Drukuj
Doświadczenia i talentu im nie brakuje. Łączy ich pasja do filmu i teatru. Maciej Stuhr i Przemysław Bluszcz spotykają się razem w "Operacji Dunaj". Razem wcielają się w postać polskich żołnierzy. Obaj współtworzą załogę sowieckiego czołgu pieszczotliwie zwanym "Biedroneczką". Pisze Tomasz Jóźwiak.

Młody Stuhr gra Florka, a Bluszcz - Romka. Skład załogi uzupełniają jeszcze Edek i Jasiu - których grają Bogdan Grzeszczak (kolejny legnicki aktor w "Operacji" - przyp.red.) i Maciej Nawrocki. A "Operację Dunaj" kręci Jacek Głomb, debiutujący w tej roli dyrektor legnickiego Teatru Modrzejewskiej.

O samym filmie już pisaliśmy wcześniej. Dziś skupimy się na dwóch aktorach. Obaj znakomici, profesjonalnie traktujący swój zawód. Obaj niezwykle skromni i otwarci. Stuhr ma nieco większe poczucie humoru, Bluszcz trochę nieśmiały, mniej rozmowny, ale szczery w tym co mówi. Różni ich tylko pięć lat w życiorysie. (starszy jest Bluszcz, rocznik 1970 - przyp.red.). Tak wiele już osiągnęli, a jak wiele dopiero przed nimi.

Być jak Janek Kos

Gdy Maciek Stuhr przeczytał scenariusz "Operacji" bez namysłu zgodził się przyjąć rolę. - To było jakby spełnienie dziecięcych marzeń. Gdy człowiek wychowuje się na "Czterech Pancernych" to nie ma takiej siły, która by go powstrzymała od chęci zajrzenia do środka czołgu, nie mówiąc już o tym, by się w nim znaleźć. Pierwsza refleksja po pobycie w czołgu, to myślałem, że jest w nim trochę więcej miejsca - opowiadał nam Maciek Stuhr w czasie dnia zdjęciowego, na który zaproszeni zostali dziennikarze.

Filmowy czołgista Florian podkreśla, że choć "Operacja" to liryczna komedia, aktorzy starają się nie wygłupiać na planie, ale zbitki niektórych sytuacji, jak choćby ten czołg zakotwiczony w czeskiej gospodzie wywołują w kuluarach salwy śmiechu.

Zafascynowany Formanem i Menzlem

- Nas śmieszy czeski język, Czechów polski. I przez to dochodzi do wielu zabawnych sytuacji na planie - wspomina z uśmiechem Stuhr. Dla młodego chłopaka zafascynowanego filmami Milosa Formana i Jiøí Menzla, spotkanie na planie z tym drugim, jest fascynującym przeżyciem.

- Muszę przyznać szczerze, że przez pierwszy dzień na planie w Jiøí Menzla byłem wpatrzony jak w obrazek. Jego oscarowe "Pociągi pod specjalnym nadzorem" były reżyserskim kunsztem, a dla mnie osobiście niedoścignionym wzorem. Zawsze byłem zakochany w kinie Formana i Menzla. Po dniu zachwytu musiałem przejść do porządku dziennego i traktować Menzla jako partnera na planie. Ale jak to z Czechami bywa, Jiøí ma w sobie dużo autoironii i dystansu do siebie i mimo szacownego wieku, ma ogromne poczucie humoru – opowiada dalej Maciek Stuhr.

Co robił Maciej Stuhr w wolnym czasie w Karpnikach, gdy nie kręcono zdjęcia? - Tego wolnego czasu było naprawdę bardzo, bardzo mało, bo właściwie przez dwanaście godzin na dobę pracujemy. Ale gdy było trochę wolnej chwili, chętnie zwiedzałem okolice. Tereny wokół Jeleniej Góry są niezwykle malownicze, jestem oszołomiony. Parę razy zorganizowałem sobie wycieczki krajoznawcze - wspomina z uśmiechem Stuhr.

Czy w domu Stuhrów mówiło się o pamiętnej inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację z 1968r? - Tak. Mój ojciec był wtedy w wieku, w którym jestem ja kręcąc ten film. Jakaś świadomość tych ponurych czasów była w przekazach. Atmosfera w naszym domu była taka, że traktowaliśmy inwazję jako element bardzo wstydliwy. Myślę, że mamy coś do rozliczenia i dobrze, że taki film powstaje. Lepiej, że robimy go my Polacy, a nie ktoś inny. Liczymy, że będzie to film ciepły, do którego widzowie będą się uśmiechać, może nie zrywać boków, ale zwyczajnie się uśmiechać. Staramy się, żeby to był film, który widzowie będą mogli polubić, będą mogli się na nim wzruszyć - uważa Maciej Stuhr.

Przyjaciele z Modrzejewskiej

Tyle Maciek Stuhr. Co o "Operacji" sądzi Przemysław Bluszcz? Charyzmatyczny watażka Benek Cygan z nieśmiertelnej "Ballady o Zakaczawiu" czy niezapomniany Kordian i Otello, tym razem paraduje w żołnierskim uniformie czołgisty Romka.

- Spotkanie na planie "Operacji Dunaj" to fantastyczna przygoda. Bo to spotkanie z przyjaciółmi, z Bogusiem Grzeszczakiem, Jackiem Głombem, Gosią Bulandą. Poza tym świetny scenariusz, wspaniałe polsko - czeskie klimaty, super opowieść, taka ludzka - mówi na wstępie Przemek Bluszcz.

Trafiły się jakieś przezabawne historie z planu w Karpnikach? - Cały czas jest zabawnie, choćby przez ten polsko - czeski skład. Oprócz nieporozumień językowych, które też się trafiają. Czesi rozumieją więcej nas, niż my ich, ale to są fantastyczni ludzie, bardzo ciepli - odpowiada aktor.

Kiedy Bluszcz ponownie zagości na scenie legnickiego teatru dramatycznego? - W tym sezonie chyba będziemy grać Hamleta i Otella. Ponoć "Osobistego Jezusa" mamy wznowić, więc do zobaczenia w Legnicy. Ekipa filmowa wyjechała już z Karpnik. Teraz zdjęcia będą realizowane w czeskiej Sobotce, na koniec wszyscy "wylądują" w twierdzy Modlin, która posłuży za wojskowe koszary. Ostatni klaps "Operacji" planowany jest na 20 września br. Film ma być gotowy wiosną, a premierę zaplanowano za rok w sierpniu, może w rocznicę inwazji?

"Operacja Dunaj" swoją fabułą nawiązuje do tragicznej historii inwazji Wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację w sierpniu 1968r. Ale film nie będzie z pogranicza dramatu i cierpienia. To bardziej liryczno - komiczna opowieść o losach pewnego sowieckiego (polskiego, choć radzieckiej produkcji - przyp. red. serwisu) czołgu i jego załogi, który w czasie inwazji... zgubił drogę i "wylądował" w czeskiej gospodzie (dosłownie i w przenośni). Pechowymi czołgistami są Jasiu, Edek, Florian i Romek. W postać Floriana wciela się Maciej Stuhr. Rolę Jasia gra Maciej Nawrocki, natomiast pozostały skład załogi uzupełniają legniccy aktorzy: Przemysław Bluszcz (Romek) i Bogdan Grzeszczak (Edek).

(Tomasz Jóźwiak, “Nas bawi czeski język, ich polski”, www.legnica24.net, 2.09.2008)