Drukuj

Znalazłam sobie nowe zajęcie. Oglądam orędzia noworoczne Prezydentów RP i analizuję ich tła. Skupiam się na wystroju i notuję wnioski. Chciałam zacząć od 1990 roku i od pierwszego wybranego w powszechnych wyborach prezydenta naszego kraju Lecha Wałęsy. Niestety żadnego noworocznego orędzia nie znalazłam. Usunięte, wymazane. Nie pamiętam już, czego sobie wtedy życzyliśmy. Pewnie czegoś na półkach i czegoś w kieszeniach. Nie wiem, z czym warto się było wtedy pokazać w telewizji. Pewnie z kryształami. Ale nie udowodnię tego. Źródeł brak.


Dopiero na przełomie wieków pojawia się godna dokumentacja orędzi prezydenckich. Czekaliśmy wtedy na jakiś koniec świata, ale nie pamiętam, czy traktowaliśmy go poważniej niż ten w 2012. Na pewno był to inny koniec świata niż ten, na który czekamy teraz. Aleksander Kwaśniewski wygłaszał wtedy orędzie na tle narożnej dębowej biblioteczki. Książki miały różnorodne grzbiety, ułożone były w nieładzie, sprawiały wrażenie, że ktoś regularnie po nie sięga. Do tego zegar z wahadłem i złota lampa, a przed prezydentem budzące respekt bibeloty, mosiężny lew i kryształowe kałamarze. W prawym dolnym rogu ekranu znalazł się biało-czerwony bukiecik. Marmur, dęby, imitacje złota i barwy narodowe zaklęte w kwiatach, które za kilka dni zwiędną.

Rok później wystrój nieco zmieniono i Aleksander Kwaśniewski wystąpił w towarzystwie globusa. Kulę ziemską dźwigał muskularny, ale wyraźnie przytłoczony zadaniem Atlas. Trudno ocenić czy należało interpretować tę figurę w kontekście prezydenta, czy też miał on jedynie pobudzić wyobraźnię, byśmy mogli potem fantazjować o naszym wodzu, który obraca glob i palcem wskazuje: "tu pojadę", "to zdobędę", "zobacz, Jolu, tu leży Holandia". Nie wiem, co dokładnie znaczył Atlas. Na pewno coś szalenie intelektualnego. Biało-czerwone kwiaty tym razem w bardziej uporządkowanej kompozycji zaszczyciły lewy dolny róg ekranu. Podobnie książki zostały starannie ułożone i przestały sprawiać wrażenie, jakby ktoś regularnie je czytał.

Od 2002 roku znów napotykam lukę w dokumentacji i nie dane mi jest podziwiać prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego w nowych aranżacjach. Dopiero w 2005 roku mogę przyjrzeć się orędziu Lecha Kaczyńskiego, który poukładał książki na regale, zainwestował w nowe słowniki i encyklopedie, zatknął polską flagę i wzbogacił biało-czerwoną wiązankę o pędy gipsówki. W roku 2009 Lech Kaczyński ma w swojej biblioteczce jeszcze więcej eleganckich pozycji. Po jego prawicy widzimy dwie satynowe flagi: polską i europejską oraz stroik złożony z świerkowych gałęzi i złotych bombek. Robi się świątecznie, europejsko i profesjonalnie. Ekran pęka z dumy.

W 2010 roku nowy prezydent Bronisław Komorowski składa nam życzenia z rezydencji w Wiśle. Widzimy za nim okno, a za oknem pięknie ośnieżone świerki i dywan białego puchu. W ciepłym wnętrzu ładna biało-złota choinka. Ot, zwyczajnie, rodzinnie, bez pretensji. Rok później Bronisław Komorowski spędza Sylwestra już w Pałacu Prezydenckim, ale znów wybiera na tło okno i choinkę. Nowością są polska i europejska flaga. Bronisława Komorowskiego można jednak uznać za wiernego koncepcji okna i choinki, które towarzyszą mu także w późniejszych wystąpieniach.

I oto nadchodzi rok 2015. Prezydent Andrzej Duda kultywuje tradycję okna i choinki, ale nieco inaczej komponuje flagi. Flaga europejska ułożona jest tak, że przypomina raczej wstążeczkę na dużej fladze narodowej. Rok później zmienia koncepcję i wraca do starego, dobrego regału, na którym spoczywają budzące respekt księgi, ułożone w doskonałym porządku. Od lat nie sprawiają już wrażenia, jakby ktoś regularnie po nie sięgał. Na biurku świeci się prosta lampa, taka lampa w sam raz dla prawnika, a  flagi umieszczone są w tak zwanym mocnym punkcie kadru.

Rok 2017 to absolutna rewolucja w dziedzinie aranżacji - Andrzej Duda na tle wielkiego obrazu portretującego polską jazdę, na biurku pędzący husarz odlany w brązie (rok później zamieniony na stroik świąteczny), oprócz tego choinka, rodzinne fotografie i rysunek dziecięcy  postaci z wyjątkowo dużą, żółtą głową - czyżby pan prezydent? Jednym słowem w cieniu historii, świątecznie, ze szczyptą intymności. Od tej nowatorskiej aranżacji niestety odwracają nieco uwagę bardzo dynamicznie gestykulujące ręce pana prezydenta i gałki oczne śledzące kolejne słowa pojawiające się na ekranie promptera. Trudno jednak nie docenić ogromnego wysiłku włożonego w tło.

Dobrze jest znaleźć sobie jakieś zajęcie. Spędzić dzień w nieoczywisty sposób. Zamiast grzać się w ciepełku noworocznych życzeń, optymistycznych wizji i tłumaczeń, że rzeczywistość być może nie jest doskonała, ale nie jest przecież aż tak zła, spojrzeć na tło. Ciekawe jakie tło sobie urządzimy w przyszłości. Jakiego tła chcę sobie i innym życzyć? Jakie meble i bibeloty chcę umieścić w tle? Przypomina mi się wiersz Barańczaka "Jeżeli porcelana to wyłącznie taka / której nie żal..."

(Magdalena Drab, „5000znaków. Analitycznie”, Miesięcznik Teatr, nr 1/2020)