Drukuj

W dniach 14-16 czerwca odbędzie się festiwal „Dwa Teatry – Sopot 2014”. – Pojawił się w nim nowy nurt – opowieści o społecznościach lokalnych. Reprezentują go: „Piąta strona świata" Kutza o Śląsku, „Korzeniec" Białasa o Zagłębiu i „Orkiestra" Kopki o Zagłębiu Miedziowym – mówi Krzysztof Domagalik, dyrektor artystyczny festiwalu za strony TVP w rozmowie z Małgorzatą Piwowar.


Czym będzie się różniła 14. edycja Festiwalu Dwa Teatry od poprzednich?

Krzysztof Domagalik: Będziemy kontynuować to, co było wartościowe, czyli różnorodną ofertę, i zaproponujemy wyjątkowo bogaty zestaw imprez towarzyszących. Czyli przedstawimy dorobek Teatru Telewizji z ostatniego sezonu, wszystkie spektakle, które zostały w tym czasie wyprodukowane bądź miały swoją premierę, wezmą udział w konkursie. Będzie ich 11, w tym jeden dwuczęściowy („Pamiętnik pani Hanki"). Oprócz tradycyjnie pokazywanych w poniedziałkowym Teatrze Telewizji i wtorkowym paśmie TVP Kultura, będzie też jeden tytuł z Programu 2 TVP – „Orkiestra" Krzysztofa Kopki w reżyserii Jacka Głomba. To ostatnie jest bardzo ważne, bo od lat Dwójka nie była reprezentowana w konkursie. Chciałbym, by była to zapowiedź reaktywacji Studia Teatralnego Dwójki, które miało świetną tradycję i osiągnięcia. Powstają dla niego kolejne spektakle, po wakacjach ma zostać pokazana m.in. „(A)pollonia" z Nowego Teatru w Warszawie.

11 spektakli w konkursie oznacza o dwa mniej niż w ubiegłym roku. Czy ucierpi na tym jakość konkursu?

Nie sądzę, bo propozycje są bardzo różnorodne – i to zarówno, jeśli idzie o tematykę, jak i gatunki czy technologię powstawania spektakli. Tak właśnie wygląda dzisiejszy Teatr Telewizji: są w nim oryginalne spektakle, takie jak „Skutki uboczne" Petra Zelenki czy „Brancz" Juliusza Machulskiego (komedia, która będzie miała na Dwóch Teatrach pokaz przedpremierowy). Klasykę reprezentuje „Wiśniowy sad" Czechowa. Są też rejestracje wybitnych, albo głośnych przedstawień teatru żywego planu. W tym przypadku jest to: i telewizyjna wersja „Miłości na Krymie" Mrożka, i zarejestrowana „Udręka życia" Levina – obie wystawione pierwotnie w Teatrze Narodowym w Warszawie. Ale są też rejestracje spektakli zrealizowane dla TVP Kultura. Warto zauważyć, że pojawił się nowy nurt – opowieści o społecznościach lokalnych. Reprezentują go: „Piąta strona świata" Kutza o Śląsku, „Korzeniec" Białasa o Zagłębiu i „Orkiestra" Kopki o Zagłębiu Miedziowym.

Jak ocenia pan poziom konkursowych propozycji?

Generalnie – wysoki. Wyznaczają go spektakle z Teatru Narodowego w Warszawie. Ale i oryginalne spektakle oparte na współczesnej literaturze są bardzo interesujące. W przyszłości chcielibyśmy oczywiście, żeby w konkursie brało udział więcej oryginalnych widowisk, ale najpierw muszą powstawać. To zupełnie inna jakość wymagająca opowiadania innym językiem, co – oczywiście – kosztuje. Ale trzeba dążyć do tego, by takich spektakli powstawało więcej.

W tym roku nie będzie w konkursie ani jednego spektaklu Sceny Faktu.

