Drukuj
Niezwykłej urody 24. letnia Swietłana Hodczenkowa, wschodząca gwiazda rosyjskiego kina, będzie odtwórczynią głównej roli w „Małej Moskwie”, najbardziej legnickim ze wszystkich filmów fabularnych, jakie kiedykolwiek nakręcono. Zdjęcia do tej najnowszej realizacji Waldemara Krzystka rozpoczynają się już za dwa tygodnie. Na początek we Wrocławiu, później w Legnicy i na poradzieckim lotnisku w Krzywej.


"Mała Moskwa", jak przez dziesiątki lat nazywano Legnicę, to film o grzesznej, skazanej na klęskę i zakończonej tajemniczą tragedią miłości między polskim oficerem, a żoną radzieckiego pilota-oblatywacza i niedoszłego kosmonauty, który jesienią 1967 roku rozpoczął służbę wojskową w legnickim garnizonie, stacjonujących w tym mieście od 1945 roku i mających tu swoje dowództwo, wojsk Północnej Grupy Armii ZSRR.

W tle filmu pojawią się wydarzenia, które na wiele lat udowodniły mieszkańcom krajów Europy Wschodniej czym była osławiona "doktryna Breżniewa" o ograniczonej suwerenności państw tworzących satelity radzieckiego imperium. Kulminacyjne dla fabuły sceny związane będą bowiem z haniebną interwencją zbrojną wojsk Układu Warszawskiego na sąsiadów z Czechosłowacji zażywających w roku 1968 liberalnych powiewów "praskiej wiosny".

Podejrzana historia

- To zdarzenie pamiętam z lat wczesnej młodości. Zarówno moja mama, jak i niemal cała Legnica końca lat 60-tych opowiadała sobie historię o samobójstwie żony radzieckiego lotnika zakochanej w polskim oficerze. Było coś przejmującego, ale jednocześnie niewiarygodnego w tej historii o samobójstwie. Zbyt wiele było podejrzanych faktów towarzyszących temu zdarzeniu. Sugerowały one, że mogło być inaczej, że czyjeś ręce wspomogły tragedię - opowiada autor i reżyser "Małej Moskwy", absolwent legnickiego ogólniaka, Waldemar Krzystek, który latami mieszkał w bezpośrednim sąsiedztwie rodzin radzieckich żołnierzy.

Historia zaczyna się jesienią 1967 roku. Jura, radziecki pilot wojskowy wraz z żoną Wierą, której urody zazdroszczą mu wszyscy koledzy, przyjeżdża do Legnicy. Podczas balu przyjaźni z okazji Rewolucji Październikowej w pięknej Rosjance uwielbiającej piosenki Ewy Demarczyk z wzajemnością zakochuje się Michał, polski oficer i instruktor śpiewu w miejscowym domu kultury. Ona zachodzi w ciążę, rodzi córeczkę.

Głupia, mała kretynko!

Nadchodzi jednak sierpień 1968 roku i inwazja wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację. W legnickim garnizonie zaczyna obowiązywać prawo wojenne. Związek kochanków zostaje odkryty.
- Słuchaj głupia Wiero, mała kretynko. Nigdy nie dostaniesz polskiego obywatelstwa, bo my się nigdy na to nie zgodzimy! – tak marzenie o spełnieniu miłości zakończył kapitan radzieckich służb bezpieczeństwa. W efekcie Michał trafi do polskiego aresztu, zaś Wierę znajdą powieszoną w legnickim parku…

- Nad tą miłością od początku ciążyło fatum czasów, w których się rozgrywa. Bo to nie tylko historia grzesznego związku mężatki, ale przede wszystkim opowieść o czasach, w których nawet o osobistych i bardzo intymnych losach ludzi decydowało radzieckie imperium. Bohaterka nie ma prawa marzyć o rozwodzie z radzieckim oficerem i osiedleniu się z kochankiem w Polsce ponieważ dla imperium jednostka była niczym - objaśnia Krzystek.

Grób kobiety, która była pierwowzorem postaci Wiery, do dziś jest w Legnicy.

Putin wszystko popsuł

„Mała Moskwa” rodzi się w bolach. Od momentu publikacji pierwszej wersji scenariusza minęło już 5 lat. Przez wszystkie te lata marzeniem reżysera było, by film był wspólną produkcją polsko-rosyjską.

- Po publikacji scenariusza wiceminister kultury Rosji twierdził nawet, że żałuje, że tego nie napisał Rosjanin. Wszystko popsuł mi jednak prezydent Putin, który ogłosił, że rozpad Związku Radzieckiego jest największą katastrofą geopolityczną XX wieku. No i nie dostałem porządnych rosyjskich pieniędzy na ten film.  Szkoda, przecież w moim filmie Rosjanie są nie tylko okupantami, ale też ludźmi, którzy płacą straszliwą cenę wewnętrznego zniewolenia przez system – wspomina Krzystek.

Państwowa jałmużna

Tymczasem nie chodzi o jakąś superprodukcję, zdaniem reżysera na porządną realizację jego projektu wystarczyłoby 9-10 mln złotych. Tyle jednak producentom nie udało się zebrać do dziś. Po latach pukania do wielu bram pomysł kupiła wreszcie telewizja, dla której powstanie także trzyodcinkowa wersja filmu. Rodzaj jałmużny (1,5 mln zł) przyznał także reżyserowi w ubiegłym roku Państwowy Instytut Sztuki Filmowej.

