Drukuj

Spektakl jest próbą przyjrzenia się tej legendzie zakładów z miasta nad Wartą. I robi to w stylu podobnym do słynnej ,,Ballady o Zakaczawiu", nawiązującej z kolei do dziejów i tożsamości Legnicy – zauważa w recenzji Szymon Spichalski, członek Komisji Artystycznej XXII Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej. Sztukę Katarzyny Knychalskiej w reż. Jacka Głomba zrealizowano w Teatrze im. Osterwy w Gorzowie Wlkp.


Czy skończyła się już epoka wielkich fabryk? Procesy deindustrializacyjne w Polsce przebiegły bardzo gwałtownie. Po 1989 z ponad 1615 zakładów funkcjonujących w czasach PRL blisko 650 upadło. Część z nich dokonała przekształceń i nadal produkuje, ale na znacznie mniejszą skalę (jak dawny lubelski FSC). Upadek fabryk wiązał się z utratą pewnego kapitału społecznego i symbolicznego - wrocławski Pafawag, bydgoski Zachem czy warszawskie FSO współtworzyły miejską mitologię, na stałe wpisując się w tożsamość każdej z tych miejscowości. Osobnym pytaniem pozostaje, czy te procesy nie były w pewien sposób nieuchronne? Czy podobny los nie czeka Śląska kojarzonego jednoznacznie z węglem, gdy polskie górnictwo znajduje się na krawędzi opłacalności? Przemiany gospodarcze mocniej niż nam się wydaje, pociągają za sobą konsekwencje w wymiarze kulturowym.

Przedstawienie Teatru im. Osterwy sięga do historii lokalnej (za to zawsze chapeau bas!), a ściślej rzecz ujmując - do losów Stilonu, wielkiego zakładu produkującego włókna chemiczne. W szczytowym okresie działalności firmy pracowało tam kilka tysięcy osób, dzisiaj zaledwie kilkaset. O znaczeniu fabryki świadczy też między innymi przejęta od niej nazwa głównego klubu piłkarskiego Gorzowa (założonego zresztą jako koło sportowe przy Stilonie). Spektakl Jacka Głomba jest próbą przyjrzenia się tej legendzie zakładów z miasta nad Wartą. I robi to w stylu podobnym do słynnej ,,Ballady o Zakaczawiu", nawiązującej z kolei do dziejów i tożsamości Legnicy.

,,Stilon" jest grany poza główną siedzibą Osterwy. Reżyser wraz z zespołem przenieśli się na deski Miejskiego Centrum Kultury. Wybór miejsca jest nieprzypadkowy, stanowiąc nawiązanie do amatorskich form praktykowanych w przyzakładowych scenach. Tekst Katarzyny Knychalskiej tworzy inny nawias wokół opowiadanej historii. Aktorzy gorzowskiej placówki wcielają się w samych siebie, którzy dopiero przyjmują role pracowników fabryki. Akcja rozgrywa się pośrodku głównej sali MCK-u, estrada służy jako drugi plan. Małgorzata Bulanda umieszcza na kurtynie wielki napis ,,Stilon - najlepszy ze światów". Wszystkie te nawiązania do motywu teatru w teatrze nie mają jednak znaczącego przełożenia na materię przedstawienia.

Głomb prowadzi widza przez okres kilkunastu lat funkcjonowania zakładów. Konstrukcja fabularna jest prosta: do jednej z brygad przydzielony zostaje Bohater (Krzysztof Tuchalski) - przychodzący znikąd mężczyzna, który okazuje się poetą. Mimo początkowego zagubienia, wchodzi w mikroświatu Stilonu. Poznaje kolejno swoich kolegów z pracy oraz seksowną ,,towarzyszkę przewodniczącą" Aldonę (Karolina Miłkowska-Prorok), odpowiedzialną za pilnowanie produkcji i organizowanie zebrań. Protagonista zostaje zaangażowany do współtworzenia zakładowej gazetki. Razem z kompanami przechodzi okres rozkwitu Stilonu, strajki, wreszcie zmianę ustroju i restrukturyzację zakładu.

