Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy z pewnością bardzo różni się od scen w innych jednoteatralnych miastach. Zarówno ze względu na powikłaną historię, jak też dzisiejsze najbardziej wyraziste znamiona: zaangażowanie społeczne, szeroko zakrojoną działalność edukacyjną – pisze Magda Garlińska.
O historii - głównie nowszej
Siedzibą jest barokowy Ratusz z 1741 roku położony w centrum miasta. Ratusz przylega do budynku teatru z 1842 roku, tworząc jednolitą całość. W XIX wieku w Legnicy działał teatr niemiecki. Po II wojnie światowej do miasta sprowadzona została Czerwona Armia, więc na scenie do 1964 roku występował rosyjski zespół, oczywiście z rosyjskim repertuarem. Polski teatr w Legnicy odrodził się dopiero w roku 1977, jako instytucja wojewódzka, zaś działalność rozpoczął od Lata w Nohant Jarosława Iwaszkiewicza w reżyserii Józefa Wyszomirskiego.
Zmiany w funkcjonowaniu instytucji kulturalnych w początku lat dziewięćdziesiątych, nie ominęły placówki w Legnicy. Teatr zlikwidowano (przez jakiś czas działał pod nazwą „Teatr Dramatyczny w likwidacji"), a następnie - na mocy zarządzenia wojewody legnickiego z dnia 27 czerwca 1991 roku - Wojewódzki Dom Kultury zmienił nazwę na Centrum Sztuki - Teatr Dramatyczny. Ta dziwna hybryda oprócz działań teatralnych, zajmowała się również upowszechnianiem kultury i organizowaniem imprez kulturalnych, w tym najbardziej znanego „Satyrykonu" czyli międzynarodowej wystawy rysunku satyrycznego.
Kiedy w 1992 roku na stanowisku zastępcy kierownika artystycznego Centrum Sztuki - Teatr Dramatyczny pojawił się Jacek Głomb, nikt nie przypuszczał, że jest to po czątek wielkich zmian. Dwa lata później został dyrektorem owej hybrydy i postawił sobie zadanie dokonania podziału kuriozalnej instytucji. Cel osiągnął w 1999 roku:-30 marca wyodrębniono dział upowszechniania kultury, zaś mienie „dwojaka" rozdzielono w czerwcu, po półrocznym bilansie. Kolejną uchwałą Rady Miejskiej zmieniona została nazwa i statut - od tej pory na teatralnej mapie obecna jest samorządowa instytucja kultury: Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy.
Obecnie
Stan prawny Teatru im. Heleny Modrzejewskiej nie zmienił się od 1999 roku, to znaczy, że jego organizatorem jest Rada Miasta, przed nią dyrektor odpowiada za całokształt działań. To tyle według litery prawa. A czym jest dziś legnicki teatr jako instytucja artystyczna? Czym jest dla miasta?
Jego funkcja jest szczególna, bo jest jedynym teatrem w mieście, powinien zatem zaspokajać szerokie i różnorodne potrzeby. Dyrektor Jacek Głomb mówi, że władze miasta pozostawiają w zakresie działań artystycznych całkowitą wolność. Dodaje, że inaczej nie zostałby nawet 30 sekund. Jego dyrekcja dla legnickiego teatru była przełomem. To on stworzył Teatr im. Heleny Modrzejewskiej takim, jakim jest dziś, to za jego sprawą stał się on ważnym punktem na teatralnej mapie Polski.
Zaczął od odmłodzenia zespołu teatralnego. Prawdopodobnie w początkach jego dyrekcji był to najmłodszy zespół aktorski w Polsce. Aby przywrócić zainteresowanie widowni teatrem wyszedł ze swoimi spektaklami „w miasto". W ten sposób wystawił Trzech Muszkieterów wg Aleksandra Dumasa: umieścił akcję sztuki na dziedzińcu Zamku Piastowskiego. Pasję Mieczysława Abramowicza zrealizował w kościele Najświętszej Marii Panny.
Dziś Teatr słynie ze spektakli granych w przestrzeniach nieteatralnych. Tak zrealizowano jeden z najbardziej znanych - Balladę o Zakaczawiu z 2001 roku, pierwsze autorskie (własny tekst) przedstawienie i to na tak bliski legniczanom temat, bo Zakaczawie to miejscowa dzielnica, gdzie po zmroku spacerują tylko najodważniejsi. Balladę... pokazywano w zrujnowanym kinie „Kolejarz". Potem był jeszcze Obywatel M - histoyja, Wschody i Zachody Miasta, a także najbardziej znany chyba spektakl - Made in Poland - grany na „Scenie na Piekarach" w opuszczonej hali, na opuszczonym i odległym od centrum osiedlu.