Bo nie powstał ani jeden w ostatnim sezonie. Dlaczego? Spróbujemy się nad tym zastanowić w dyskusji z twórcami. Czy scena dokumentalna ma przyszłość, a jeśli tak – w jaki sposób ją kształtować? Chcemy porozmawiać o możliwościach i ograniczeniach tego gatunku. W debacie weźmie udział Ryszard Bugajski, twórca pierwszego po latach przerwy przedstawienia tego nurtu w Teatrze TV, w którym opowiedział historię rotmistrza Witolda Pileckiego. Rozmawiać też będą: prof. Andrzej Paczkowski, historyk i Marek Pruchniewski, dramatopisarz, autor „Kontryma", a dyskusję poprowadzi Jacek Snopkiewicz, szef Akademii Telewizyjnej organizującej spotkanie. Warto jednak przypomnieć, że w mijającym sezonie Teatr Poniedziałkowy przypomniał kilka spektakli tego nurtu, bo widzowie je lubią, co pokazują wyniki oglądalności.

Na ile sopocki przegląd odzwierciedla rzeczywiste życie teatralne w Polsce?

Nie jest to przecież przegląd teatru krajowego, tylko teatru telewizji. W obrazowaniu tego, co dzieje się na scenach, specjalizuje się TVP Kultura, która rejestruje najbardziej interesujące przejawy teatralnej polskiej rzeczywistości.

Czy festiwal ma stałą publiczność?

To trudno ocenić, ale na pewno daje się zauważyć, że widzowie czekają na ten festiwal, o czym świadczą kolejki do wejścia na konkursowe prezentacje. Zainteresowanie rosło z roku na rok, na początku tak nie było. W ubiegłym roku zdarzyło się, że sala nie była w stanie pomieścić wszystkich chętnych widzów. Przychodzi wielu młodych ludzi, co cieszy szczególnie. Niezwykłe powodzenie mają Spotkania z Gwiazdami Festiwalu. Staramy się rozszerzać Festiwal Dwa Teatry na całe Trójmiasto, bo to dla nas świetna promocja i jak czas pokazuje - udana. Festiwal ewoluuje, i to dobrze, bo znaczy, że żyje. Kiedy powstawał, chcieliśmy przede wszystkim dać możliwość skonfrontowania twórców z widzami – na co dzień nie mają takiej możliwości. Do tego doszła możliwość profesjonalnej oceny twórców, realizatorów i wykonawców telewizyjnych spektakli. Zwłaszcza dziś to bardzo cenne, gdy nie ma właściwie systematycznej krytyki tego gatunku.

Od trzech lat zapraszacie gości z zagranicy do prezentowania twórczości podobnej do proponowanej przez TVP na Dwóch Teatrach. W tym roku jest to francuska telewizja ARTE.

Pokażemy trzy realizacje teatralne kanału ARTE France, które właściwie są filmami, ale jednak powstały na podstawie sztuk teatralnych. Jedna z nich to współczesna, swobodna adaptacja „Igraszek trafu i miłości" Pierre'a de Marivaux pod tytułem „Ileż miłości!" – z udziałem aktorów z Comedie Francaise. Dwie pozostałe to sztuki współczesne: groteska „Przyjaciele na sprzedaż" Gabora Rassova o parze kupującej w supermarkecie przyjaciół i „System Ponziego" – sztuka Davida Lescota o Carlo Ponzim, biednym włoskim emigrancie, który został milionerem, bo wymyślił pierwszą w historii piramidę finansową w Stanach Zjednoczonych w latach 20. ubiegłego wieku. Bardzo interesujące, znakomicie zrealizowane propozycje wyprodukowane w ostatnich dwóch latach.

Z roku na rok rozrasta się oferta imprez towarzyszących.

I teraz jest ich tyle, że nie da się wszystkich zobaczyć, zwłaszcza że będą się odbywać w różnych, nieraz odległych miejscach. Trzeba będzie dokonywać wyboru. Ale cieszy ich bogactwo.

(Małgorzata Piwowar, „Wszystkiego nie da się zobaczyć”, www.rp.pl, 13.06.2014)