- Nadal liczę na Polską Miedź. Gotowy wniosek o wsparcie produkcji czeka na decyzję. Przecież chodzi o projekt wyjątkowy, który na zawsze wpisze Legnicę i jej niezwykłą historię w kanon polskiego kina. Takiej okazji i szansy nie było nigdy wcześniej, być może nie zdarzy się później, a wiele miast może o niej tylko pomarzyć – przekonuje Krzystek ewidentnie licząc na zrozumienie legniczan we władzach miedziowego koncernu.

- To smutne, ale nawet za komuny było trochę łatwiej i szybciej. O realizację "W zawieszeniu" walczyłem "tylko" cztery lata – dodaje z sarkazmem.

Łatwiej w totolotka

- To będzie bardzo trudna produkcja. Nie dość, że z roku na rok ubywa śladów obecności wojsk radzieckich w Legnicy, to akcja filmu rozłożona jest na wiele lat (część filmu toczy się współcześnie) i różne pory roku.  A nam bardzo zależy na fotograficznej wiarygodności, która pozwoli uchwycić na taśmie specyficzne legnickie klimaty sprzed ponad czterdziestu lat – tłumaczy Tadeusz Kosarewicz, scenograf filmu.

- Przewiduję spory kłopot ze zdjęciami zimowymi. Łatwiej chyba wygrać w totolotka niż liczyć na śnieg w Legnicy. Prawie na pewno użyjemy armatek śnieżnych – dodaje reżyser i sprawca przedsięwzięcia. Autorem zdjęć będzie jednak doświadczony Tomek Dobrowolski (m.in.: "Tylko mnie kochaj", "Nigdy w życiu!", "Na koniec świata").

Od samego początku reżyser ogromną wagę przywiązywał do obsady filmu. Chciał, by zagrały w nim modne, światowe gwiazdy rosyjskiego filmu: Konstanty Chabieński (głośna „Straż nocna”) i Oleg Jankowski, a także Janusz Gajos. Przy zgromadzonym budżecie okazało się to absolutnie niewykonalne.

Muza dla Renoira

- Nie było wyjścia, postawiłem na filmową młodzież. Oglądałem wszystkie współczesne produkcje rosyjskie, w maju zorganizowałem specjalny casting w Moskwie. I mam! – cieszy się reżyser, który od początku za najważniejszą uznawał obsadę głównej roli kobiecej. Ze scenariusza jasno bowiem wynikało, że Wiera to kobieta o powalającej urodzie i osobowości.

Już wiadomo, że zagra ją 24. letnia wschodząca gwiazda rosyjskiego kina Swietłana Hodczenkowa, która – mimo młodego wieku – ma już na koncie role w kilku popularnych serialach i siedmiu kinowych filmach fabularnych.
Reżyser Stanisław Goworuchin, w którego nagrodzonym na kilku festiwalach filmie „Nie samym chlebem” zagrała główną rolę kobiecą, określił ją jako „czarującą muzę dla Renoira” (francuski malarz impresjonista z przełomu XIX/XX wieku, którego muzą i miłością stała się piękna i młoda Aline Chargot).

Młoda Rosjanka już jako 16. latka była modelką w dużej agencji. Studiowała marketing, by ostatecznie porzucić wszystko dla aktorstwa. Dziś robi błyskawiczną karierę filmową, zdarzyło się już nawet, że była jurorką (!) na międzynarodowym festiwalu filmowym w Kairze.

W „Małej Moskwie” partnerować jej będą 34. letni Dymitr Uljanow (był już partnerem Rodczenkowej w filmie „Łowca ikon”) jako mąż Jura, oraz  - jako polski kochanek Michał - znany z serialu „Egzamin z życia” 28. letni Lesław Żurek.
Pierwszy klaps do filmu zabrzmi 28 sierpnia we Wrocławiu, potem realizatorzy przeniosą się do Legnicy i na lotnisko w Krzywej.

**********************************************************

ZAMIAST ŻYCIORYSU

Waldemar Krzystek (1953) reżyser i scenarzysta filmowy. Ukończył I LO w Legnicy, absolwent polonistyki Uniwersytetu Wrocławskiego i wydziału reżyserii Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. W swojej teatralnej i filmowej twórczości często powraca do wydarzeń z przeszłości miasta rodzinnego. Fabuła jego najbardziej znanego legnickiego filmu „W zawieszeniu” z Krystyną Jandą i Jerzym Radziwiłowiczem, oparta jest na wydarzeniach pierwszych powojennych lat Legnicy; występuje także w filmie „Zwolnieni z życia”. Niepowtarzalną atmosferę miasta utrwalił w „Balladzie o Zakaczawiu” zrealizowanej dla Teatru Telewizji. Inne filmy: „Powinowactwo”, „Ostatni prom”, „Polska śmierć”,„Nie ma zmiłuj”; teatry telewizji: "Ballada o zabójcach", "Wizyta starszej pani", "Dobry adres", "Norymberga".

(Grzegorz Żurawiński, „Piękna Wiera”, Konkrety.pl, 14.08.2007)