Drukuj

Tekst najnowszej sztuki legnickiego duetu aktorów, dramatopisarzy i reżyserów Pawła Wolaka i Katarzyny Dworak-Wolak poddała analizie antropolożka kultury i etnolożka z Uniwersytetu Warszawskiego Zuzanna Grębecka. To postać znana legniczanom z kilkuletnich prac badawczych, których efektem były monografia "Obcy w mieście. Żołnierze radzieccy w pamięci, doświadczeniu i opowieści legniczan" (2017) oraz album "Legnica 1945–1993. Podwójne życie miasta" (2013).


Była sobie wioska Bororo. Dwadzieścia sześć chat stojących w kręgu, duży dom mężczyzn (baitemannageo) pośrodku, domy kobiet na uboczu. Linia równoległa do rzeki dzieli wieś na dwie połowy: północą, słabą, zwaną Cera i południową silną – Tugare. Druga, prostopadła linia dzieli ją na połowę górna i dolną. We wsi mieszkają klany, każdy z nich składa się z rodzin określanych jako „czerwone” i „czarne”…

Było sobie miasteczko małe. „Sklepów kilka, dwie stacje benzynowe... Gdzieś pod lasem na obrzeżach fabryka opakowań...”. Na dwóch krańcach miasteczka dwie rodziny o tym samym nazwisku, choć niespokrewnione. Od lat każda z nich na przemian – co drugie pokolenie – posyłała do klasztoru jednego z synów…

Synowie i córka

Właściwym otwarciem akcji sztuki duetu Katarzyna Dworak i Paweł Wolak jest moment, który można byłoby nazwać kryzysem struktury. Ustalony od lat porządek rzeczy, oczekiwany przez obie rodziny, pozostałych mieszkańców miasteczka i – może przede wszystkim – duchowieństwo przestaje działać – oto brak męskiego potomka, który mógłby wstąpić do seminarium. Claude Levi-Strauss analizując strukturę wsi i życia społecznego południowoamerykańskich Bororo wskazywał, że zmiany w obrębie owej struktury mogłyby doprowadzić do rozpadu społeczności. Taki podskórny lęk można tez wyczuć u bohaterów „Wiernej watahy”.

Tymczasem po desperackiej nocnej naradzie, żarliwych modłach i kolejnej próbie spłodzenia męskiego potomka rodzi się… kolejna córka. Trzynasta. Levi-Strauss przywołuje kultury, w których w przypadku braku męskiego potomka małżeństwo może zostać zawarte między dwiema kobietami z odpowiedniego pokolenia. Analogiczne wyjście wybiera też ksiądz: „My… wychowamy ją na zakonnicę! […] Ona nie będzie zwyczajna. Ona będzie tak cudowna, że dziesięciu księży przykryje. Będzie cudem. Cudownością. Zobaczysz, to będzie wielka siostra”, przekonuje Antoniego, ojca trzynastej dziewczynki.

Samiec alfa i samica alfa

Wilcza wataha ma ustalona hierarchię. Jej przywódcami jest para wilków alfa, albo jedno z nich: wilk alfa lub wilczyca alfa. Gdyby porównać rodzinę bohaterów „Wiernej watahy” do wilczego stada, przywódcami byliby, jak się wydaje, Antoni i jego żona. A właściwie on sam – to właśnie jemu spośród kilku braci ksiądz powierzył misję płodzenia brakującego syna lub cudownej córki. Żona wyraźnie była oporna wobec pomysłu, sam akt odbył się bez jej pełnego przyzwolenia, w dodatku w pozycji a tergo, która kojarzona bywa ze zwierzęcością, seksem jeśli nie demonicznym, to w każdym razie niejako spaczonym. Taka pozycja, uniemożliwiając partnerom obcowanie twarzą w twarz, znamionuje dodatkowo brak kooperacji między małżonkami.

Z czasem jednak, wraz z pojawieniem się na świecie Joanny – przyszłej wybranki bożej – i jej dorastaniem, Antoni coraz wyraźniej wycofuje się z obietnic złożonych – dość zresztą niechętnie – księdzu. Miast dbać o duchowy rozwój dziewczynki, stara się ukradkowo zapewnić jej zwykłe, szczęśliwe dzieciństwo. Tym samym zaczyna przedkładać nad dobro watahy (rodziny, społeczności) szczęście jednego dziecka. Strażniczką dobra społecznego staje się jego żona, matka Joanny. Tym samym przejmuje ona rolę przywódczyni – samicy alfa. „Nigdy ze mną nie byłeś! Zawsze w odwrotną stronę niż ja iść chciałeś! A nasza droga przecież taka prosta! Przez historię, przez miasteczko dawno wytyczona! Dlaczego ty nowych ścieżek szukasz, skoro nasza już wydeptana? Ty chcesz na skróty iść czy się zgubić?”, czyni mężowi wyrzuty. Antoni coraz wyraźniej wycofuje się w bierny opór, który z czasem zmieni się w jawny bunt.

