatwowiernie podnieceni swoją nieoczekiwaną misją, aż do ostatniej chwili wierzą, że jadą bronić zaprzyjaźniony naród przed niemieckim, imperialistycznym zagrożeniem - i długo nie mogą zrozumieć, dlaczego czeska społeczność jakoś ich nie wita, a wręcz wyzywa od okupantów. Dlatego bliższe poznanie, choć z konieczności, nie zapewnia im porozumienia, o które Polacy od początku się starają, jedynie kilkukrotne miłosne kontakty z czeskimi dziewczętami, które przystojni chłopcy łatwo oczarowali, wykazuje ewentualnie wspólne upodobanie do hodowli gołębi.
 
Z nieprzyjemnych sytuacji, które wywołują polskie wojska (jednocześnie załoga czołgu, potem zwłaszcza zwiad motocyklowy) zobrazowano tylko kilka pomysłowych scen – na przykład ta, kiedy rzutka właściciela gospody (Eva Holubová) podaje Polakom ze złośliwą satysfakcją usmażone tekstylne poszewki, które głodni nieszczęśnicy chcą wymieć na jedzenie, trafna fotografia załogi, która swoją figuratywną kompozycją odsyła do słynnego polskiego serialu Czterej pancerni i pies (Jest to owszem przypomnienie, ale niejako stanowiące cel sam w sobie, takie tylko mrugnięcie do widzów, dlatego że serial u nas nadawano od jesieni 1970, zatem w fatalnych sierpniowych dniach dwa lata wcześniej jej czescy bohaterowie zdecydowanie tego serialu znać nie mogli). 

Także obraz czeskiej społeczności zgromadzonej w gospodzie wzbudza zakłopotanie: płasko i statycznie naszkicowane postacie pozostają w domyślnym planie, podobnie jak przy dawnych życzeniach, kiedy to winszuje się różnych, niezwykłych przeżyć. Tej historii brakuje dramatycznej, efektownej narracji, pomijając starcie rowerzysty z czołgiem. Aż się prosi o bliższe spojrzenie na położenie ludzi nagle uwięzionych w zdemolowanej gospodzie: aczkolwiek reżyser chwyta się amplitudy od trwożliwie podniesionych rąk poprzez pogardliwe zachowanie wobec intruzów aż do finalnego zbliżenia z nimi, rezultat ze wszystkiego najbardziej przypomina nudną, bełkoczącą, telewizyjną estradę. Całe szczęście, że przynajmniej została zachowana językowa autentyczność, każda postać mówi w swoim ojczystym języku…


Od redaktora serwisu:

Po czesku jest w tytule recenzji efektowny rym ”Pol¹tí tankisté dojedou zajisté…” i domyślnie "do hospody" (na co wyraźnie wskazuje czeski slogan reklamowy filmu "Kdy¾ do hospody, tak s tankem". By nie tracić dowcipu i rymu zawartego w tytule wydaje się zasadne, by na polski użytek recenzję przetłumaczyć swobodniej i opatrzyć tytułem „Polscy czołgiści są zajebiści…” . Tym bardziej, że "stosunki sąsiedzkie" rozwijają się w filmie w najlepsze, a polski slogan reklamowy "Operacji Dunaj" to "Make love, not war" ("Czyń miłośc, nie wojnę" lub lepiej "Kochaj, nie wojuj"). Ostatecznie film jest komedią... :-)