Kiedyś granie w różnych rejonach miasta miało przyciągnąć widzów, uatrakcyjnić spektakl. Teraz ma zwrócić uwagę na problemy takich miejsc, jak kino „Kolejarz", czy dawna scena teatru varietes, gdzie wystawiany jest najnowszy spektakl Jacka Głomba Łemko. Właśnie to miejsce ma zostać przez miasto we współpracy z teatrem wyremontowane.
W minionym sezonie Teatr im. Heleny Modrzejewskiej dał pięć premier. Jedną - Otello - wyreżyserował Jacek Głomb, jeden spektakl został zrealizowany przez aktora zespołu w ramach Sceny Inicjatyw, trzy pozostałe stworzyli reżyserzy gościnni - Mizantrop i Zamknięte z powodu bogactwa, Osobisty Jezus. Trzy ostatnie zagrano w budynku Teatru. Otello był pokazywany poza siedzibą, spektakl Sceny Inicjatyw grano w mieszczącej się w budynku teatru „Cafe Modjeska".
Trudno jest określić „przeciętny" żywot przedstawienia; warto natomiast powiedzieć, że w repertuarze jest około 30 tytułów - niektóre od 2001 roku.
Zespół
Jak wcześniej wspomniano, w początkach dyrekcji Jacka Głomba Teatr im. Heleny Modrzejewskiej mógł się poszczycić jednym z najmłodszych zespołów aktorskich w Polsce. Obecnie jest on nieco bardziej zróżnicowany wiekowo, ale trudno znaleźć w nim teatralnych seniorów. Zespół liczy 19 aktorów, większość to absolwenci wydziału aktorstwa dramatycznego lub lalkarskiego wrocławskiej PWST.
Legnicki teatr często posiłkuje się aktorami gościnnymi. Tak było np. przy realizacji Wschodów i Zachodów Miasta. Ogółem na etacie w teatrze zatrudnionych jest 70 osób, w tym jeden reżyser (Jacek Głomb), jeden scenograf (Małgorzata Bulanda) i dramaturg (Robert Urbański). Teatr ma własną malarnię i stolarnię i w tym zakresie jest w pełni wystarczalny. Jedyne prace, jakie zleca zakładom zewnętrznym, to prace ślusarskie.
Winien i ma - czyli ekonomika
Główne źródło finansowania to kasa miasta. Sporą dotację przyznaje Marszałek Województwa, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a także główny sponsor - KGHM Polska Miedź. Ważną pozycję stanowią dochody z występów gościnnych, bo - jak to określa Jacek Głomb - Teatr im. Heleny Modrzejewskiej, to teatr wędrowny.
Główne koszty to wynagrodzenia i utrzymanie budynku. Teatr jest właścicielem barokowego Starego Ratusza i sali w byłym Wojewódzkim Domu Kultury. Stale dzierżawi „Scenę na Piekarach", a okresowo także inne sale - kino „Kolejarz", były teatr varietes. Wpływy z biletów - dopowiedzmy to, co oczywiste - nie pokrywają kosztów wystawienia spektaklu.
Odbiorca
Zapytany o swojego widza dyrektor Głomb mówi, że jest nim każdy - „od profesora do pijaczka". Faktem jest, iż dyrektor swoją publiczność wychował i nie ma ona nic przeciwko ciąganiu jej po zimnych salach w podejrzanych dzielnicach. Zainteresowanie teatrem w Legnicy jest z pewnością większe niż w statystycznym, polskim mieście porównywalnej wielkości. Nawet z pozoru nie zainteresowani teatrem legniczanie mają o nim jakie-takie pojęcie.
Teatr - ze swej strony - wychodzi naprzeciw problemom najuboższych mieszkańców miasta, na przykład bilety na spektakl Łemko dla mieszkańców Zakaczawia sprzedawano w cenie 10 zł. Funkcjonują także wejściówki dla młodzieży (cenę w tym sezonie podwyższono z 5 na 9 złotych). To właśnie młodzież jest najczęściej odwiedzającą legnicki teatr grupą. I to zarówno ta przychodząca z wycieczką szkolną, jak i ta, która ogląda spektakle indywidualnie. Teatr zresztą gra również poranne spektakle dla szkół. Zdecydowanie najbardziej „poszkodowanymi" widzami w Legnicy są dzieci, już od kilku lat w teatrze nie zrealizowano dla nich żadnego spektaklu. W tym stanie rzeczy jedynym wyjściem jest sprowadzanie spektakli gościnnych.
