Drukuj
Legniccy teatromani mieli prawo zatęsknić za tymi tytułami, bo ostatnio grano je najczęściej poza macierzystą sceną. Tak jest zarówno w przypadku spektaklu „Droga śliska od traw. Jak to diabeł wsią się przeszedł” w autorskiej reżyserii Pawła Wolaka i Katarzyny Dworak, który w grudniu kończył objazd w programie Teatr Polska, jak i sztuki „Car Samozwaniec, czyli polskie na Moskwie gody” w reż. Jacka Głomba, którą na Scenie na Nowym Świecie ostatnio oglądaliśmy w maju ub. roku.
 
Także dla drugiego z tych tytułów ubiegły rok był głównie czasem artystycznych podróży, podczas których spektakl oglądali m.in.: widzowie Międzynarodowego Festiwalu „Kontakt” w Toruniu, Warszawskich Spotkań Teatralnych, Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi czy Opolskich Konfrontacji Teatralnych „Klasyka Polska”.
 
„Car Samozwaniec, czyli polskie na Moskwie gody” to dokonana przez Roberta Urbańskiego adaptacja niemal zupełnie zapomnianego dramatu Adolfa Nowaczyńskiego. W legnickiej inscenizacji, pod reżyserskim okiem Jacka Głomba i z wykonywaną na żywo wysokoenergetyczną muzyką zespołu Kormorany, wykreowano polityczny thriller. Powstała mocna rzecz o bebechach polityki równie brutalnej i bezwzględnej dziś, jak i w początkach XVII wieku, z których czerpie scenariuszową historię. Sztuka wręcz ocieka krwią, wali w pysk, chlasta po oczach i uszach bez znieczulenia.
 
Opowieść o pierwszej dymitriadzie, gdy polska magnateria wykorzystała polityczny zamęt i słabość Rosji do zbrojnej interwencji i obalenia cara Borysa Godunowa, by osadzić na moskiewskim tronie wychowanego na polskim dworze młodzieńca podającego się za syna Iwana Groźnego, twórcy odarli z historycznego kostiumu i wykreowali ponadczasowy świat rzeźni. Zarówno tej jak najbardziej dosłownej, jak i metaforycznej. Całość tej politycznej opowieści o kulisach polityki, której domeną są intrygi, spiski, zdrada, podstęp, żądza władzy i chciwość, wręcz bezlitośnie spływa krwią. To jatka, którą nawet ci, co ją przeżyją i tak będą umoczeni i naznaczeni.
 
Akcja sztuki, która w zasadniczej warstwie toczy się w kremlowskich komnatach, może przebiegać jednak gdziekolwiek. W dowolnym miejscu i czasie, wszędzie tam, gdzie trwa niemal plemienna wojna wszystkich ze wszystkimi o wpływy, władzę, pieniądze i kobiety. Krwawa aluzja do współczesności? Jak najbardziej! Polityka to bowiem bezwzględna gra i krwawa rzeźnia, w której wszystkie chwyty są dozwolone, utrata szans ma fatalne skutki, a doznane rany mogą krwawić przez stulecia.
 
Wyszła z tego podwórkowa awantura z dwiema bandami obwiesi ubiegających się o względy króla dzielnicy. Z czego banda polska była honorna, patetyczna, zakochana po głupotę w ułańskiej fantazji i pogardliwa wobec tubylców, ci zaś, z kniaziem Szujskim w kapitalnej kreacji Pawła Wolaka, okazywali się uniżeni, pokorni, bili czołem o ziemię – i triumfowali z całą brutalnością, na jaką stać zwycięzców. Niech ktoś powie, że i tego schematu nie ćwiczymy w wiadomościach na co dzień – zauważył Jacek Sieradzki w Zwierciadle.
 
Trzeba w tym spektaklu docenić dwa ważkie pytania – o egoizm polityków i o odwagę naprawiania świata. Odpowiedzi są traumatyczne, tak jak wiele namiętności, żalu, goryczy, hańby i pychy jest w prawie finalnym, rozbuchanym tańcu Mariny w towarzystwie dworzan. Ile zgiełku szaleństwa, rozpaczy tych, którzy są marionetkami władcy, a może władzy. Jak mocno wdzierający się w mózg stukot ich butów i buciorów w blaszane podesty pozostanie w naszej pamięci?- dodał Leszek Pułka, w portalu Teatralny.pl.
 
