Drukuj

- Opowiadamy o narastającej nienawiści, starając się przestrzec przed jej skutkami. Dostaje się wszystkim. Zarówno i przede wszystkim tym, co rządzą, ale i tym, którzy przeciw nim protestują - mówi o "Hymnie narodowym" jego reżyser Przemysław Wojcieszek. To o tym spektaklu mieli dowiedzieć się widzowie "Pegaza" w TVP. W niewyjaśnionych do końca okolicznościach program został jednak zdjęty. Portal dziennik.pl prezentuje szczegóły sztuki oraz zdjęcia ze spektaklu.


Wśród bohaterów tej na wskroś współczesnej sztuki z elementami ostrej jak brzytwa społecznej satyry są oni: Andrzej D., Jarosław K., Antoni M., Krystyna P. Popękana jak kawałki styropianu wyścielające scenę potwornie skłócona Polska tu i teraz oraz demony polskiej polityki z koszmarnego snu, które na przemian budzą śmiech, przerażenie i współczucie, to tło opowieści o społecznym zagubieniu i niebezpiecznie narastającej nienawiści w najnowszej sztuce Przemysława Wojcieszka zrealizowanej w legnickim Teatrze Modrzejewskiej.

„Przemysław Wojcieszek pozszywał swój „Hymn narodowy” z różnych kawałków. Jest love story ze współczesną Polską w tle. Są polityczne skecze, które sprawdziłyby się na kabaretonie w Opolu, i oazowe śpiewy. Wszystko lajcik, żaden skandal, nic poruszającego – gdyby nie sportretowane w onirycznych koszmarach upiory prawicy, które w spektaklu wypełzają spod zasypanej styropianem sceny. Pod koniec przedstawienia wysuwa z worka na zwłoki jako dwugłowa hydra: martwy Lech K. i żywy, zazdroszczący bratu, nieludzko samotny Jarosław K. z datą katastrofy smoleńskiej wypisaną na jednym bicepsie, i datą śmierci matki na drugim” - pisze w recenzji sztuki Piotr Kanikowski z portalu 24legnica.pl.

- Są takie projekty, w których trzeba puścić kierownicę i jechać bez trzymanki. Chcę się bowiem odnaleźć wobec sytuacji, która dzieje się za oknem. W czasie, w którym słowo Polska powróciło z tak ogromną siłą. To niesamowite, że ludzie, którzy nigdy wcześniej nie zajmowali się polityką dziś mówią niemal wyłącznie o tym, co widzą i słyszą wokół – tłumaczy autor i reżyser sztuki.

Nieco dwuznaczny tytuł „Hymn narodowy” kieruje sprawę zarówno dosłownie, (w ramach „dobrej zmiany” pojawi się w sztuce pomysł napisania nowego hymnu na nowe czasy) ale - jak to zwykle u Wojcieszka - nawiązuje także do utworu muzycznego, którymi wrocławski twórca od lat opatruje tytuły swoich sztuk i filmów (w tym przypadku brytyjskiej grupy Radiohead). Powstała opowieść o upadku, ale i o poszukiwaniu ideałów, o manipulacji, ale też o potrzebie buntu i obrony przez uniformizacją.

Główną postacią sztuki jest 55.letni Zbigniew (w tej roli Bogdan Grzeszczak). To klasyczny typ rozbitka po PRL-u, jeden z charyzmatycznych strajkowych liderów pierwszej Solidarności, który w okresie transformacji ustrojowej przełomu lat 80/90 ubiegłego wieku nie szukał profitów nowej władzy, lecz starał się ocalić własny etos, godność i padające po kolei jak muchy dolnośląskie zakłady włókiennicze. Dziś to zgorzkniały alkoholik, człowiek wycofany, żyjący wspomnieniami i sypiący cytatami z ulubionych „Przygód dobrego wojaka Szwejka” Jarosława Haszka.

Wokół niego, o jego akceptację i zaangażowanie, toczy się spór między zwolennikami i przeciwnikami obecnej władzy. Każda ze stron przekonuje, że „To my jesteśmy Polską!”. Pełnym bezradności okrzykom „Tu jest Polska uśmiechnięta!” towarzyszą marsze z pochodniami, hasło „Precz z komuną!” oraz przekonanie, że sposobem na utrzymanie zdobytej władzy będzie „tuningowanie” zarówno konstytucji, jak i wyborów.

Jest też element love story. Zbigniew rozpaczliwie zakocha się bowiem w dwudziestoletniej Alicji (w tej roli gościnnie studentka wrocławskiej PWST i współautorka scenariusza Emila Piech), która podejmie się zadania uwiedzenia rozbitka na prośbę swoich politycznych przyjaciół.

- Pomysł jest szalony i obarczony ogromną dozą ryzyka. Nigdy nie pracowałem na materiale tak gorącym. Podjąłem się tego, bo legnicki teatr to jedyne miejsce i jedyny zespół aktorów, z którym można i warto było podjąć takie ryzyko i zrealizować ten pomysł. Chcę bowiem opowiedzieć historię, której nikt inny nie chce podjąć. Wielu wręcz trzęsło portkami, gdy tylko usłyszało, co robimy. Jestem szczęśliwy, że mogłem i miałem gdzie to robić. Także dlatego, że dyrektor ma tu jaja ze stali. Mam tylko nadzieję, że za rok nie spotkamy się razem przy nocnym sprzątaniu jakiegoś supermarketu – zauważa z wisielczym humorem i sarkazmem autor i reżyser sztuki.

- Przemek Wojcieszek, który zrobił czwarty spektakl w naszym teatrze, był naturalnym kandydatem do zrealizowania na naszej scenie gorącej i mocno nieprawomyślnej opowieści o tym, co tu i teraz w Polsce. Teatr musi być odważny, nie może żyć w cieniu oczekiwań władzy, sponsorów i autocenzury. To jest nasz obowiązek i nasza misja społeczna – objaśnia szef legnickiej sceny Jacek Głomb.

- Praca z aktywnym zespołem aktorów, którzy reprezentują bardzo różne sympatie polityczne, sama w sobie była interesującym doświadczeniem. Mam także swoje sympatie, ale staram się ich nie zdradzać. Wolę pozostać w miarę bezstronnym uważnym obserwatorem. Pierwotny scenariusz był wielokrotnie zmieniany. To także efekt kilku spotkań z politykami od lewa do prawa, które razem z aktorami odbyliśmy w trakcie prób. Opowiadamy o narastającej nienawiści starając się przestrzec przed jej skutkami. Dostaje się wszystkim. Zarówno i przede wszystkim tym, co rządzą, ale i tym, którzy przeciw nim protestują. Zależy mi jednak na tym, by widzowie dobrze się bawili, ale jednocześnie spojrzeli w lustro, a spektakl dawał do myślenia – dodaje Wojcieszek.

Podczas obu premierowych wystawień sztuki oklaski towarzyszyły wykonawcom już w trakcie przedstawienia. Po jego zakończeniu brawa bito na stojąco.

Ilustrowana zdjęciami Karola Budrewicza całość (podzielona na sekwencje) jest TUTAJ

(„To przez ten spektakl TVP1 wstrzymała emisję "Pegaza"?”, http://kultura.dziennik.pl. 11.04.2016)