Drukuj

Najnowsza pozycja w repertuarze legnickiego teatru to widowiskowy, szyderczo bolesny, wręcz oszalały danse macabre wokół trumien, które dzielą Polaków. Bo rzecz dzieje się w kraju, który stał się „pułapką na żywych zastawioną przez umarłych”. Spektakl motywy czerpie z licznych źródeł, nie tylko z kultowego filmu Andrzeja Wajdy i powieści Jerzego Andrzejewskiego. Trzy przedstawienia na Scenie Gadzickiego od piątku do niedzieli (11-13 stycznia) o godz. 19.00.


Gdy na początku przedstawienia na scenie pojawi się Stańczyk wyśpiewujący słynną frazę Norwida o popiele i gwiaździstym dyjamencie, po czym sparodiuje filmową śmierć Zbigniewa Cybulskiego, wiemy już, że to on stanie się przewodnikiem, narratorem i szyderczym komentatorem przywoływanych zdarzeń. Siedem lat wcześniej Rafał Cieluch – jako MC Apollo – robił to w głośnych „III Furiach” tej samej pary autorów sztuki, czyli Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk (scenariusz) i Marcina Libera (reżyseria). Bo „Popiół i diament – zagadka nieśmiertelności” wydaje się kontynuacją i dopełnieniem tamtej sztuki o wojennej traumie, niezabliźnionych ranach, rozliczeniach z historią i polsko-polskiej wojnie, która nie tylko trwa, ale nabiera rozpędu.

Jeśli jednak ktoś chciałby na legnickich deskach obejrzeć sceniczną adaptację powieści Jerzego Andrzejewskiego może o tym zapomnieć. Nie zobaczy też teatralizowanej wersji kultowego filmu Andrzeja Wajdy. Choć znajomość tych dzieł (głównie filmu) bardzo się przyda, by zrozumieć grę jaką z nimi i widzem prowadzą twórcy sztuki. Znajomość „Wesela” Wyspiańskiego także będzie pożyteczna.

- W naszym scenicznym świecie "Popiół i diament" Wajdy miesza się z "Weselem" tego samego reżysera, i oczywiście z tekstem Wyspiańskiego. Wątki w obu tych narracjach wydają mi się bardzo bliskie, polonez z "Popiołu…" wydaje się wręcz kontynuacją chocholego tańca z "Wesela". Dlatego ten mariaż wydał mi się uzasadniony. Zresztą tych nawiązań w polskim kinie jest więcej – Tadeusz Konwicki, który pojawia się w finale naszej opowieści, jest reżyserem "Salta", które kończy rodzaj dziwnego, rytualnego tańca. I ten obraz z "Salta" w naszym spektaklu po próbach wznowieniowych się pojawi. Mam zresztą wrażenie, że teatralny "Popiół…" będzie długo żył, będę mu się przyglądał, wprowadzał zmiany – mówił reżyser Marcin Liber w rozmowie z Magdą Piekarską dla portalu Teatralny.pl.

To intrygująca zapowiedź, która pozwala oczekiwać, że w dwa miesiące po premierze (11 listopada 2018 r., nieprzypadkowo w 100. rocznicę odzyskania niepodległości) obejrzymy spektakl w kolejnej jego odsłonie. Jedno z pewnością się nie zmieni. Będzie w nim gęsto od kulturowych odniesień i cytatów, od mnogości których można wręcz dostać zawrotu głowy w trakcie dwuipółgodzinnego widowiska. Jego tłem będzie skrwawione wysypisko śmieci, wokół którego systematycznie rosnąc będzie krąg cmentarnych krzyży, aż do momentu, gdy złożą się niczym kostki domina.

Ważnym dopełnieniem scenicznego widowiska jest efektowna scenografia (Mirek Kaczmarek), kostiumy (Grupa Mixer), ale przede wszystkim wykonywana głównie na żywo muzyka i piosenki (Olga Mysłowska, Filip Kaniecki). Czegoż tu nie ma! Jest „Dream Lover”, wielki przebój Bobby’ego Darina z końcówki lat 50. ubiegłego wieku nawiązując do czasów, gdy „Popiół i diament” wchodził na ekrany, a Zbigniew Cybulski stawał się ikoną polskiego kina, ale i  „Bela Lugosi's Dead" zespołu Bauhaus z filmowej „Zagadki nieśmiertelności” Tony’ego Scota. Obok tego także dramatyczne „Wiersze wojenne” Demarczyk sklejone z fraz Baczyńskiego. Wszystko to razem przeniesie nas w świat duchów i zombies polskiej historii oraz sporów, które się wokół niej toczą.

Magda Piekarska, Gazeta Wyborcza Wrocław: Liber, reżyserując znakomity tekst Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk, zrobił spektakl, który boleśnie tkwi w sercu, jak zadra, który nie pozwala o sobie zapomnieć, który - jestem tego pewna - po wielokroć będzie do nas wracał, i odbijał się czkawką, podobną do tej, która dopada w finale upiorne duchy mistrzów polskiego kina.

Karol Bijata, Dziennik Teatralny: Ostatnia premiera Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy to kolejny strzał w dziesiątkę, wtrąca się i prowokuje do dyskusji - także z samym sobą - o naszych "chorych ciałach".

Kamila Łapicka, zteatru.pl: Tak, jak po wyjściu z filmu Wajdy, po zakończeniu spektaklu Libera, każdy musi spróbować postawić własną diagnozę, przyglądając się także sobie i swojemu postępowaniu w czasach wolności. Jedyny teatr w Legnicy po raz kolejny stawia ważne pytania w niebanalnej artystycznej formie.

Piotr Kanikowski, 24legnica.pl: Zaczerpnięta z Wajdy opowieść o udanym (ostatecznie) zamachu i nieudanej miłości to nie więcej niż patyk, którym Liber i Sikorska-Miszczuk manewrują w wirującym bębnie czasu. Zręcznie nawijają na nią kolejne warstwy i nieoczywiste sensy. Mówią o wielu rzeczach jednocześnie, zmieniając tonacje i nastroje. Balansują między apokaliptycznymi diagnozami a ironią; między śmiechem a śmiertelną powagą.

„Popiół i diament – zagadka nieśmiertelności” Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk w reżyserii Marcina Libera na Scenie Gadzickiego Teatru Modrzejewskiej w Legnicy. Spektakle 11, 12 i 13 stycznia o godz. 19.00. Bilet 35 zł (ulgowy 28 zł), przy stolikach 40 zł. Rezerwacja tel. 76 72 33 505 lub Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.. Bilet można także kupić w Internecie: https://teatrlegnica.interticket.pl.

Grzegorz Żurawiński