Sororat i lewirat

Bunt Antoniego dotyczy też jego roli męża. Okazuje się, że przeszłość mężczyzny kryje tajemnicę. Prawdziwą wybranką jego serca była Sabina, siostra jego żony. To bezpłodność kobiety uniemożliwiła im małżeństwo. Zadziałało wówczas coś, co można byłoby porównać z prawem sororatu, które głosi, że w przypadku bezpłodności lub śmierci żony, mężczyzna ma poślubić jej siostrę. Stąd mariaż Antoniego. Gdy jednak narasta konflikt małżonków wokół wychowania Joanny, a zarazem gdy jej matka wycofuje się ze swojej roli żony-kochanki, Antoni odnawia związek z Sabiną. Można widzieć w tym ponownie mechanizm sororatu – gdy żona odmawia wywiązywania się ze zobowiązań w sferze intymnej, zastępuje ją w ich wypełnianiu siostra.

Tymczasem zdradzana żona zwraca się o pomoc do braci męża. Podczas nocnego spotkania na łące wymusza na nich de facto dokonanie na niej zbiorowego gwałtu. „A może już nie podobam się? Może... […] No i? A jakbym do jamy wpadła… To byście mnie uratowali? […] A może wy… Mnie do jamy zaciągniecie... Może... Jeden za kostkę... Drugi za łokieć... A trzeci gdzie chce to złapie. I do jamy zaciągniecie… Hmmm? […] I... Ty za kostkę... Ty za łokieć trzymaj... A ty co chcesz rób...”, prowokuje. Ostatecznie: „Matka śmiać się przestała. Bo to już nie zabawa. Już boli. Bo za włosy któryś złapał i do jamy ciągnie. I bawią się matką. Jak niezaspokojeni, zdziczali. Matką w jamie pomiędzy sobą miotają”. W tym brutalnym obrazie dostrzec można z kolei ślady prawa lewiratu. Zgodnie z nim owdowiała kobieta zostaje poślubiona przez brata zmarłego męża. W sztuce Dworak i Wolaka zdradzona żona – a więc ta, której kobiecość została zakwestionowana – zwraca się do braci męża, by dowartościowali jej kobiecość i wypełnili zamiast Antoniego jego intymne obowiązki małżeńskie.

Wilczyca i suka

Tropiąc niewiernego małżonka i jego kochankę, kobieta przechodzi zoomorficzną przemianę. Staje się wilczycą. Przemiana ludzi w wilki jest powszechnym wątkiem wierzeń ludowych – likantropia, wilkołactwo, pojawia się w folklorze tak Słowiańszczyzny, jak i całej Europy, a także poza jej granicami. Dość często owej przemianie towarzyszy utrata ludzkiej świadomości i żądza mordowania. Można byłoby się tu doszukiwać analogii wobec oszalałej z zazdrości i wściekłości kobiety, która pragnie zemścić się na rywalce – i ostatecznie ją rozszarpuje, a przynajmniej wlecze w ciemność. Podkreślałoby to określanie jej czasem przez autorów nie jako wilczycę, lecz jako sukę. Nazwanie kobiety suką – czy to odwołując się do jej relacji z mężczyznami, czy innymi kobietami – oprócz wydźwięku pejoratywnego zawiera w sobie odniesienie do sfery seksualnej. Kobieta-suka to samica kierująca się zwierzęcą stroną swojej natury, konkurująca z innymi samicami o samców i pozycję w stadzie. Głowę suki miewa na niektórych przedstawieniach Hekate, grecka bogini magii, mroku i rozdroży, ale też i zemsty.

