Drukuj

Telewizyjna wersja legnickiej  „Orkiestry” w reżyserii Jacka Głomba weźmie udział w sopockim festiwalu produkcji telewizyjnych i radiowych „Dwa Teatry” i - jak mówi dyrektor artystyczno-programowy festiwalu ze strony Telewizji Polskiej Krzysztof Domagalik w rozmowie z Przemysławem Guldą - oznacza być może powrót Teatru TV do Dwójki.


W najbliższy weekend w Sopocie odbywać się będzie kolejna, czternasta już edycja niezwykłego, bo prezentującego jedne z dość nietypowych odmian teatru: słuchowiska radiowe i widowiska telewizyjne, festiwalu Dwa Teatry. Przed rozpoczęciem imprezy czytelnikom "Gazety Wyborczej Trójmiasto" opowiada o niej jej dyrektor artystyczno-programowy ze strony Telewizji Polskiej, Krzysztof Domagalik.

Przemysław Gulda: Jak oceniłby Pan dzisiejsza kondycję i pozycję Teatru Telewizji?

Krzysztof Domagalik: Na pytanie o kondycję Teatru TV ma dać odpowiedź - jak co roku - festiwal "Dwa Teatry". Taka jest m.in. jego funkcja: zaprezentować dorobek artystyczny teatru radiowego i telewizyjnego ostatniego sezonu wobec publiczności, ale także wobec jurorów i dziennikarzy - niech oni ocenią, w jakiej kondycji jest Teatr TV. W konkursie telewizyjnym zaprezentujemy w tym roku jedenaście spektakli, w tym jeden dwuczęściowy, "Pamiętnik pani Hanki". Spośród nich, sześć przedstawień powstało dla Teatru Poniedziałkowego w Programie 1 TVP (autorski spektakl Juliusza Machulskiego "Brancz" będzie miał swą premierę na antenie Jedynki po wakacjach, na festiwalu pojawi się przedpremierowo!), cztery to premiery ostatniego sezonu w TVP Kultura, i jeden spektakl wyprodukowany i wyemitowany w Programie 2 TVP ("Orkiestra" w reżyserii Jacka Głomba). Na ten ostatni fakt zwracam szczególną uwagę. Ten powrót po wielu latach Programu 2 TVP na festiwal "Dwa Teatry" oznacza być może powrót Teatru TV do Dwójki. Mam nadzieję, że zapowiada to reaktywację pamiętnego "Studia Teatralnego Dwójki". Odpowiadając więc na Pana pytanie nie wprost, powiem: taka kondycja Teatru TV, jaki program konkursu telewizyjnego festiwalu "Dwa Teatry".

Czy oglądając startujące w tym roku spektakle, można w nich znaleźć jakąś wspólną płaszczyznę, wspólne tendencje: temat, pomysł formalny, sposób pokazywania rzeczywistości czy jeszcze coś innego?

- To, co rzuca się w oczy, kiedy patrzymy na zestaw spektakli konkursowych, to różnorodność tych spektakli. Różnorodność tematyki, konwencji artystycznych, a nawet technologii powstawania poszczególnych przedstawień. Taki jest dzisiejszy Teatr TV, prezentowany na różnych Antenach Telewizji Polskiej. To oryginalne spektakle tworzone przez TVP - "Skutki uboczne" Zelenki, "Brancz" Machulskiego, czy emitowane na żywo "Dawne grzechy", wznowiona po wielu latach telewizyjna "Kobra". Przewagę jednak stanowią telewizyjne wersje przedstawień teatralnych, choćby "Miłość na Krymie" i "Udręka życia" pokazane w Jedynce, czy wspomniana już "Orkiestra" Dwójki. Najciekawsze spektakle polskiego teatru systematycznie prezentuje od lat Program TVP Kultura. Pośród tegorocznych premier teatralnych tego Programu daje się zauważyć pewna tematyczna tendencja, czy też nurt, o która Pan pytał. To opowieści o historii i życiu społeczności lokalnych, o regionach: "Piąta strona świata" wg książki Kazimierza Kutza to opowieść o Śląsku, "Korzeniec" Białasa o Zagłębiu, a "Orkiestra" legnickiego teatru - o Zagłębiu Miedziowym.

Jak ocenia Pan potrzebę istnienia takiego festiwalu jak Dwa Teatry?

- Nie ma drugiego takiego festiwalu, więc pytanie powinno raczej brzmieć: jak oceniam sens istnienia "Dwóch Teatrów"? Moja opinia nie jest z pewnością miarodajna, jestem z tym festiwalem związany od 14 lat, wymyśliłem jego nazwę, poświęcam mu co roku wiele energii, lubię po prostu ten festiwal i życzę mu jak najlepiej. O sensie istnienia festiwalu "Dwa Teatry" decyduje przede wszystkim jego odbiór publiczny i medialny, a także jego ranga i szacunek, jakim darzy go środowisko twórców radiowego i telewizyjnego teatru. Kolejki w sopockim Multikinie przed projekcjami spektakli Teatru TV - to jedno. Nobilitacja gatunku twórczości, jakim jest słuchowisko radiowe, czy spektakl telewizyjny w wydaniu polskiego Teatru TV z jego sześćdziesięcioletnią tradycją - to drugie. A do tego nieoceniona promocja Polskiego Radia i Telewizji Polskiej, jako jedynych nadawców na rynku mediów, którzy produkują i emitują te formy programowe, realizując tym samym swą misję kulturotwórczą i publiczną. To było i pozostaje głównym celem festiwalu "Dwa Teatry" i to świadczy o sensie jego istnienia.

Co zyskują spektakle przeznaczone dla telewizji, oglądane na dużym ekranie?

- Przyznam, że nie jestem przekonany, że zawsze zyskują. To różnie bywa, zależy od przyjętej konwencji i sposobu realizacji - z pewnością bardziej zyskują te spektakle, które są bliższe konwencji filmowej. Ale co innego świadczy o niezwykłości prezentacji spektakli Teatru TV w największej Sali Multikina w Sopocie. Nie wielkość ekranu (który rzeczywiście jest ogromny), ale wspólny odbiór dzieła telewizyjnego przez zgromadzonych w sali widzów. Ich reakcje, wzajemne oddziaływanie na siebie - upodabnia te widownię do widzów teatrze. Dlatego tak bardzo cenią sobie możliwość uczestniczenia w projekcjach twórcy spektakli telewizyjnych - reżyserzy, aktorzy, realizatorzy obecni na festiwalu. Festiwal "Dwa Teatry" umożliwia im bezpośredni kontakt z odbiorcą, a więc to, czego są siłą rzeczy pozbawieni w trakcie emisji telewizyjnej spektaklu. Nawet wysokie słupki oglądalności nie zastąpią możliwości bezpośredniego obserwowania emocji i reakcji widzów.

 


(Przemysław Gulda, „Wysokie słupki oglądalności bledną wobec bezpośredniego kontaktu z widzem”, www.trojmiasto.gazeta.pl, 11.06.2014)