Drukuj

Widownia, która raz piszczy z uciechy, raz siedzi jak trusie, dowodzi, że magia teatru to nie w kij dmuchał. Co trzeba, by ją zaczarować? Twórcy „Baśni o pięknej Parysadzie i o ptaku Bulbulezarze” – najnowszej premiery Teatru Modrzejewskiej w Legnicy – sięgnęli po tekst jednej z „Klechd sezamowych” Bolesława Leśmiana.  Popremierowa recenzja Piotra Kanikowskiego.


Gdy zaczytywałem się nimi jako dziecko, w ślad za klasycznymi ilustracjami Jana Lenicy wyobraźnia znosiła mnie w najbardziej oczywistym kierunku, na południowy-wschód, między minarety, tiule, turbany i szarawary. Zachodzę więc w głowę, jakim cudem tym razem wylądowałem jedną nogą na Wyspie Wielkanocnej, jedną w peruwiańskiej puszczy, a jedną (tak, wiem, to nie ma sensu) w którymś z tych nowoorleańskich klubów, gdzie gra się jazz i klezmerskie nuty. Im dłużej się nad tym zastanawiam, tym mocniej doceniam u twórców legnickiego spektaklu ich przewrotność, dziecięcą przekorę i skłonność do figli.

Na przykład muzyka zespołu Lautari. Po przedstawieniu dla dzieci można by się spodziewać prostych piosenek w estetyce Majki Jeżowskiej a nie wysublimowanych etnojazzowych kompozycji na klarnet, skrzypce, fortepian. Ze scenografią jest to samo – zamiast klasycznych dekoracji wykorzystano wielkie ekrany, na których wyświetlane są wariackie animacje Mariusza Wolańskiego. Animacje, choć wariackie, są czarno-białe, za to kostiumy zaprojektowane przez Małgorzatę Bulandę papuzio kolorowe. Szalone. Ewa Galusińska jako ptak Bulbulezar byłaby sensacją karnawału w Rio de Janerio, a Bartosz Bulanda i Robert Gulaczyk grający braci Parysady, na oczach widzów przebierają się w postacie ze światów fantasy kreowanych w kinie przez Jeuneta i Bessona.

„Baśń” to żart na żarcie. Można ją oczywiście oglądać „po bożemu”, jak historię o przygodach pięknej księżniczki i jej odważnych braci albo metaforyczną opowieść o dojrzewaniu, przejściu z dzieciństwa do dorosłości. Wydaje mi się jednak, że spisana przez Leśmiana „klechda” stała się pretekstem do zabawy, jaka jest możliwa tylko w teatrze. Przerażone zwierzątka pojawiające się na drodze, którą pędzą Bachman i Perwic, rozbiegany kościotrup wyciągnięty przez Wolańskiego po finale, „przewinięta na podglądzie” przemowa Derwisza, przerażenie aktorów zmuszonych do wyczerpującej dwudziestodniowej jazdy na wyimaginowanym wierzchowcu, wybryki akustyka podczas gdy Małgorzata Patryn (Parysada) wyjmuje z uszu watę, etc.

Spektakl jest pełen takich figli. Podejrzewam, że ich wymyślanie musiało sprawić reżyserowi Bartoszowi Turzyńskiemu oraz reszcie twórców „Baśni o pięknej Parysadzie i o ptaku Bulbulezarze” sporą radochę. Ich wysiłek nie poszedł na marne, o czym świadczą spontaniczne salwy śmiechu, które wydawała widownia podczas premiery. Co ciekawe, dorośli rechotali równie głośno jak dzieci, choć niekoniecznie w tych samych momentach.

Po powrocie do domu widzowie mogą kontynuować zabawę, jeśli zaopatrzyli się w program spektaklu. Przybrał on formę gry planszowej o przygodach Parysady i jej braci. W zestawie jest też kostka, w której na jednej ze ścianek umieszczono logo Modrzejewskiej. Zamiast sześciu oczek – jak najbardziej słusznie. Teatr wygrywa.

“Baśń o pięknej Parysadzie i o ptaku Bulbulezarze” w reż. Bartosza Turzyńskiego. Najbliższe spektakle w sobotę 10 marca o godz. 16.00 i niedzielę 11 marca o godz. 12.00. BILETY: 20 zł /25 zł. REZERWACJA i INFORMACJA tel. 76 72 33 505. Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

(Piotr Kanikowski, „Figlarna “Baśń o pięknej Parysadzie”. Teatr wygrywa”, http://24legnica.pl, 6.03.2018)