Drukuj

Najnowsza produkcja legnickiego teatru to inscenizacyjne fajerwerki: ogień i woda na scenie, efektowne kostiumy, scenografia i gra świateł, popisy aktorskie i choreograficzne. Sceniczna adaptacja „Inwazji jaszczurów” w reżyserii Roberta Talarczyka jest jak zrodzony z lęków senny koszmar. To barwna, ale i katastroficzna wizja współczesnej cywilizacji, która nieuchronnie zmierza do autodestrukcji.


Gdy czeski prozaik Karel Čapek opublikował w 1936 roku swoją „Inwazję jaszczurów” zasadnie odczytywano ją jako ostrzeżenie przed wzbierającą brunatną falą faszyzmu w hitlerowskiej odsłonie i jej możliwymi, a przy tym katastrofalnymi skutkami. Sceniczna adaptacja Roberta Talarczyka i Weroniki Murek uwspółcześnia, a nawet – puszczając oko do widza – lekko polonizuje tę opowieść. Mimo to jej generalne przesłanie jest zaskakująco wierne oryginałowi, bo choć współczesne społeczne niepokoje i cywilizacyjne zagrożenia są inne, to ich ostateczne skutki mogą być podobne i równie katastrofalne.

Legnicki spektakl jest satyrą w klasycznym znaczeniu tego słowa. Gorzką satyrą. Ośmiesza i piętnuje zachodnią cywilizację, zbudowaną na brutalnych kolonialnych podbojach i bezwzględnym kapitalistycznym wyzysku, zaskoczoną jej współczesnymi skutkami zrodzonymi z poniżenia i poczucia krzywdy. W serii epizodów przedstawienie wyszydza arogancję, obłudę, pustosłowie i bezradność polityków bezskutecznie dążących do zachowania status quo, obnaża bezwzględną przebiegłość finansistów gotowych zmienić sojusze i politycznych patronów, by - nawet zbrodniczo - nadal pomnażać zyski, do karykatury sprowadza świat mediów kierujących się komercyjnymi kryteriami klikalności, oglądalności i zysku, zamieniającymi tym samym świat w jednodniowe, bezrefleksyjne show służące głównie rozrywce.

W scenicznym widowisku jesteśmy świadkami wojny światów - starcia ludzi i zniewolonych przez nich człekokształtnych płazów obdarzonych inteligencją. Nieposkromiona ludzka chciwość, egoizm, pycha i okrucieństwo mają bowiem swoje konsekwencje. Świat staje na krawędzi zagłady, gdy dochodzi do buntu oraz odwetu ofiar prześladowań, poniżenia i wyzysku. W odwiecznym cyklu wzlotów i upadków kolejnych cywilizacji nowy wspaniały świat pozostanie jednak utopią. Zwycięska cywilizacja jaszczurów będzie jak biblijny potop, ale grzechy upadłej ludzkości nie zostaną zmyte wraz z wielką wodą. Będą dziedziczone jak choroby. Jak podział na „My” i „Oni”, na „Swoi” i „Obcy”, na „Lepsi” i „Gorsi”. Narastające będzie jedynie zagrożenie dla planety, którą zwycięzcy z jeszcze większą bezwzględnością wezmą we władanie.

Spośród wielu suflowanych przez twórców legnickiego przedstawienia możliwości współczesnej interpretacji „Inwazji jaszczurów”(np. jako wizji katastrofalnych skutków islamskiej fali imigracyjnej) kluczową sprowadzam jednak do pesymistycznego w gruncie wniosku, że zachodniej cywilizacji ogarniętej kryzysem i chorobliwym lękiem najbardziej zagraża dziś pomylenie lekarstwa z trucizną. W spektaklu dowodzi tego demoniczna i niemal do końca otoczona milczącą tajemnicą (teksty z offu) postać Nadpłaza (Paweł Palcat), który zanim stanie na czele rebelii i wojny przeciw ludziom, doprowadzi do zgładzenia naiwnie życzliwej i opiekuńczej wobec płazów Naszej Pani (Katarzyna Dworak). Nie dobro płazów, ale bezwzględna i dyktatorska władza nad nimi jest najwyraźniej jego celem.

