Drukuj

Po wakacyjnej przerwie legnicki teatr powraca na scenę z przytupem spektaklem „Car Samozwaniec, czyli polskie na Moskwie gody”. Obejrzymy polityczny thriller z historią w tle i sztukę, która ocieka krwią, wali w pysk, chlasta po oczach i uszach bez znieczulenia. Przedstawienia na legnickiej Scenie na Nowym Świecie w piątek i sobotę 8 i 9 września o godz. 19.00.


Żądza władzy i chciwość, polityczne intrygi i spiski, zdrada i podstęp. W tle krwawy polsko-rosyjski bój o tron na Kremlu sprzed ponad czterech wieków, a w efekcie sceniczny dowód, że polityka to także rzeźnia, w której wszystkie chwyty są dozwolone, utrata szans ma fatalne skutki, a doznane rany krwawią przez stulecia.

W polityce nie ma wyczynu, lecz interes i rachunki zysków i strat. Nie działają żadne zasady poza cynizmem, chciwością, zemstą, autorytaryzmem i egoizmem. Komunikacja między kulturami jest fikcją marzycieli. Dominuje ksenofobia, pogarda, religijna histeria, strach – taką refleksją dzielił się w popremierowej recenzji Leszek Pułka (Teatralny.pl).

Opowieść o pierwszej dymitriadzie, gdy polska magnateria wykorzystała polityczny zamęt i słabość Rosji do zbrojnej interwencji i obalenia cara Borysa Godunowa, by osadzić na moskiewskim tronie wychowanego na polskim dworze młodzieńca podającego się za syna Iwana Groźnego, legniccy twórcy odarli z historycznego kostiumu i wykreowali ponadczasowy świat rzeźni. Zarówno tej jak najbardziej dosłownej, jak i metaforycznej. Akcja sztuki, która w zasadniczej warstwie toczy się w kremlowskich komnatach początku XVII wieku, może przebiegać bowiem gdziekolwiek, w dowolnym miejscu i czasie. Wszędzie tam, gdzie toczy się niemal plemienna wojna wszystkich ze wszystkimi o wpływy, władzę, pieniądze i kobiety.

Jacek Głomb nie zaprasza do teatru na korepetycje z historii. W swym spektaklu akcentuje ponadczasowe nuty: utrzymujące się do dziś złowrogie napięcie w relacjach pomiędzy Rosjanami a Polakami, uprzedzenia, wzajemną pogardę i brak zrozumienia. Tu nic się nie zmieniło. Dlatego bojarzy w legnickiej inscenizacji nie noszą grubych szub ani bród po pas, a polska szlachta nie paraduje w żupanach, z podgolonymi modnie głowami. Przepych moskiewskich komnat zamieniono na obitą blachą rzeźnię, ze ścianami, z których łatwo zmyć krew, i hakami do podwieszania zwłok – oceniał Piotr Kanikowski w portalu 24legnica.pl.

Wszyscy w tej teatralnej opowieści solidnie i równo dostają po łbie – zarówno napędzani żądzą wojennych łupów polscy okupanci Kremla, którzy z poczuciem wyższości pogardzają jego gospodarzami, jak i odrzucający modernizacyjną szansę, wiernopoddańczy i nawykli do absolutyzmu spod buta i knuta oraz pogrążeni w morderczych spiskach rosyjscy magnaci.

Wyszła z tego podwórkowa awantura z dwiema bandami obwiesi ubiegających się o względy króla dzielnicy. Z czego banda polska była honorna, patetyczna, zakochana po głupotę w ułańskiej fantazji i pogardliwa wobec tubylców, ci zaś, z kniaziem Szujskim w kapitalnej kreacji Pawła Wolaka, okazywali się uniżeni, pokorni, bili czołem o ziemię – i triumfowali z całą brutalnością, na jaką stać zwycięzców. Niech ktoś powie, że i tego schematu nie ćwiczymy w wiadomościach na co dzień – zauważył Jacek Sieradzki w Zwierciadle.

Fakt, że spektakl powstał w Legnicy wydaje się znaczący. Miasto to w czasach komunistycznych nazywane było „małą Moskwą”, ze względu na stacjonujący tu największy sowiecki garnizon wojskowy we Wschodniej Europie. Wydaje się więc, że Głomb za pośrednictwem dzieła Nowaczyńskiego grał nie tylko z polsko-rosyjską historią XVII wieku, ale także z pamięcią współczesnych mieszkańców Legnicy. Jak sam mówi: „Znaleźliśmy dla lej opowieści współczesny kształt, metaforę, zawieszając ją poza czasem - pisała Beata Kustra w Didaskaliach po ubiegłorocznej prezentacji spektaklu na 41. Opolskich Konfrontacjach Teatralnch „Klasyka Polska” .

Legnicki spektakl jesienią 2015 r. zdobył II Nagrodę Konkursu na Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Polskiej "Klasyka Żywa" będącą jednocześnie Nagrodą Specjalną im. Stanisława Hebanowskiego za najciekawsze odkrycie repertuarowe. Główne nagrody indywidualne otrzymali: autor adaptacji dramatu Robert Urbański oraz choreograf spektaklu Witold Jurewicz. Wyróżnienie aktorskie trafiło do Pawła Wolaka. Adaptacja przyniosła Robertowi Urbańskiemu także nagrodę jury dziennikarzy 41. Opolskich Konfrontacji Teatralnych (2016).

Twórcy nie poszli na skróty, nie zrobili przedstawienia o „złej, brzydkiej władzy”. Ryzykiem pójścia na publicystyczne skróty obarczone jest każde widowisko podejmujące temat natury rządzenia, najczęściej z opłakanym skutkiem. Tymczasem legnicki „Car Samozwaniec” jest dojrzałym dramatem politycznym, jakich brakuje obecnie na polskich scenach – ocenił Szymon Spichalski w portalu Teatr dla Was.

„Car Samozwaniec, czyli polskie na Moskwie gody" wg Adolfa Nowaczyńskiego, w adaptacji Roberta Urbańskiego i w reżyserii Jacka Głomba z wykonywaną na żywo muzyką zespołu Kormorany, obejrzymy na legnickiej Scenie na Nowym Świecie 8 i 9 września o godz. 19.00. Bilet 29 zł (ulgowy 18 zł). Rezerwacja tel. 76 72 33 505 lub Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Grzegorz Żurawiński