Drukuj

37. Przegląd Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu w dwóch głównych konkurencjach wygrali wrocławianie. Złotego Tukana wyśpiewał Artur Caturian, student IV roku Wydziału Aktorskiego wrocławskiej filii PWST im. Ludwika Solskiego w Krakowie. Z kolei Tukana Nurtu Off, przyznawanego za najciekawszy spektakl teatralny, wygrali studenci i absolwenci wrocławskiego Wydziału Lalkarskiego. Ze wsparciem legnickich aktorów. Pisze Mirosław Kocur.


Caturian śpiewał Norwida jak Czesław Niemen. Ma wielki głos i głęboką barwę. Jest też już dojrzałym aktorem, na miarę Krystyny Jandy. Brawurowo odegrał piosenkę Qrwa Qrwa Piotra Bukartyka. Lalkarze przy wsparciu studentów z Akademii Sztuk Pięknych i Akademii Muzycznej we Wrocławiu powołali do istnienia grupę Układ Formalny i wymyślili spektakl Matka Courage krzyczy. Zaprosili też do współpracy Joannę Gonschorek, aktorkę Teatru Modrzejewskiej w Legnicy. Scenariusz przedstawienia napisali Paweł Palcat, jeden z wybitniejszych absolwentów Wydziału Lalkarskiego we Wrocławiu, a obecnie również czołowy aktor Teatru Modrzejewskiej, i Grzegorz Grecas, student reżyserii lalkowej, bardzo zdolny i wrażliwy, a nade wszystko nieobojętny na losy ludzi wykluczonych. Grecas spektakl wyreżyserował.

Poziom konkursu był w tym roku zaskakująco wysoki. Wielu wykonawców zaprezentowało znakomite etiudy aktorskie. Moim faworytem był Rafał Derkacz z białostockiego oddziału Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza. Odważnie, bez wsparcia zespołu akompaniującego, wyśpiewał, a chwilami wywrzeszczał sławną partyzancką kołysankę Dziś do ciebie przyjść nie mogę. Stary tekst nabrał zupełnie nowych znaczeń, a pointa wręcz porażała.

Koncert laureatów byłby świetny, gdyby tylko młodzi zdolni mogli się sami zapowiadać. W oczekiwaniu na kolejną z ośmiu pieśni dopuszczonych do finału PPA trzeba było wysłuchiwać satyrycznych monologów o grzechach głównych. Czytał je na żywo sam Andrzej Strzelecki, aktor i golfista, a do końca wakacji rektor warszawskiej Akademii Teatralnej. Pan rektor zapewne sam sobie te wszystkie satyryczne teksty napisał, bo czytanie szło mu nieco mozolnie.

Przed finałem Konkursu Aktorskiej Interpretacji Piosenki pokazany został spektakl Świat zaczął się dziś. Przedstawienie wymyśliła i wyreżyserowała Natalia Korczakowska, nowa dyrektorka artystyczna Teatru Studio w Warszawie. We Wrocławiu znana jest głównie z owocnej współpracy z Bartkiem Porczykiem, zwycięzcą 27. PPA. Ich wspólny projekt Smycz od dziesięciu lat nie schodzi z afisza Teatru Polskiego. Korczakowska jest absolwentką szkoły muzycznej. Od kilku lat inscenizuje opery. Wydawała się idealną kandydatką na stworzenie udanej inscenizacji finału.

Korczakowska miała jednak pomysły. I to wiele. Najpierw wymyśliła, żeby ożywić muzykę z popularnego serialu telewizyjnego o Eugeniuszu Bodo. Potem wpadła na pomysł zaproszenia do wrocławskiego finału głównych serialowych aktorów. To nie koniec. Przedwojenne i powojenne szlagiery miały być przerobione na współczesne hity muzyki house’owej, a wszyscy wykonawcy ustylizowani na francuski duet muzyczny Daft Punk. Guy-Manuel de Homem-Christo i Thomas Bangalter, czyli Daft Punk, na żywo grają elektroniczną muzykę zwykle w kosmicznych stylizacjach, najczęściej w futurystycznych kaskach. Kolejnym pomysłem reżyserskim był unisex, czyli „wszystko, co odpowiednie dla każdej płci”. „W czasach odradzającego się faszyzmu jedynym sposobem, żeby nie zwariować, jest przekraczanie norm” – obwieściła w programie Korczakowska i wyreżyserowała banalne przedstawienie.

Każdy artysta otrzymał dziwaczne zadanie. Tomasz Schuchardt, czyli serialowy Eugeniusz Bodo, musiał grać w house’owym kasku na głowie, szczelnie zakrywającym jego przystojną twarz. Taki żart… chyba. Wewnątrz kasku aktor dzielnie próbował coś śpiewać, ale granicy dźwięku nie przekroczył. Jego słowa skutecznie zagłuszała rozbudowana orkiestra. Patrycja Kazadi, czyli Reri w serialu Bodo, ubrana była na biało, bo śpiewała Dla ciebie chcę być biała. Reżyserka litościwie pozwoliła aktorce odsłonić twarz, ale otaczali ją złowieszczy ludzie w kaskach. Józef Pawłowski, czyli warszawski łobuz w serialu, we Wrocławiu musiał założyć nie tylko kask, ale też cały strój kosmonauty z plecakiem. W dłoni trzymał balonik i śpiewał Umówiłem się z nią na dziewiątą. Było to nawet śmieszne – jak dowcipy o Czukczach.

Temat unisexu realizował Modest Ruciński, aktor Teatru Narodowego w Warszawie, uhonorowany przez rodzinne miasto tytułem Ambasadora Stalowej Woli. Chodził po scenie w bardzo wysokich szpilkach i nucił bez większego entuzjazmu piosenkę Sex appeal to nasza broń kobieca.

Na szczęście nie starczyło artystów stołecznych i serialowych do wypełnienia całego programu spektaklu Świat zaczął się dziś. Reżyserka zaangażowała więc aktorów lokalnych. Robiła, co mogła, żeby ich występy zniweczyć, ale poległa. Maciej Maciejewski z Capitolu musiał stać z boku, w tyle za orkiestrą. W refrenie porażał się prądem. Kreował chyba wibrator, żeby reżyserka mogła przekroczyć kolejną granicę. Mimo to znakomicie zaśpiewał Ja mam czas, ja poczekam. Emose Uhunmwangho, gwiazda Capitolu, musiała niszczyć gardło, wydzierając się bez powodu w piosence Mój świat się zaczął dziś, a i tak zdołała porwać publiczność swoją natchnioną interpretacją. Nie zawiódł też były aktor Teatru Polskiego Marcin Czarnik, choć musiał pędzić po scenie na elektrycznym miniskuterze CoolGo, odziany w kombinezon. Przeżył, bo zabrakło kasków. I dał radę nieźle wyśpiewać Pamiętam twoje oczy.

Cały spektakl był zadziwiająco nieteatralny. Na przedzie sceny reżyserka umieściła muzyków. Grali świetnie. Ale też głośno. Zagłuszali wykonawców. Pieśniarze musieli często walczyć w tyle sceny. W kuriozalnych kostiumach, na tle brzydkiej scenografii. Ze swego miejsca w pierwszym rzędzie mogłem w zasadzie podziwiać tylko popisy instrumentalistów. Nie śmiem podejrzewać pani dyrektor Teatru Studio o brak talentu, ale aktorów to ona nie lubi. Co zapewne wróży jej długą karierę administracyjną w obecnych okolicznościach przyrody.

(Mirosław Kocur, „Tukany i nieloty”, www.teatralny.pl, 1.06.2016)