Drukuj
To było jak grom z jasnego nieba! Legnickich „Dziadów” w reżyserii Lecha Raczaka nie dopuszczono do festiwalowej prezentacji na jedynym w Polsce festiwalu teatralnym poświęconym polskiej klasyce dramatycznej. Gdyby rzecz dotyczyła spektaklu przeciętnego, nie byłoby sprawy. Jest jednak inaczej. Są też brzydkie kulisy tej sprawy – dowodzi Grzegorz Żurawiński.

Na początku było niedowierzanie. Jak to bowiem możliwe, by legnicka adaptacja Mickiewicza, która zebrała rewelacyjne recenzje wypadła z festiwalowej rywalizacji w przedbiegach, bez cienia szansy na konfrontację z dokonaniami innych teatrów? Zaskoczenie było tym większe, że wielu krytyków właśnie w legnickich „Dziadach” Raczaka widziało faworyta tegorocznych kwietniowych 33. Opolskich Konfrontacji Teatralnych „Klasyka polska”.

Bezradna atrapa


Jacek Głomb na wieści z Opola zareagował szybko i zdecydowanie. „Nie rozumiemy tej decyzji, tak boleśnie krzywdzącej twórców przedstawienia. Chcielibyśmy zatem poznać jej uzasadnienie i reguły wyboru, którymi się kierowaliście kwalifikując spektakle do prezentacji i konkursu. Naszym zdaniem przedstawienie Lecha Raczaka wręcz idealnie wpisuje się w formułę, dla której ustanowiono teatralny festiwal o nazwie „Klasyka polska”. Co więcej, mamy głębokie przekonanie, że krzywda spotyka realizację na bardzo wysokim poziomie artystycznym, czego świadectwem są opublikowane recenzje” – napisał w liście do dyrektora opolskiego teatru, organizatora festiwalu.

Listy z pytaniem o powody decyzji ewidentnie krzywdzącej legnicki teatr otrzymali także członkowie rady programowej OKT. I tu zaczęły dziać się rzeczy dziwne, by nie rzec niepojęte. Z korespondencji, która nadeszła do Legnicy wynika bowiem jasno, że rada programowa nie zebrała się ani razu, a członkowie tego gremium nie mieli żadnego wpływu na kwalifikację spektakli do festiwalowego konkursu!

Bezradna atrapa


„Nie znam repertuaru tegorocznych Konfrontacji Teatralnych "Klasyka Polska", nie potrafię więc skomentować braku, czy też obecności poszczególnych przedstawień (…). Ze swej strony mogę tylko zapewnić, że spektakl ten cenię i uważam, że nie powinno go zabraknąć w Opolu” - napisała Maryla Zielińska z Teatru Narodowego, formalnie członek rady programowej OKT.

„Nowy dyrektor teatru i festiwalu, Tomasz Konina, praktycznie nie uruchomił działania rady programowej. Nie spotkał się z nami, nie nakreślił swojej wizji Konfrontacji, nie stwierdził, czego od nas oczekuje. Nie był ciekaw żadnych naszych opinii ani sugestii dotyczących programu i repertuaru festiwalu (…). Ponieważ nie mam zwyczaju pobierać wynagrodzenia za robotę, która nie została ani dokończona, ani przyjęta, odesłałem nie podpisaną umowę z prośbą, aby - zgodnie ze stanem faktycznym - i umowę, i cały mój udział w radzie programowej uznać za niebyły” – napisał guru polskiej krytyki teatralnej, recenzent Przekroju Jacek Sieradzki.

Żal, ból i wstyd

- Cała ta sytuacja jest żenadą opolskiej dyrekcji. I być może stanie się żenadą polskiego teatru. Napisałem w tej sprawie list do ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego – komentuje zaskoczony profesor wrocławskiego uniwersytetu Leszek Pułka, wieloletni recenzent teatralny Gazety Wyborczej, ostatnio Dziennika.

- Zabolało, i to bardzo! Czuję się jak człowiek, który oblany został lodowatym prysznicem. Nie rozumiem powodów takiej decyzji, bo jest bardzo niesprawiedliwa – mówi reżyser legnickich „Dziadów” Lech Raczak, jedna z pomnikowych postaci polskiej sceny, twórca legendarnego Teatru Ósmego Dnia i  największego polskiego festiwalu teatralnego, jakim jest poznańska „Malta”.

- Odrzucenie tak nieprzeciętnej inscenizacji „Dziadów” krzywdzi nie tylko nas, ale także innych twórców polskiego teatru, których pozbawia się szans na prawdziwe „konfrontacje” artystyczne. Krzywdzi także opolską publiczność pozbawiając ją szansy obejrzenia ważnego i udanego przedstawienia, które z satysfakcją oglądali widzowie i recenzenci w Legnicy, Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Lublinie i Kielcach – dodaje Jacek Głomb.

