Drukuj

Zespół Teatru Modrzejewskiej w Legnicy w partyturze scenicznej Magdaleny Drab i Piotra Cieplaka gra, tańczy, śpiewa, performuje doskonale, bawi, wzrusza. Daje do myślenia. O "Wyzwoleniach” Teatru im. Modrzejewskiej w Legnicy wystawionych na V przeglądzie polskiej dramaturgii współczesnej Nówka Sztuka w Warszawie pisze Ewa Bąk.


Spektakl "Wyzwolenia" Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy zaprasza widzów do przyjrzenia się sobie samym, Polakom, w przeciętnym polskim domu, którym jest mieszkanie w blokowisku, duszna, ciemna, klaustrofobiczna klitka pamiętająca jeszcze czasy PRL-u. Zużyte wyposażenie kuchni, przygnębiająca kiczowata meblościanka, kanapa, stolik, sztuczny kwiat w dużym pokoju, proste łóżko w sypialni, stary sprzęt AGD, czajnik z gwizdkiem, skromny prysznic i wc, mały balkon z zasuszonymi kwiatkami wypełniają przestrzeń życiową "dwadzieścia kroków wzdłuż i wszerz", mentalny współczesny anturaż biedy, zastoju, marazmu. Oto Polska właśnie. Tu rodzi się pragnienie ucieczki, chęć zmiany. Wielkiej przewrotki. Wyzwolenia.

Nadciąga korowód Polaków szaraków, jak monolit, jednia, skała. Personifikacja polskości. Zbliża się do szkieletu tego, co winno być ogniskiem rodzinnym, schronieniem, ostoją, a jest wrogą norą. Pozbawiona ścian, okien straszy ale właśnie dlatego może pomóc otworzyć się na nowe. To nie miejsce ani przeszłość ale kim się jest, czego się chce, po co się żyje, dla kogo zdecyduje o przyszłości. Byt określa świadomość, historia fantasmagorie. Źle, jeśli się utknęło. Gorzej, jeśli się nie wie co i jak robić, by mieć odwagę na zmianę.

Pierwsza część spektaklu to przedstawienie postaci, figur, póz typicznych, retorycznych. W mowie, ruchu i śpiewie. Cytatach. Formie komicznej. Lekkiej, prostej, ironicznej. Groteskowej. Celna charakterystyka wiecznej polskiej niemożności. Gęby. Pozy. Ubezwłasnowolnienia woli, braku działania. Obraz ograniczeń, udręczenia. Otumanienia. Ksenofobii, rasizmu, hipokryzji, uzależnienia od kościoła.

Druga część to status quo wyzwolenia poprzez samookreślenie. Ci sami aktorzy w roli Masek pytają, badają, sprawdzają Kobietę Obsadzoną jako Konrad, Magdalenę Drab, autorkę tekstu sztuki. Dokonują brutalnego przesłuchania. Stawiają konkretne zarzuty. Są natarczywe, dociekliwe, nieustępliwe. Bezwzględne. Zmuszają młodą kobietę do rezygnacji z frazesów, pustosłowia, sloganów, stereotypów, porzucenia barw ochronnych, by dotrzeć do prawdy gdy padną słowa: "Posypałam się. Pogubiłam. Popadłam w patos. Poległam. Poraniłam się. Pogardzam kim popadnie...Ale odwaga to wszystko, co mam. Wszystko, co mam! Nie jestem lepsza. Warchoły to my! Warchoły to my! Ja nie chcę trzymać palca w dziurawym sercu!"

W finale wracamy do początku. Korowód się zbliża do mieszkania, Polski, w którym/w której się nic nie zmieniło. To w Polakach, ich umysłach, sercach, wyobraźni, marzeniach najpierw musi pojawić się impuls przemiany. Prawdziwe wyzwolenie. Czy odwagę przekują w czyn? Czy stanie się głównym orężem? Historia, jak zapętlające się sceny w tym spektaklu, lubi się, niestety, powtarzać.

Tekst Magdaleny Drab, reżyseria Piotra Cieplaka, ruch sceniczny Leszka Bzdyla, scenografia Andrzeja Witkowskiego, muzyka Pawła Czepułkowskiego i Michała Litwińca stworzyły przedstawienie pokazujące, jak silnie stare, zmurszałe, niezrozumiałe dziś treści, zachowania stadne, zakorzenione są w polskiej mentalności. Jak trudno przychodzi się przyznać przed samym sobą, kim się naprawdę jest. Odwaga chyba nie wystarczy, to za mało, by cokolwiek w narodzie zmienić. Potrzeba przekonywujących motywacji, potężnych stymulatorów, nowej narracji, strategii, wizji.

Nawiązanie do historii literatury poprzez przepisanie "Wyzwolenia" Stanisława Wyspiańskiego jest kontynuacją, starym tropem, słuszną diagnozą, ale nie rewolucją. Przeglądamy się w tym obrazie, rozpoznajemy i, niestety, dołączamy do korowodu wkraczającego do domu dwadzieścia kroków na dwadzieścia. Pociągają nas dobrze znane zapachy, odgłosy, idee, gdy nic sami nie jesteśmy w stanie wypracować, stworzyć. Choć tak bardzo się staramy, tak wiele mamy możliwości. Świat stoi przed nami otworem a my ciągle gnieździmy się, grzęźniemy w ciasnej, ograniczonej, gnuśnej mentalności. Nie wszyscyśmy jacy tacy. Ale ta garstka nie umie porwać milionów, nie potrafi. I to byłby dobry temat dla dramaturgii współczesnej. Wielki. Nie byle jaki.

Zespół Teatru Modrzejewskiej w Legnicy w partyturze scenicznej Magdaleny Drab i Piotra Cieplaka: Magda Skiba, Ewa Galusińska, Magda Biegańska, Zuza Motorniuk, Małgorzata Urbańska, Katarzyna Dworak, Małgorzata Patryn, Gabriela Fabian, Anita Poddębniak, Paweł Palcat, Bogdan Grzeszczak, Bartosz Bulanda, Robert Gulaczyk, Rafał Cieluch, Mateusz Krzyk gra, tańczy, śpiewa, performuje doskonale, bawi, wzrusza. Daje do myślenia. To, czy spowoduje widzów działanie, trudno przesądzić.

Sztuka jest gładka, życie chropowate. Sztuka jest przewidywalna, życie nigdy. A gdy dochodzi czynnik ludzki, zachowawczy, zalękniony, podporządkowany, prognoza jest skomplikowana, nie do przewidzenia. Jak się od siebie samego uwolnić? Jak wyzwolić od niewidzialnych więzów? Nie chodzi już o to, by zwykłych zjadaczy chleba w anioły przerobić ale pozwolić im być, jakimi tylko zechcą. Tymczasem proces kształtowania jednostki, wychowania narodu, wtłaczania go do struktury o z góry określonym wymiarze, systemie wartości, z pozornie wolną wolą, samostanowieniem to cel każdego systemu. On nie zrezygnuje z hodowli nowych żarliwych wyznawców, niewolników. Posługiwania się manipulacją, propagandą, nośną wizją. Dlatego nie ma wyzwolenia. Nadziei. Bo kolejne wyzwolenie jest początkiem nowego zniewolenia.

(Ewa Bąk, "Nówka Sztuka. Wyzwolenia, Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy", https://okiem-widza.blogspot.com, 9.11.2019)