Spektakl Głomba pokazuje liczne aspekty działalności firmy i jej pracowników, począwszy od czasów PRL-u. Twórcy przyglądają się zrośnięciu człowieka i maszyny, funkcjonujących razem jak jeden organizm. Zainscenizowana zostaje choreografia, którą aktorzy wykonują obracając długą karbowaną rurę. Układ cheironomiczny towarzyszy innym sekwencjom dotyczącym mechanicznej pracy przy rozmaitych urządzeniach. Ale jest i strona polityczna - Aldona prowadzi spotkania z pracownikami, będące de facto szkółkami ideologicznymi. Sięga po fragmenty przemówienia Cyrankiewicza, kiedy uzasadnia ,,towarzyszom" sens istnienia Polski Ludowej. Organizuje ich życie kulturalne i społeczne. W ,,Stilonie" pobrzmiewają dalekie echa ,,Brygady szlifierza Karhana".

To związane z zakładem życie ma i swoje ciemne strony. Jedna z pracownic (Aśka) zgłasza publicznie problem marnotrawstwa poprawnie wyprodukowanych włókien, które nie zmieściły się w ramach produkcyjnego planu. Próbując wstrzymać proceder, szuka wsparcia u swoich kompanów z brygady. Niestety obowiązuje zmowa milczenia: pozostali boją się o swoją pracę, dlatego dziewczyna także ustępuje. Na pięćsetlecie urodzin Kopernika powstaje projekt zbudowania parku na miejscu dawnego cmentarza ewangelickiego. Wątpliwości robotników zostają szybko zbyte przez jednego z kierowników. Kiedy nadchodzi czas strajków a potem ,,Solidarności", Aldona okazuje się chorągiewką. Nagle pozuje na zagorzałą krytyczkę socjalizmu i przeciwniczkę tajemniczych ,,budowniczych systemu" (zakłada nawet biało-czerwony strój).

Chociaż spektakl Głomba naszpikowany jest tymi i innymi społecznymi spostrzeżeniami, wykonanie jest jednak dość plakatowe. I co trzeba też niestety powiedzieć, dość niechlujne. Aktorzy wydają się zupełnie pogubieni, co wpływa na brak wyrazistych psychologicznych kreacji w gorzowskim spektaklu. Głomb nie wykorzystuje też wszystkich możliwości zawartych w tekście Knychalskiej, które można przełożyć na rozwiązania formalne. Jedynie w scenariuszu postacie nazywane są Choreutami, Koryfeuszem, itd. Nie ma to żadnego przełożenia na kształt widowiska, na rozstawienie aktorów czy dynamikę spektaklu. A przecież odwołanie do form znanych ze starożytnej Grecji aż o taką estetykę się prosi. Chociaż twórcy zarysowują w ,,Stilonie" zgrabne nawiasy, nie skupiają się na alfabecie zawartym pomiędzy nimi.

Prawdziwa wartość tego przedstawienia tkwi jednak przede wszystkim w jego finale. Kiedy przychodzi rok 1989 i konieczne są zwolnienia, pracownicy Stilonu stają na życiowym rozdrożu. Wprowadzający restrukturyzację odwołują się do losu Ursusa. Podwarszawska firma nie przeprowadziła odpowiednich cięć i ostatecznie ogłosiła upadłość. Kierownik cynicznie odwołuje się także do poczucia wspólnoty i odpowiedzialności za firmę. Znaczące jest pytanie rzucone przez jednego z pracowników: ,,Co mi po naszym Stilonie, jak nie będę w nim pracował?". Przypomina ono kwestię postawioną przez Radziejowskiego z ,,Anakondy" niesłusznie zapomnianego Ferdynanda Goetla: ,,po co i dlaczego pracujemy?". Kto tak naprawdę tworzy Stilon - ludzie czy jego produkcyjne statystyki? W jakim stopniu zakład jest dobrem symbolicznym, a w jakim gospodarczym? Te socjalistyczne z ducha zagadnienia mają jeszcze jeden aspekt: czysto ludzki. W końcu Gorzów to Stilon, a Stilon to Gorzów!

(Szymon Spichalski, „Gorzów to Stilon!”, www.e-teatr.pl, 31.05.2016)