Nie zapominajmy jednak o drugim obliczu wilczycy. To przywódczyni watahy, broniąca porządku i hierarchii dla dobra stada. To również wilczyca kapitolińska. W tym wcieleniu jest zwierzęciem poświęconym bogu wojny Marsowi, cechuje ją zatem siła, waleczność i nieustraszoność. W legendzie ratuje życie Romulusowi i Remusowi, mitycznym założycielom Rzymu, karmiąc porzucone dzieci własnym mlekiem. Te skojarzenia kulturowe podkreślają rolę żony jako obrończyni struktury i ładu społecznego – zarówno poprzez pilnowanie duchowego rozwoju córki, jak i dyscyplinowanie niewiernego małżonka.

Tropiciele i puszczyki

„Sowy nie są tym, czym się wydają” – ten leitmotiv z „Miasteczka Twin Peaks” zdaje się dobrze oddawać sytuację z „Wiernej watahy”. Oto bracia Antoniego na prośbę zdradzanej żony ruszają jego tropem, by odkryć cel jego nocnych eskapad, przy okazji przyłapując in flagranti Joannę i Jarka. Nawołują się pohukiwaniami puszczyka, by  czasem zacząć przybierać postać sów. Taki a nie inny sygnał rozpoznawczy, będąc oczywiście typowym w podobnych sytuacjach, ma swoje głębsze znaczenie kulturowe. „Sowa na dachu kwili, komuś umrzeć po chwili” – to przysłowie ludowe przypomina, że głosy nocnych ptaków, głównie sowy i puszczyka, wróżą nieszczęście i śmierć. I rzeczywiście – efektem aktywności braci jest pośrednio śmierć Joanny, a następnie wygnanie lub śmierć Sabiny. Z kolei słowa oszalałej Ofelii: „Powiadają, że sowa była córką piekarza” odnoszą się do apokryfu, zgodnie z którym ptak ten to przemieniona za karę dziewczyna, która odmówiła Chrystusowi wypieku swego ojca. Występek przeciw Jezusowi można by uznać za paralelę prześladowania Joanny – do skojarzenia Joanny z Jezusem wrócę później. Ogólniej mówiąc sowy i puszczyki są w wierzeniach tradycyjnych reprezentantami sfery mroku, budzą raczej ponure skojarzenia.

Z drugiej strony jako ptaki Minerwy łączone są z mądrością. To też można odnaleźć w sztuce Dworak i Wolaka. Wszak bracia próbują rozwiązać konflikt między Antonim i jego żoną: „Przyprowadzimy go!”, proponują kobiecie. To ona nie chce „rozsądnego” rozwiązania, tylko zemsty: „Nie możecie! Zobaczyć was nie może! Mnie wszystko opowiecie... A ja wtedy zdecyduję, co zrobić trzeba… Kogo ukarać... Ją czy jego... Bo może on w nocy jak we śnie… Do niej idzie... Śpiący… A ona to kurwa, szmata, zdzira, dziwka, oset, kleszcz…”.

Warto też zauważyć, że grupa mężczyzn raz nazywana bywa braćmi, a raz wujami, co wyraźnie wskazuje, że określa ich przede wszystkim miejsce w strukturze. Z kolei w przypadku głównej pary tylko mężczyzna obdarzony jest imieniem – Antoni. Jego partnerka to do chwili narodzin Joanny żona, a następnie matka. Tym samym kobieta jest całkowicie zdefiniowana przez swoją pozycję – być może dlatego tak usilnie broni gwarantującego ową pozycję ładu.

Matka i córka

Joanna to w gruncie rzeczy dziecko niechciane. A właściwie – chciane, a nawet upragnione, ale przez księdza i wspólnotę, a nie własnych rodziców. Antoni, choć podporządkowuje się postawionemu przed nim zadaniu spłodzenia cudownego dziecka, od początku jest sceptyczny. Matka, jak już zostało powiedziane, była do tego aktu przymuszona. Gdy skończył, płakała”. To być może kształtuje trajektorię relacji między Joanną a każdym z jej rodziców.

Ojciec kibicuje wszelkim próbom normalnego przeżywania przez nią dzieciństwa, on też ostatecznie chce dać córce prawo do samodzielnego decydowania o swoim losie. Tymczasem dla żony jedyną racją istnienia niechcianego dziecka jest wypełnienie przez nie boskiego przeznaczenia. To dlatego jest surową strażniczką duchowego rozwoju Joanny, tym uzasadnia brutalność wobec niekochanej córki: „Jeszcze do świętości nie doszłaś... A już egzorcyzmów potrzebujesz? Ja ci taką drogę krzyżową zrobię... Tak ci życie uprzykrzę, że u boga w każdej sekundzie będziesz schronienia szukać! To twój jedyny przyjaciel, jedyny pocieszyciel będzie...”. Pilnuje modlitw, życia w ascezie, a wreszcie i czystości seksualnej. To właśnie niewinność dziewczynki, także cielesna, ma gwarantować jej przemianę duchową w cudowną istotę.