Legnicki „Car Samozwaniec, czyli polskie na Moskwie gody" zdobył II Nagrodę Konkursu na Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Polskiej "Klasyka Żywa" będącą jednocześnie Nagrodą Specjalną im. Stanisława Hebanowskiego za najciekawsze odkrycie repertuarowe. Główne nagrody indywidualne otrzymali: autor adaptacji dramatu Robert Urbański oraz choreograf spektaklu Witold Jurewicz. Wyróżnienie aktorskie trafiło do Pawła Wolaka. 
 
Także drugi z tytułów, który w czerwcu powraca na macierzyste deski Sceny Gadzickiego, dał jego twórcom wiele okazji do artystycznej satysfakcji. Sztuka duetu legnickich aktorów, dramatopisarzy i reżyserów to najlepszy tekst dramatyczny Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej (2014) i laureat głównych nagród Festiwalu Dramaturgii Współczesnej „Rzeczywistość przedstawiona” w Zabrzu (2014).  Sztuka zwyciężyła także Wałbrzyskie Fanaberie (2015) oraz plebiscyt dolnośląskich dziennikarzy na najlepszy spektakl trzyletniego legnickiego cyklu Teatr Opowieści (2012-2015).
 
„Droga śliska od traw. Jak to diabeł wsią się przeszedł” (premiera w grudniu 2013 roku) to pierwsza część „trylogii wiejskiej” duetu PiK (Paweł Wolak i Katarzyna Dworak), której dopełnieniami były sztuki „Gdy przyjdzie sen – tragedia miłosna” (2015) oraz „Czasami księżyc świeci od spodu” (2016) zrealizowane na scenie Teatru Lubuskiego w Zielonej Górze. To sztuka z pogranicza jawy i złego snu, której akcja toczy się współcześnie w izolowanej społeczności polskiej wsi. Łączy w sobie cechy ludowego moralitetu i mrocznego thrillera z elementami rubasznego humoru. W balladowej formie dramat poszukuje odpowiedzi na odwieczne pytanie - skąd się bierze zło w człowieku? Opisuje też ludzką potrzebę bezzwłocznego wyparcia winy i zapomnienia. 
 
To spektakl o ciemnej stronie ludzkiej natury oraz mechanizmach rodzenia się zła, reprezentujący przy tym teatr narracji, w którym zawiązana u początku przedstawienia historia przechodzi przez kolejne zwroty akcji, prowadząc ostatecznie do tragicznego finału – mocnego i wyrazistego teatralnego katharsis (Magdalena Figzał). Akcja pełna jest błyskotliwych obrazów. Oglądamy kukiełki i niemal szekspirowskich bohaterów pospołu (Leszek Pułka).
 
W worze pomysłów i konceptów, jaki proponuje duet PiK, nawet najbardziej krytyczny widz znajdzie brylancik. Choćby ten zaśpiew ze wstępnej ballady, może gdzieś przez Katarzynę Dworak i Pawła Wolaka znaleziony, może przez nich napisany, otwierający sztukę z zachwycającą celnością: Kiedy diabeł szedł przez wieś/ Potknął się ladaco/Wieś „przepraszam” odkrzyknęła/ Diabeł „nie ma za co”. W tym uniżonym dialożku ludzkości z szataństwem jest właściwie wszystko, cała ta opowieść, cały ten świat, całe tomy rozważań filozofów, poetów i artystów. Chwycone w prosty czterowiersz, który, jak natrętna melodyjka, nie daje się łatwo przegonić spod czaszki – zauważył krytyk i redaktor naczelny Dialogu Jacek Sieradzki. 
 
„Car Samozwaniec, czyli polskie na Moskwie gody"  na Scenie na Nowym Świecie 16 i 18 czerwca o godz. 19.00. Spektakle przedpołudniowe o godz. 11.00 także 7 i 8 czerwca oraz 13 i 14 czerwca. Bilet 29 zł (ulgowy 18 zł). „Droga śliska od traw. Jak to diabeł wsią się przeszedł” na Scenie Gadzickiego 10 i 11 czerwca o godz. 19.00. Spektakl przedpołudniowy 9 czerwca o godz. 11.00. Bilet 28 zł (ulgowy 17 zł).
 
Grzegorz Żurawiński