Wielowątkowy i barwny spektakl jest okazją do aktorskich popisów także innych wykonawców. Bawi i śmieszy rubaszny Paweł Wolak, jako odkrywca niezwykłych płazów Kapitan Van Toch (archetyp szukającego przygód wilka morskiego i potomka hiszpańskich konkwistadorów). Na przemian zabawny i przerażający jest Grzegorz Wojdon w roli bogatego żydowskiego biznesmena G.H. Bondy’ego (jako prezes eksploatującej płazy spółki Salamander Syndicate, z raczej nieprzypadkowym SS w nazwie, mistrzowsko parodiuje szaleńcze przemówienia Hitlera). Choreograficzny popis w erotycznym tańcu księżycowym (nie ma nic wspólnego z moonwalk Michaela Jacksona) daje tercet Płazów: Gabriela Fabian, Ewa Galusińska i Magda Skiba (trudne role w niezwykłych, przypominających owadzie kokony, kostiumach). Efektowne są karykatury zamaskowanych Polityków (Anita Poddębniak, Robert Gulaczyk, Mateusz Krzyk), którzy nawet w momencie zagrożenia ludzkości na miejsce obrad wybiorą luksusowy kurort.

Gorzka satyra spektaklu o konflikcie ludzi i człekopodobnych zwierząt nie pozbawiona była także zaskakującego poczucia humoru. Także w oprawie muzycznej. Stylizowana na kabaretowy utwór z lat 30. ubiegłego wieku niemiecka piosenka o chorobie szalonych krów, poprzedzająca każdorazowo pojawienie się na scenie Dziennikarek (Małgorzata Urbańska, Zuza Motorniuk, Małgorzata Patryn), to efektowny żart muzyczny, którego treścią jest - jakżeby inaczej-  tytułowy odwet zwierząt na ludziach, którzy je zjadają. Poza tym melodia łatwo wpadała w ucho.

Na koniec nie sposób nie wspomnieć zabawnie naiwnego prostaczka Pavondry (Bogdan Grzeszczak), męża Naszej Pani, który uparcie będzie przekonywał, początkowo z dumą, a na koniec z wyrzutami sumienia, że cała historią z płazami wydarzyła się wyłącznie za jego sprawą. Przecież to właśnie on otworzył drzwi i wpuścił Kapitana Van Tocha do gabinetu swojego pracodawcy G.H. Bondy’ego, co zapoczątkowało biznes zakończony upadkiem cywilizacji. To zaskakująco katastrofalny przykład efektu motyla.

Powiedzieli po premierze

Jacek Głomb, dyrektor Teatru Modrzejewskiej w Legnicy:  Nie jest to tekst łatwy, ani przyjemny. Jest w nim tajemnica.  Cieszę się, że wspólnie z Robertem Talarczykiem go odkopaliśmy, a chodziło o jego niepublicystyczną aktualność. To była piekielnie trudna realizacja. Technicznie to najcięższy projekt, jaki zrobiliśmy w naszym teatrze.

Robert Talarczyk, dyrektor Teatru Śląskiego w Katowicach, reżyser spektaklu: Moim marzeniem było zrobienie spektaklu w Legnicy, bo śledzę i podziwiam waszą pracę. Literacko, formalnie i technicznie było to trudne przedsięwzięcie. Chciałbym, by publiczność mogła pomyśleć o rzeczywistości, którą przedstawiamy na scenie. Dziękuję aktorom za ich kreatywność i poświęcenie w pracy. Już teraz zapraszam spektakl do Katowic.

 


Premiera na Scenie Gadzickiego Teatru Modrzejewskiej w Legnicy w niedzielę 9 kwietnia 2017 r. Pierwsze trzy wieczorne spektakle popremierowe w weekend 21-23 kwietnia o godz.19.00. Bilet 30 zł (ulgowy 20 zł).

Grzegorz Żurawiński