Drukuj

W czwartkowy wieczór 11 stycznia w legnickiej kawiarni teatralnej panował niemiłosierny tłok, który zaskoczył nawet organizatorów spotkania. Wszystko za sprawą premierowej prezentacji albumu "Śladami legnickich zegarów" i nadzwyczaj licznej obecności tych, którzy wspierali tę wydawniczą inicjatywę, a także zaciekawionych jej efektami.

 
Wydawcą bogato ilustrowanego albumu, a przy tym unikatowej książki wzbogacającej wiedzę o materialnej historii Legnicy, jest Towarzystwo Miłośników Twórczości Zofii Kossak. Nie byłoby go jednak, gdyby nie upór i determinacja jednej osoby, głównej bohaterki czwartkowej prezentacji Marty Chmielewskiej.

Początki tej historii sięgają roku 2014, gdy ta długoletnia nauczycielka i dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 10 w Legnicy, założycielka i wieloletnia prezeska Stowarzyszenia Kobiet „Babiniec” oraz Towarzystwa Miłośników Twórczości Zofii Kossak podjęła skuteczną próbę przywrócenia do życia pięknego dwutarczowego zagara zdobiącego narożnik budynku SP 10 w Legnicy. W październiku tego roku zegar odzyskał nie tylko dawny blask dzięki odnowionym tarczom i dorobionym złoconym wskazówkom. Zegar odzyskał także swoje bijące serce dzięki zamontowaniu nowego mechanizmu, który go napędza (stary mechanizm zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach, prawdopodobnie w latach 90. ubiegłego wieku, już po przejęciu szkolnego budynku od wojsk radzieckich przez legnicką administrację oświatową).

Powodzenie tej inicjatywy zachęciło Martę Chmielewską do dalszych działań. - Postanowiliśmy zrobić kolejny krok zadając sobie pytanie: jakie, gdzie i ile zegarów znajduje się w miejskiej architekturze Legnicy? - wspomina. Tak narodził się pomysł wydania albumu, który zaprezentowano w czwarkowy wieczór w legnickiej Caffe Modjeska. Premierowa prezentacja tego wydawnictwa stała się okazją do podziękowań dla licznej armii osób, które uczestniczyły w dokumentacji, historycznym opracowaniu i przygotowaniu bogato ilustrowanego albumu "Śladami legnickich zegarów"  do druku, ale też - na różne sposoby - wsparły finansowo to kosztowne przedsięwzięcie.

- Ten album jest dowodem, jak ważna jest determinacja, ale jest też świadectem, że warto mieć marzenia, by je realizować - zauważył dyrektor legnickiego teatru Jacek Głomb, jedna z wielu osób, które od początku wspierały inicjatywę Marty Chmielewskiej.

Do rąk miłośników legnickiej historii trafiła książka pionierska i wyjątkowa, opracowanie jakiego nie było w całych dziejach miasta.  - To była bardzo żmudna praca, gdyż okazało się, że w przeszłości tylko szczątkowo dokumentowano historię zegarów stanowiących element wyposażenia miejskich budowli Legnicy. A zegary zmieniały swoje lokalizacje, a także bezpowrotnie znikały. Czasami bez najmniejszych kronikarskich wzmianek o tych faktach - mówiła podczas prezentacji albumu Grażyna Humeńczuk, wieloletni kustosz w legnickim Muzeum Miedzi, która wraz z jego nowym dyrektorem Marcinem Makuchem opracowała historię legnickich zegarów. Tych zabytkowych, które ocalały, nowych, które współcześnie pojawiły się w miejskiej przestrzeni miasta, ale i tych, po których pozostały jedynie archiwalne zdjęcia lub kronikarskie wzmianki.

- Nawet współcześnie giną te nasze zegary! - alarmowała pierwsza z osób, która podjęła się inwentaryzacji legnickich zegarów Alicja Soja podając przykład zagłady pięknego słonecznego zegara na bocznej ścienie ruiny, w jaką kilkanaście lat temu zamienił się klasztorny budynek przy ul. Chojnowskiej.

"Opracowaliśmy pięćdziesiąt dwie notki zawierające informacje bądź wzmianki na temat 77. zegarów związanych z architekturą i przestrzenią Legnicy oraz jedną dotyczącą 3. zegarów domowych powstałych w tytejszym warsztacie zegarmistrzowskim" -  napisali we wstępie do albumu Grażyna Humeńczuk i Marcin Makuch.

Opatrzoną mapkami książkę, która wytycza także trzy miejskie trasy turystyczne tropem legnickich zegarów, ilustrowaną zdjęciami Dariusza Berdysa i Jana Brodeckiego oraz archiwalnymi fotografiami ze zbiorów Muzeum Miedzi w Legnicy oraz pozyskanymi przez Fundację Historyczną "Liegnitz.pl", wydrukowała legnicka drukarnia Prographic. Prezentacja wydawnictwa podczas czwartkowego wieczoru była niezwykle udana. Świadectwem były długie kolejki, które ustawiały się do stoiska, na którym sprzedawano albumy w promocyjnej cenie.

Grzegorz Żurawiński