Drukuj

„Co by Konstanty Puzyna powiedział dziś Teatrowi w Legnicy?” Odpowiedzi na to spekulatywne pytanie podjęła się podczas popołudniowego wykładu w legnickiej Caffe Modjeska profesor Małgorzata Szpakowska. Okazją była zaplanowana na piątkowy wieczór tego samego dnia (13 kwietnia) uroczystość wręczenia legnickiemu Teatrowi Modrzejewskiej tegorocznej Nagrody im. Konstantego Puzyny ustanowionej i przyznanej po raz czwarty przez redakcję miesięcznika Dialog.

Wybór prelegentki nie był przypadkowy, co wyraźnie podkreślił we wstępie do wykładu redaktor naczelny miesięcznika Dialog Jacek Sieradzki. Wieloletnia redaktorka tego pisma Małgorzata Szpakowska przed laty miała okazję bezpośredniej współpracy z jego poprzednikiem na tej funkcji, jakim w latach 1972-1989 był Konstanty Puzyna. Dziś jest przewodniczącą Rady Naukowej Dialogu.

- Był najwybitniejszym krytykiem teatralnym w PRL, którego porównać można tylko do Jana Kotta, z tą jednak różnicą, że nigdy bezpośrednio nie angażował się czynnie w politykę. Interesował go jednak teatr, który dziś nazwalibyśmy społecznie wrażliwym. Miał do niego bardzo nieteatrologiczny stosunek. „Po jaką zresztą cholerę w ogóle pisać o teatrze, jeśli nie po to, by pisać o życiu?" - to najczęściej cytowane jego zdanie, mocno już wyświechtane na wszelkie możliwe sposoby, ale oddające sens jego myślenia o teatrze i życiu. Bo przez życie rozumiał polityczne uwarunkowania, w jakich przyszło mu żyć, a teatralnym twórcom robić sztukę – tak sylwetkę Konstantego Puzyny zarysowała profesor Małgorzata Szpakowska.

- Nie kłamać, ominąć cenzurę, a przy tym pisać zrozumiale dla czytelnika. Tę sztukę Puzyna posiadł w stopniu doskonałym. Pisał tak, jak chciał i to, co chciał. Prawie, bo znał ograniczenia epoki. Nie pisał jednak tego, czego by napisać nie chciał – dodała prelegentka podając przykłady z recenzji Konstantego Puzyny.

- Mam wrażenie, że teatr w Legnicy i jego twórcy, doskonale wpisują się w społeczne zaangażowanie i odpowiedzialność, które były przedmiotem  jego zainteresowania i troski. Także troski o to, by nie pośliznąć się na skórce od banana. Aby w swoich działaniach być rozważnym i nie bić się wtedy, gdy nie ma o co i nie warto. Aby ważyć losy dzieła, które się stworzyło. Bo zniszczyć można łatwo i szybko. Odbudowa, odtworzenie często nie jest już możliwe. Dzięki tej postawie Puzyna przetrwał nawet stan wojenny, ale ocalił przy tym Dialog. Wyznawał bowiem zasadę, że jeśli już ściągać sobie kłopoty na głowę, to tylko wtedy, gdy naprawdę warto to robić. I być może takie ostrzeżenie mógłby dziś, w czasach, w których przyszło nam żyć i działać, adresować wobec legnickiego teatru Konstanty Puzyna.

 


Grzegorz Żurawiński