Dlatego tak gwałtowna jest reakcja matki, gdy Joanna zostaje przyłapana z Jarkiem. Wykrzykuje: „Dom to doniczka! Gdy go zaniedbasz... Żaden kwiat nie wyrośnie! Chwast najwyżej! Dziwką pachniesz! To przez ciebie!”. Wszak matka to wilczyca alfa, odpowiedzialna za swoje stado-rodzinę, a także za społeczność. I w swoim odczuciu za to właśnie ma być rozliczana, a zarazem to stanowi jej raison d'être: „Nie po to swoje życie poświeciłam dla ciebie... Żebyś ty swoje wyżej nad moje stawiała. Patrzą na ciebie wszyscy... A mnie oceniają!”. I tak też się dzieje – gdy wujowie przyłapują dziewczynę, pretensje kierują do matki: „Nocą w jamie z Jarkiem się spotyka! Ty matką jesteś? Ty pozwalasz na to?”. Nie. Przywódczyni watahy nie może na to pozwolić.

Czy jednak tylko o dobro domu-społeczności tu chodzi? Była mowa o tym, że bohaterka po urodzeniu Joanny przestała być nazywana żoną, a zaczęła być nazywana matką. Zauważmy, że przecież kobieta już wcześniej była matką – jednak to te specyficzne narodziny podkreśliły jej matczyną funkcję, a zarazem niejako osłabiły jej rolę jako żony-partnerki-kochanki. Odebrały jej zainteresowanie męża: „Nic nie mówisz... Do mnie nic nie mówisz... Tylko do Joanny się odzywasz…”. Nie bez znaczenia jest tu też, że akt seksualny żony z braćmi jej męża odbywa się w tym samym miejscu, co oba spotkania Joanny z Jarkiem – niewinne jeszcze wkraczanie córki na drogę erotyki splata się z desperackim wyuzdaniem jej matki sprawiając, że kobiety stają się rywalkami nie tylko o zainteresowanie ojca, ale i o pozycję obiektu męskich pragnień.

Inicjacja i ofiara

Dziecko jest w kulturze tradycyjnej postrzegane jako istota przedseksualna, a zarazem znajdująca się na granicy między światem ludzkim a zwierzęcym, między naturą a kulturą. To czyni z dzieci idealnych wieszczów i wieszczki, to również predestynuje je do roli niewinnej ofiary przebłagalnej. Zgoda na ofiarowanie własnego dziecka jest ostateczną próbą wiary rodzica. Próbą, której Antoni – inaczej niż Agamemnon czy Abraham – nie sprostał. Może to dlatego, w odróżnieniu od Ifigenii i Izaaka, Joanna nie została ocalona. Sama dziewczynka świadoma jest zasad rządzących jej życiem: „Mnie żaden chłopak dotykać nie może!”, mówi Jarkowi. Mamy tu ciekawe odwrócenie tradycyjnych kulturowych skojarzeń: dziecięca zabawa łączona jest z witalnością, a zarazem jasnością dnia, blaskiem słońca, tymczasem w sztuce widzimy sytuację odwrotną: „Ja tak bardzo całymi dniami się umartwiam, że czasem w nocy... Mamusiu!!! Że czasem w nocy cichutko wychodzę... Żeby w cieniu, w ciemności poskakać... Pośmiać się troszkę...”.