Mowa trawa i psikus

„Nie moją rolą jest recenzowanie spektaklu, ani analiza jego poszczególnych elementów. Moim obowiązkiem jest ułożenie repertuaru posiadającego konkretną, konfrontacyjną linię programową. Z tychże przyczyn nie mogę, a właściwie nie powinienem, wyjaśniać powodów mojej decyzji. Zdarza się tak, że nawet cieszące się dobrymi recenzjami prasowymi spektakle nie zostają zapraszane na festiwale teatralne” – tak powody dyskwalifikacji legnickich „Dziadów” objaśnił (?)  dyrektor opolskiego festiwalu Tomasz Konina.

- Nic z tego nie rozumiemy – mówią zgodnie Raczak i Głomb. Ten ostatni zapowiada jednak niespodziankę dla organizatorów opolskich Konfrontacji. - Powiem krótko. Nawet nie zaproszeni zagramy „Dziady” w Opolu na własny rachunek. I to dokładnie w środku festiwalu!

Na wszelki wypadek


Tak się złożyło, że legnickie „Dziady” znalazły się na cenzurowanym w 40. rocznicę podobnego wydarzenia, które stało się smutnym epizodem w historii Polski. Tym razem jednak nie chodzi o politykę, przynajmniej nie tę dużego formatu, lecz personalno-towarzyską i bardzo prowincjonalną polityczkę. Coraz głośniejsza jest plotka, że „zdjęcie” tego spektaklu z programu festiwalu opolskiego ma bowiem bardzo przyziemny kontekst.

Lech Raczak jest kandydatem na nowego dyrektora Teatru Polskiego we Wrocławiu. Zastąpić ma na tym stanowisku Krzysztofa Mieszkowskiego, przeciwko odwołaniu którego protestował dyrektor sceny w Opolu. Eliminując legnickie „Dziady” z festiwalu skutecznie zatem zapobiegł potencjalnemu sukcesowi Raczaka, który wzmocniłby jego pozycję w ubieganiu się o stanowisko po Mieszkowskim. Tylko tyle, czy aż tyle?


******************************************************************

„Dziady” widzieli i ocenili

„Raczak (…) ułożył niezwykle precyzyjny, trzymający w napięciu seans, psychologiczny trans, w którym obolałe życie miesza się z cynizmem politycznych salonów. To spektakl tak gęsty, zwarty i współczesny, że po plecach chodzą dreszcze. Kto nie zobaczy, ten trąba”. Leszek Pułka, Dziennik (sześć gwiazdek - wybitne)

"Wracają romantyczni bohaterowie w białych koszulach, prując się emocjonalnie na zgrzebnym, prześwietlonym podeście. Wraca też wiara, że fundamentalnym pytaniom klasyki nie potrzeba ani specjalnych uzasadnień, ani dodatkowych przekładni na współczesność". Jacek Sieradzki, Przekrój (pięć gwiazdek - bardzo dobre)

„Zespół legnickich aktorów to kopalnia talentów, której Jackowi Głombowi mógłby pozazdrościć dyrektor niejednego teatru. Niemal każda postać w spektaklu zarysowana jest niezwykle charakterną i wyrazistą kreską, to aktorstwo ekshibicjonistyczne, emocjonalne, sugestywne, przy czym swobodne, pozbawione manieryzmu i gwiazdorstwa. "Dziady" elektryzują od pierwszych minut”. Grzegorz Cholewa, Gazeta Wyborcza-Wrocław

„Artystom teatru z Legnicy udała się rzecz niezwykła. Pokazali, że wałkowany na wszystkie strony dramat Mickiewicza nadal ma siłę rażenia. Panie i Panowie, "Dziady" powstały z martwych! Nie było przydługich guseł, ani nużących aktorskich tyrad. Były za to ciary na plecach”. Mariola Szczyrba, Kulturaonline.pl

"Żadna z teatralnych premier na Dolnym Śląsku w mijającym roku nie mogła przebić tego spektaklu (…). Jednocześnie udało się Raczakowi zeskrobać z tego symbolicznego dla nas dzieła sporo patyny wielu poprzednich inscenizacji i nie uronić zasadniczych sensów". Krzysztof Kucharski, Polska Gazeta Wrocławska

„To nowatorska, przejmująca wizja zniewolenia i walki, świetna aktorsko, z kreacyjną rolą Pawła Wolaka jako Nowosilcowa. Raczak odnalazł w "Dziadach" pokłady nieśmiertelne, bo ta inscenizacja obok uniwersalizmu niesie dramatyczną przestrogę dla współczesnych, dla Polski tu i teraz”. Grzegorz Józefczuk, Gazeta Wyborcza-Lublin

„To "Dziady", jakich jeszcze nie było. Szczere do bólu wyznania sponiewieranych grzeszników elektryzują i wprowadzają w psychologiczny trans. Katharsis gwarantowane”. Agnieszka Kulawiak, Polska Warszawa

„Raczak odczytuje "Dziady" jako seans hipnotycznego przyciągania i walki sił dobra i zła, rozegrany w ramach niekończącego się rytuału. Dlatego właśnie w pamięci pozostają najbardziej początkowe sekwencje samego obrzędu, zmysłowe i dzikie. Energią zespół legnickiej sceny mógłby zarazić przynajmniej kilka innych". Jacek Wakar, Dziennik


(Grzegorz Żurawiński, „Teatr od kulis”, Konkrety.pl, 5.03.2008)