Nie tylko spektakle
Teatr w Legnicy, poprzez swoje wychodzenie ze spektaklami w teren, przez poruszanie kwestii ważkich dla mieszkańców (wspomniane Ballada o Zakaczawiu, Obywatel M - historyja), zaangażowanie społeczne (otwarcie „Sceny na Piekarach" w celu ożywienia kulturalnego osiedla, czy włączenie się w odnowę zrujnowanych budynków), w najlepszy z możliwych sposobów wypromował kulturę teatralną w Legnicy.
W tym roku po raz pierwszy zorganizowano Międzynarodowy Festiwal Teatralny „Miasto", potwierdzający, że dla tego teatru sceną jest miejska przestrzeń. Spektakle grane były w starej hali fabrycznej, rozpadającym się budynku kina, zrujnowanej sali teatralnej. Celem festiwalu było - tak jak zresztą całej działalności „modrzejewskiej" - przywrócenie tych miejsc do życia, uratowanie od zagłady. Teatr miał przekroczyć granice sztuki i stać się rzeczą społeczną. Organizatorzy oceniają, że widownię tegorocznego festiwalu stanowili głównie miejscowi; podkreślają, że nie zabiegali szczególnie o widzów z zewnątrz.
Teatr prowadzi szeroko zakrojona działalność stricte edukacyjną, która ma swoje źródła w dawnym kombajnie Centrum Sztuki - Teatr Dramatyczny. Początkowo właśnie tam działały grupy teatralne - w ramach Klubu Gońca Teatralnego. Od trzech lat organizowaniem ich pracy już w teatrze zajmuje się Stowarzyszenie Inicjatyw Twórczych. Ono też pisze projekty programowe i pozyskuje fundusze na działalność. Obecnie istnieją cztery grupy, dla różnych kategorii wiekowych.
Szkoła Czarodziejów Wyobraźni - dla dzieci od szóstego do dziesiątego roku życia oraz dla ich rodziców; zajęcia odbywają się na „Scenie na Piekarach";
Mały Goniec - dzieci od dziewiątego do dwunastego roku życia;
Kalejdoskop - młodzież gimnazjalna;
Ślady - młodzież ponadgimnazjalna.
We wszystkich projektach udział bierze około 75 uczestników. Co środę jedna z grup przygotowuje krótką inscenizację bajki, którą prezentuje na „Scenie na Piekarach". Wstęp jest wolny.
W tym roku utworzono Klub Inicjatyw. Jest to propozycja dla tych młodych ludzi, którzy nie odnajdują się w nastawionych na rozwój osobowości grupach teatralnych. Wystarczy zgłosić się do dyrektora Głomba z dobrym pomysłem, aby uzyskać pomoc finansową i merytoryczną.
Co dalej?
Najbliższa przyszłość teatru w Legnicy zależy głównie od formy Jacka Głomba - zarówno reżyserskiej, jak dyrektorskiej i menedżerskiej. To jego spektakle są najczęściej obsypywane nagrodami, jest o nich głośno w całej Polsce. Albo jako dyrektor będzie utrzymywał scenę na wysokim poziomie, albo znajdzie kontynuatorów swojej linii. Być może szansą na rozwój teatru jest nowopowstały festiwal, który oprócz zadań artystycznych spełnia szczytną funkcję społeczną. Oby tylko pasja społeczna nie pochłonęła dyrektora tak dalece, że będzie to kosztem tworzenia. Po trzynastu latach pełnej sukcesów dyrekcji Jacka Głomba, trudno uniknąć pytania: co dalej?
Co można jeszcze zrobić w kwestii teatru społecznego? Czy - jak woli dyrektor -teatru ludowego, teatru prostych opowieści, teatru, który daje ludziom nadzieję. Czy można w ogóle w Legnicy, w poniemieckim mieście prostych ludzi, opuszczonym całkiem niedawno przez Rosjan, robić inny teatr?
Pytani o zagrożenia, pracownicy teatru reagują stoickim spokojem. Więc może zakończmy przytoczeniem żartobliwej odpowiedzi jednego z nich: boi się, że miasto odbierze im budynek teatru, bo prawie w nim nie grają. Albo że pewnego dnia cały zespół aktorski zachoruje na zapalenie płuc, bo ruiny, w których występują nie są ogrzewane.
(Magda Garlińska, „Ballada o Legnicy”, Scena, Nr 5/2007)