Zamiast inicjacji seksualnej – czy inicjacji do dorosłego życia, której w kulturach tradycyjnych towarzyszy symboliczne uśmiercenie – Joannę czeka śmierć. W ten sposób przyjmuje los swojej imienniczki, Joanny d’Arc – ale znów a rebours, jako że żadne głosy nie chcą do niej przemówić, choć tego właśnie oczekuje cała społeczność, a jej rola sprowadzi się ostatecznie do bycia ofiarą. „Dla niej śmierć Dla niej chwała I świętość, i niebo Dla nas spokój Dla nas cisza Wiwat Joanna Przeznaczona Joanna, trzynasta córka Od Boga dla tej ziemi” – oto hymn dziękczynny społeczności. Czemu Joanna musi umrzeć? „Gdy taka trawka jak Joanna uschnie... Jest szansa, że ogrodnik ją dostrzeże... Podejdzie do niej, pochyli się nad nią i dotknie... Dotknie ten kawałek ziemi, na którym my z Joanną żyjemy. I o ten kawałek ziemi będzie się troszczył... By kolejne źdźbła nie uschły. Joanna jest potrzebna, aby zwrócić na nas jego uwagę”, wyjaśnia ksiądz. Jest ona trzynastym dzieckiem. Gdy szukać kulturowych przyczyn uznawania liczby trzynaście za nieszczęśliwą, trzeba przywołać Ostatnią Wieczerzę. Brało w niej udział dwunastu apostołów – trzynastym uczestnikiem był Jezus, syn ofiarowany, by odkupić ludzkość. Być może Joanna, jako trzynasta córka, od początku przeznaczona została na ofiarę, która odkupi lokalną społeczność.

Mąż i żona. I miasteczko

W ostatnich scenach sztuki wyraźnie dochodzi do głosu bezsilność, a nawet indolencja Antoniego. Próbuje zrzucić ciężar odpowiedzialności na kogoś innego: „Niech ksiądz to zgłosi... niech ktoś przyjedzie... niech ją ukarze, niech ją zgasi!”. Ksiądz jednak bezlitośnie odrzuca prośby mężczyzny: „Komu mam powiedzieć? co powiedzieć? że twoja żona w wilka się zmienia? że twoi bracia jak sowy nocami nad miasteczkiem latają? że kochankę w jej siostrze miałeś?  i że ona w zęby ją chwyciła?”. Że, dopowiedzmy, na widok brutalności ojca wobec matki starsze siostry Joanny zamieniły się w nietoperze?. To Antoniego ostatecznie ksiądz obarcza winą za likantropię żony: „Ty chciałeś pokazać, że samotny przy niej jesteś ale to, co robiłeś, tak ją bolało, że ona powieki zacisnęła nic nie widziała, nic nie słyszała hodowała w sobie wyolbrzymiała wyhodowała w końcu coś tak obrzydliwego że sama przed tym bronić się musi... i teraz już za późno jest, by z nią porozmawiać, wytłumaczyć jedyne, co zrobić możesz, to ją oswoić i nie wiem, czy ci się uda bo ona nie psem wilkiem została”. Tymczasem Antoni nie chce i nie umie podjąć próby oswojenia żony – naprawienia zburzonego przez siebie ładu. Nie umie nawet wybrać, którą personifikację swego buntu woli ratować – córkę czy kochankę. Z kolei żona podważa jego sprawczą i przywódczą rolę: „Bohater, zbawca... tarcza, przeznaczenie, głupi Nic od ciebie wszystko ode mnie zależało”. Okazuje się, że jedyna sprawczość, jaką faktycznie wykazał Antoni, to sprawczość destrukcyjna.

Czy to nie dlatego, że przedkładał indywidualne szczęście – swoje, Joanny, jej sióstr – nad interes społeczności? Rozmawiając z braćmi wprost opowiedział się przeciw traktowaniu miasteczka jako zamkniętego uniwersum: „Czy wy wierzycie, że nasze miasteczko to stół na kamiennej podłodze ustawiony? że wystarczy jeden krok za daleko postawić i o kamienną podłogę roztrzaskać się można?”. Tymczasem kultury tradycyjne czy też ludowe – a taką zdaje się być społeczność opisywana przez Dworak i Wolaka – to jak chce Ludwik Stomma kultury cechujące się wysokim stopniem izolacji świadomościowej, zaś zdaniem Aleksandra Piatigorskiego kultury typu zamkniętego. Antoni chciał wyrwać się z kręgu kultury tradycyjnej. Lecz co właściwie było jego grzechem? Mówią o tym wprost jego bracia: „Bracie... nie za to, że inny być chciałeś. Za to... że nas mogłeś zmienić. Ciebie wysrać trzeba!”. Mógł zmienić na lepsze, lecz tego nie zrobił? Mógł zmienić w ogóle, a kultura tradycyjna nie chce zmian? Tak czy siak nie działał dla dobra wspólnoty, nie dbał o podtrzymanie struktury. Zatem – wysrać, wydalić, usunąć! Kurtyna.

(Zuzanna Grębecka, „Wataha i struktura”, Miesięcznik Dialog, nr 1/2018)