Drukuj
Prapremiera współczesnej sztuki Macieja Kowalewskiego „Obywatel M.-historyja” inspirowanej życiorysem byłego premiera Leszka Millera, a napisanej na zamówienie Teatru Modrzejewskiej, odbyła się na legnickiej scenie w kwietniu 2002 roku. Nową wersję spektaklu przygotowują właśnie artyści płockiego Teatru Dramatycznego. Premiera planowana jest na 10 maja.

Tym razem Maciej Kowalewski, od jesieni ubiegłego roku dyrektor warszawskiego Teatru Na Woli, podejmie się także autorskiej reżyserii przedstawienia (pierwotną wersję spektaklu, którą 18 kwietnia zobaczy publiczność w Legnicy, a 20 kwietnia w Warszawie, wyreżyserował Jacek Głomb).

W płockiej wersji przedstawienia scenografię wykona Piotr Rybkowski, kostiumy Ewa Kowalewska, zaś stroną muzyczną zajmie się Bartosz Dziedzic – poinformował dyrektor Teatru Dramatycznego im. Jerzego Szaniawskiego w Płocku Marek Mokrowiecki.

Po sześciu latach od legnickiej prapremiery radykalnie zmienił się polityczny kontekst przedstawienia, które wczesną wiosną 2002 roku było sensacją w ogólnopolskiej skali. O przygotowaniach spektaklu inspirowanego życiorysem ówczesnego premiera donosiły w sensacyjnym tonie wszystkie krajowe media, spekulując czy Leszek Miller pojawi się na widowni w Legnicy (rolę "oczu" premiera wypełnił na premierze ówczesny minister obrony Jerzy Szmajdziński). Wydaje się jednak, że już wówczas autor miał świadomość niebezpieczeństw związanych z sytuacyjną doraźnością takiego zainteresowania swoim dramatem.

- Wiedziałem, że to nie może być tylko political story, które umrze wraz z najbliższymi wyborami – mówił wówczas Maciej Kowalewski. - Dlatego losy M. były jedynie pretekstem do napisania o ostatnich 50 latach historii Polski. O mechanizmach dochodzenia do władzy w PRL. Jest w nich tragizm i śmieszność drogi życiowej każdego człowieka, który w tym czasie żył, a nie tylko tragizm czy śmieszność życia Leszka Millera.

Od samego początku pracy nad tekstem Maciej Kowalewski wprowadzał kolejne zmiany w tekście i coraz bardziej odchodził od doraźności i aluzyjności. W pierwszej, jeszcze roboczej wersji miała być np. i pożyczka moskiewska, i Anastazja P., i pułkownik Kukliński. Nie zostało jednak nic. - Nie ma sensu pisać, "jak było naprawdę" - mówił Kowalewski. - Bo po pierwsze nie wiemy, jak było naprawdę, po drugie prawda jest zwykle mało poetycka.

Zmienił się nawet tytuł spektaklu. Pierwszy brzmiał "Niesamowite przygody Leszka M.", potem Leszek został Ludwikiem i ostatecznie stanęło na "Obywatel M. - historyja". Maciej Kowalewski tłumaczył nawet, że najlepiej byłoby, gdyby pozostał tylko M., czyli każdy. M., czyli man, człowiek.

Na ile upływ czasu zmieni zarówno inscenizację (to wydaje się oczywiste), jaki i sam tekst pierwowzoru? Odpowiedź na to pytanie płoccy widzowie poznają już za kilka tygodni. Premiera spektaklu na deskach tamtejszego Teatru Dramatycznego zaplanowana jest na 10 maja.